| Autor |
Wiadomość |
|
Anonim (konto usunięte)
|
 Przyszłość świata
Nie jestem pewien, czy istnieje temat o tym jak będzie wyglądał świat za 50 czy 100 lat. Prowokuje mnie do założenia takiego tematu wywiad z dodatku Polityki. Była to rozmowa z Immanuelem Wallersteinem zatytułowana „Na rozstaju dziejów”. Opiszę co mnie w nim zainteresowało.
Zacznę od tego, że ja nie bardzo wierzę w to, że ludzie potrafią prognozować przyszłość, więc nie wierzę w sens takich tematów. Przeczytałem gdzieś, że w latach 50. w USA każdy znaczący komentator wydarzeń gospodarczych upierał się, że ówczesny wyż demograficzny spowoduje ogromne bezrobocie, kiedy osoby z tego okresu zaczną wchodzić w wiek produkcyjny w latach 60 (różnica więc tylko 10 lat). Owi eksperci pomylili się nie tylko w tym przypadku. Nie zdołali przewidzieć, że kobiety dosłownie zaleją rynek pracy. W ocenie ekspertów ten napływ powinien był spowodować jeszcze większe, masowe bezrobocie. Co prawda w latach 1965-1985 zasoby wolnej siły roboczej wzrosły o 40%, ale liczba oferowanych miejsc pracy wzrosła o 50%. Dało to największą liczbę miejsc pracy w porównaniu z jakimkolwiek innym okresem w historii Ameryki w czasie pokoju. Inną błędną prognozą z przed 10-15 lat było przekonanie, że ludzie nie będą musieli przychodzić do biur, a będą pracować w domach (komputeryzacja, globalna sieć). W rzeczywistości praktycznie wszyscy są w biurze (tu gdzie pracuję tylko jeden faktycznie siedzi w domu). Liczba osób, które wykonują swoją pracę w domu ma być mniejsza o 30% od przewidywanej. Eksperci nie uwzględnili faktu, że praca spełnia również funkcje społeczną i wielu ludzi po prostu chce przychodzić do biura. Odtwarzacze wideo miały doprowadzić do upadku kin. Tymczasem frekwencja w kinach gwałtownie wzrosła od czasu wprowadzenia odtwarzaczy wideo. Telewizja miała spowodować spadek poczytności książek. Tymczasem ilość książek i księgarni stale się powiększa. Mamy więc wielkie problemy z przewidywaniem co się będzie działo za marne 10 lat. Praktycznie ludzie tego nie potrafią robić.
W "Niezbędniku&" jest rozmowa z I.W., który opisuje problemy współczesnego świata i przewiduje zmianę systemu w jaki jest zorganizowany świat. Opiszę teraz co się dowiedziałem z tej lektury, którą sam zresztą uważam za bardzo interesującą. Jest to tak inne spojrzenie niż te do którego jest przyzwyczajony, że ciekaw jestem Waszych komentarzy.
Profesor Immanuel Wallerstein (strona prywatna), należy do szkoły dependystycznej (tu więcej).
Szkoła ta dzieli świat na trzon, półperyferie, peryferie i obszar zewnętrzny. Trzon jest obszarem najbardziej rozwiniętym, to tam zachodzą najszybciej przemiany techniczne, organizacyjne, polityczne i kulturowe. Trzon czerpie korzyści przechwytując wartość dodatkową wypracowywaną na peryferiach, gdzie są przekazywane gasnące technologie i prostsze, mniej dochodowe, prace. Półperyferia próbują zaś gonić obszary należące do trzonu. Według tej szkoły trzon stanowią obecnie Europa Zachodnia, Ameryka i część Azji Południowo-Wschodniej. Polska (podobnie jak Brazylia lub RPA) należy zaś do półperyferii. Część tej szkoły uważa, że półperyferia mają w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat zaniknąć: albo dołączyć do trzonu, albo obsunąć się do statusu peryferyjnego.
Na początku XXI wieku świat nasz charakteryzuje się nieprzewidywalnością. Wszystkie dziedziny ludzkiej aktywności mają się zsuwać coraz bardziej w chaos. Nikt już nie umie przewidzieć gdzie będziemy w nieodległej przyszłości. Dotychczas ludzie mogli wierzyć, że prognozy są obciążone ryzykiem, ale wierzyli, że zmierzają one do czegoś lepszego. Dominowała wiara w przyszłość, która obecnie zanika. Brak tej wiary wywołuje histerie społeczne z różnych błahych powodów. Świat nie potrafi sobie wyobrazić jutra, więc histeryzuje. Tylko człowiek potrafiący wyobrazić sobie przyszłość, jest stosunkowo spokojny.
Większość obywateli uważa, że państwo powinno im zapewnić bezpieczeństwo, także na rynku. Państwo zaś nie potrafi opanować współczesnego rynku, więc wycofuje się z gospodarki i wmawia ludziom, że kapitalizm jest to wolny rynek. Tymczasem - według I.W. - nie jest to prawdą. Wolny rynek nigdy w kapitalizmie nie istniał. Kapitalizm opierał się zawsze na monopolach i protekcjonizmie, ponieważ tylko na monopolach i chronionym rynku można zrobić prawdziwe pieniądze.
Obecnie światosystem to kapitalizm, którego istotą jest niekończąca się akumulacja kapitału przez firmy szukające zysku. Zysk to różnica między ceną sprzedaży a wszystkimi kosztami produkcji. Problem polega na tym, że wraz ze starzeniem się całego systemu w skali świata koszty rosną szybciej niż ceny, jakie można uzyskać. Każdy producent ma trzy rodzaje kosztów: pracownicy, surowce i urządzenia, podatki. Przez 500 lat istnienia światosystemu wszystkie koszty stopniowo wzrastały, aż osiągnęły poziom, który firmom trudno jest udźwignąć. Dzieje się tak, ponieważ ten światosystem wyczerpał rezerwy, które go żywiły. Po pierwsze kończą się rezerwy taniej siły roboczej, którymi tradycyjnie były regiony wiejskie. Co 25-30 lat światosystem przeżywał falę relokacji. Produkcja przenosiła się tam, gdzie duże grupy ludności były jeszcze poza systemem rynkowym. Dla ludzi funkcjonujących dotychczas w gospodarce z grubsza naturalnej praktycznie każda płaca oznaczała podniesienie standardu. Ale nie na długo. Po 25-30 latach nowe miejsca produkcji się urbanizowały, koszty pracy rosły i fabryki musiały przenosić się dalej. Jest to proces trwający od 500 lat, a dziś dobiegający końca, ponieważ aby mógł dalej się toczyć muszą być gdzieś w zasięgu systemu ludzie wykluczeni z rynku, których za małe pieniądze można wciągnąć w jego orbitę. W Chinach chłopi stanowili niedawno 80% populacji, a dziś już zaledwie połowę społeczeństwa. W Afryce i Ameryce Łacińskiej dzieje się to jeszcze szybciej. W Europie chłopi to zaledwie 5%. Za 20 lat specjaliści w Indiach, Chinach i Rosji będą zarabiali tyle co w USA i Europie i nie będzie już na Ziemi żadnego wielkiego rezerwuaru taniej, inteligentnej pracy.
Podobnie się dzieje z kosztami pracy. Co prawda mówi się, że globalizacja zmniejszy koszty zaopatrzenia, bo będzie można kupować tam, gdzie najtaniej, ale jest to krótka ścieżka, bo nie można znosić barier handlowych bez końca. Tak wiele ich nie zostało, a przybywa rachunków do płacenia. Przez 500 lat producenci obniżali koszty dzięki temu, że mogli za różne rzeczy nie płacić. Są 3 wielkie rachunki, których kapitaliści nigdy nie płacili w całości.
- Po pierwsze rachunek za śmieci: wyrzucali je jako ścieki do rzek, odpadki zwalali na śmietniska, dym wypuszczali w powietrze. Skutki tego ponosili wszyscy, a oni sami w niewielkim stopniu. Teraz to trzeba uprzątnąć, a zwłaszcza skończyć z zaśmiecaniem świata. I ktoś za to musi zapłacić. Jest to globalny proces, który radykalnie zwiększa cenę funkcjonowania przemysłu. Nawet jeśli jakiś kraj chce tego uniknąć, to musi ulec presji międzynarodowej. Przemysł nie pokrywał też kosztów odtwarzania surowców naturalnych. Od 400 lat na wielką skalę wycinamy drzewa. Przedsiębiorcy nie przejmują się tym, że dorzynamy ostatni na świecie wielki lat, czyli Amazonię. Ktoś musi zapłacić za jej regenerację. Dotychczas obciążano państwa i podatników. Ale podatnicy nie chcą już za takie rzeczy płacić. Koszt odtwarzania surowców muszą brać na siebie ci, którzy z nich produkują. - Kolejnym rachunkiem nigdy nie płaconym do końca przez kapitalistów jest infrastruktura, np. drogi. Dziś państwa są pod presją obywateli, którzy coraz głośniej mówią, że płacić powinien ten, kto używa. Zwiększanie się kosztów to drugi czynnik, który zbliża światosystem do granic jego wytrzymałości.
- Trzecim i ostatnim czynnikiem są podatki. Sto lat temu zaczęła się w Ameryce burzliwa debata nt. podatku dochodowego. Po awanturach doszliśmy wtedy do tego, że najbogatsi w USA, tacy jak Rockefeller, płacili 1,5 % swoich rocznych dochodów. Dziś nawet ludzie ubodzy płacą wielokrotnie więcej. W wielu krajach 40%-50% uchodzi za stawkę normalną. Co prawda ostatnio słychać głównie o obniżaniu podatków, ale według I.W. jest to tylko wahnięcie trendu. W miarę postępów demokratyzacji zwykli ludzie coraz skuteczniej wyrażają swoje potrzeby. Kiedyś oczekiwali głównie bezpieczeństwa i sądu. Potem chleba. Dziś chcą edukacji, opieki zdrowotnej i gwarantowanych dochodów, także w przypadku choroby, starości i bezrobocia. W ciągu stu lat te żądania wzrosły dramatycznie. Udział podatków w ogólnych kosztach produkcji musiał więc także dramatycznie wzrosnąć. Podatki przez jakiś czas rosną, potem zaś następuje polityczna reakcja prowadząca do ich obniżenia, a potem znów rosną. Dwa kroki w górę i jeden w dół. W długim okresie mamy więc stały proces obniżania zysków wewnątrz światosystemu.
Od 200 lat ludzie powszechnie wierzyli, że jeśli będą popychali państwo do odpowiedniego działania, to będzie dobrze. Dziś ludzie już nie wierzą, że dzięki mądrej władzy będzie dostatniej, bezpieczniej i bardziej sprawiedliwie. Idea postępu znikła (według I.W.) jak bańka mydlana. Idea postępu była zaś potężnym czynnikiem stabilizującym. W jej imię ludzie ufnie patrzyli w przyszłość i włączali się w działania zbrojne. Ludzie biedni i upośledzeni spokojnie znosili swój los, słuchali się władzy, wykonywali rozkazy, godzili się na samoograniczenia, bo wierzyli, że dzięki temu los się wszystkich poprawi i oni też skorzystają. A dziś już nie wierzą, więc każdy myśli o sobie. I mają ku temu powody. Nawet biznesmeni boją się o przyszłość. Od początku istnienia światosystemu przedsiębiorcy wierzyli, że jeśli będą mieć nowe dobre pomysły, to wcześniej czy później nieuchronnie się wzbogacą. Co prawda nigdy nie było tyle pomysłów co obecnie, ale zanikła ufność, więc także cierpliwość.
Większość obywateli uważa, że państwo powinno im zapewnić bezpieczeństwo, także na rynku. Państwo zaś nie potrafi opanować współczesnego rynku, więc wycofuje się z gospodarki i wmawia ludziom, że kapitalizm jest to wolny rynek. Tymczasem - według I.W. - nie jest to prawdą. Wolny rynek nigdy w kapitalizmie nie istniał. Kapitalizm opierał się zawsze na monopolach i protekcjonizmie, ponieważ tylko na monopolach i chronionym rynku można zrobić prawdziwe pieniądze.
Nasz światosystem doznaje już pewnych turbulencji. Przykładem jest terroryzm. Dawniej tu i tam mieliśmy rewolucjonistów, tu i tam zdarzały się zamieszki, ale jednak wiedzieliśmy z grubsza, do czego zmierzają przeciwnicy systemu. Dziś wrogowie lub domniemani wrogowie są wszędzie, ale nikt nie kontroluje systemu i nit już nie umie istotnie na niego wpływać. Najwybitniejsi ekonomiści nie przewidzieć co się stanie jutro. I muszą być zaskoczeni, bo budują prognozy zgodnie z regułami działania światosystemu, który jest już wypierany przez chaos. A chaotycznych zdarzeń przewidzieć się nie da. Przebieg wojny z terroryzmem nie jest normalny. Grupka szaleńców wprawiła w histeryczne drżenie najpotężniejsze mocarstwo.
Wraz z odchodzeniem starego światosystemu obserwujemy malenie hegemonii Stanów Zjednoczonych. W 1945 wszystko w USA produkowano bardzo tanio, tak że po przewiezieniu do dowolnego kraju kosztowało to mniej niż miejscowe. A już w latach 60. USA zaczęły importować samochody z Japonii i Niemiec. Od 1945 USA nie wygrały żadnej wojny. Mają najpotężniejszą armię, ale już nie dość silną, żeby naprawdę wygrywać wojny. Po Wietnamie USA stworzyły całą sieć instytucji partnerstwa - Komisję Trójstronną, G7, Davos i jednocześnie rozruszały kampanię na rzecz nierozprzestrzeniania broni atomowej. W zamian oferowały światu ideologię rozwoju, która twierdziła, że dzięki aktywności państw wspieranych przez USA wszędzie na świecie ludziom będzie się coraz lepiej żyło. Obecnie obserwujemy również rozwój Chin i Indii, które stanowią 1/3 ludzkości. Ich gwałtowny rozwój może zniszczyć równowagę świata.
Kapitalizm może istnieć kiedy dobrze radzi sobie 20% ludzkości, a 80% radzi sobie źle. Nie może zaś funkcjonować kiedy dobrze radzi sobie 60%, bo wtedy znikają konieczne rezerwy pracy, a wraz z nimi wartość dodatkowa.
Co z tego wyniknie nie wiemy. Coś całkiem innego. Na pewno wiemy tylko, że wyczerpaliśmy te mechanizmy rozwoju, które przez 500 lat pchały nas do przodu. Doszliśmy zaś do rozstajów.
|
| N kwi 02, 2006 11:46 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Nie spodziewam się wojny atomowej.Postępuje jednak laicyzacja,ateizacja(bo brak świadectwa wiary i miłości).Wzrasta rola szariatu,co może być przyczyną prześladowań religijnych w krajach arabskich.Może ktoś inny zastąpi Łukaszenkę...Nasila się tzw.swoboda obyczajów oraz terroryzm.Nie spodziewam się też żadnych asteroidów.Na świecie będzie dobro i zło.Zmian klimatycznych i ekstremalnych pogód nie unikniemy.To moja prognoza.
|
| Cz kwi 20, 2006 19:59 |
|
 |
|
Stanisław Adam
Dołączył(a): Śr sty 11, 2006 14:23 Posty: 3613
|
HAUNEBU III napisał(a): Nie spodziewam się wojny atomowej. [...] To moja prognoza.
A co z Apokalipsą ? Takie sobie wizje psychicznie chorego człowieka ?
_________________
Gdy rozum śpi, budzą się po.twory.
|
| Pt kwi 21, 2006 16:54 |
|
|
|
 |
|
Jonathan Sarkos
Dołączył(a): So lut 18, 2006 9:57 Posty: 1061
|
Stanisław Adam napisał(a): A co z Apokalipsą ? Takie sobie wizje psychicznie chorego człowieka ?
Z pewnością nadejdzie i spełni się co do joty. Tym bardziej dlatego, że jakiś człowiek zaliczył ją do kanonu. Innej drogi nie ma  .
|
| Pt kwi 21, 2006 17:17 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Jeżeli nie macie nic sensownego do powiedzenia, to nie zaśmiecajnie mojego wątku takimi bzdurami. Załóżcie sobie swój własny o końcu świata a ten pozostawcie w spokoju.
|
| Pt kwi 21, 2006 18:18 |
|
|
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
W zasadzie to jedno jest pewne co do przyszłości świata,czyli to co mówi pismo.Prognozy naukowe raz się sprawdzają a innym razem nie.Owszem pisze również o wydarzeniach poprzedzających Paruzję tj.pogłoskach wojennych,ucisku,głodzie i zarazie.Ale Pismo daje nam równocześnie nadzieję,że ten kto wytrwa będzie zbawiony.
Odpowiadam na pytanie dotyczące Apokalipsy Świętego Jana i w związku z tym zakładam temat o Paruzji.
|
| Pt kwi 21, 2006 19:51 |
|
 |
|
Stanisław Adam
Dołączył(a): Śr sty 11, 2006 14:23 Posty: 3613
|
PTRqwerty napisał(a): Jeżeli nie macie nic sensownego do powiedzenia, to nie zaśmiecajnie mojego wątku takimi bzdurami. Załóżcie sobie swój własny o końcu świata a ten pozostawcie w spokoju. Przepraszam PTRqwerty, nie miałem zamiaru zaśmiecać. Odniosłem się tylko do zbytniej pewności HAUNEBU III nie spodziewania się wojny atomowej. To co się słyszy z różnych wiadomości nie jest optymistyczne. Kto może, kto ma za co - zbroi się. Sprzeczności, jak to w globalnej wiosze - też są globalne. Wielcy stratedzy współczesnosci za nic sobie mają ostrzeżenia - autorytetów religijnych, ludzi nauki. Totalna pogoń za zyskiem, tłumiąca atawistyczny instynkt samozachowawczy. HAUNEBU III napisał(a): Odpowiadam na pytanie dotyczące Apokalipsy Świętego Jana i w związku z tym zakładam temat o Paruzji.
Znakomity pomysł. Temat chyba dotychczas jakby pomijany. I może być ciekawy, jak nie zepsują go 'mądrale'.
_________________
Gdy rozum śpi, budzą się po.twory.
|
| So kwi 22, 2006 3:31 |
|
 |
|
A.
Dołączył(a): Śr cze 08, 2005 7:39 Posty: 2702 Lokalizacja: Paragwaj
|
PTRqwerty napisał(a): Jeżeli nie macie nic sensownego do powiedzenia, to nie zaśmiecajnie mojego wątku takimi bzdurami. Załóżcie sobie swój własny o końcu świata a ten pozostawcie w spokoju. E... To ja mam takie głupie pytania- po cholere wtedy ten wątek? Mamy patrzeć i podniecać się Twoimi wypocinami? Jeśli nie, to dlaczego jako moderator zachęcasz userów do nieprzestrzegania regulminu i jeszcze sam go nie przestrzegasz? Cytuj: nie spodziewania się wojny atomowej.
A nie spodziewa się jej, bo każdy, kto ma choć dwie szare komórki(w tym prezydent pewnego mocarstwa) wie, że wojna taka nie ma najmniejszego sensu. Zdobywanie broni atomowej nie znaczy chęci jej uzycia, tak właściwie jest to tylko karta przetargowa- państwa posiadające taką broń mają swoistą przewage nad resztą, która znika gdy inne państwa zdobywają podobną broń. Tak więc wbrew pozorom broń atomowa utrzymywała względny pokój(zimna wojna) niż ją rozpętywała.
Poza tym, może nie jestem dokształcony w Apokalipsie, to chyba nic tam nie ma o wojnie atomowej
_________________ Shame on the night for places I've been and what I've seen for giving me the strangest dreams But you never let me know just what they mean so oh oh so shame on the night alright And shame on you
|
| So kwi 22, 2006 9:53 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Dodam,że pogłoskę o wojnie atomowej wymyślono w czasie "zimnej wojny".Pismo o czymś takim nie wspomina.
|
| So kwi 22, 2006 10:36 |
|
 |
|
bobo
Dołączył(a): Wt lis 30, 2004 13:22 Posty: 1845
|
Jeżeli mogę (jak nie to mnie wytnij), to się wtrącę.
PTRqwerty - jesteś zaprzeczeniem lakonizmu. Obszernie opisujesz , filozoficznie, co w mojej naturze nie istnieje, no nie ma prawa bytu. Ja biorę świat takim, jaki jest. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Ale... co tu dyskutować o przyszłości świata, jeśli Bóg jedyny wie.
Piszesz, że nie bardzo wierzysz w to, że ludzie potrafią prognozować przyszlość i nie wierzysz w sens takich tematów. Rozumiem, że jakiś tam artykuł cię do tego skłonił. Mimo, że też "zażyłam"ekonomii politycznej" , wolę na ten temat nie rozmawiać. Przecież to leży tylko i wyłącznie w Jego rękach. Co ci filozofowie mogą wiedzieć?!
Tyle co my szaraki.(Nie obrażając nikogo).
A dobrze wiesz po co to robią?! Cel to :
- tytuł pracy magisterskiej
- pracy doktorskiej
- itp, itp.
To akurat znam z autopsji.
PTRqwerty i nie bądź taki bezczelny mówiąc: " nie zaśmiecajcie mojego wątku...")
Jeżeli zależy ci na wypowiedziach innych (a nie każdy ma taką WIEDZĘ, jak ty, albo inaczej ty nie masz takiej wiedzy, jak inni), to bądź trochę bardziej tolerancyjny, ok?
Takie rozmyślania o przyszłości są raczej zasmucające, ja jakoś wolę widzieć świat w barwach różowych.
Pozdrawiam - laik (co do przyszłości).
_________________ Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego, jak siebie samego daleko więcej znaczy niż wszystkie całopalenia i ofiary. Mk12,33
|
| N kwi 23, 2006 20:19 |
|
 |
|
Anonim (konto usunięte)
|
Po ostatnim swym liście, straciłem zainteresowanie śledzeniem tego wątku. Dopiero dziś przeczytałem, co mi odpisaliście.
Chciałbym więc wyjaśnić dlaczego uznałem Wasze wypowiedzi za zaśmiecanie. Otóż w wątku, w którym zacząłem truć o prognozach na najbliższe 50-100 lat pojawiły się dwa listy o Apokalipsie. Rozumiem, że gdyby była dyskusja 100 lat temu jak będzie wyglądał świat w 1950 i 2000 też pisalibyście o Apokalipsie, a gdyby dyskusja była w roku 800 o tym jak będzie wyglądał świat za 50 lub 100 lat również bym usłyszał od Was o Apokalipsie.
To jest więc odpowiedzią dla A. dla który uznał, że ja oczekuję, byście się podniecali moimi wypocinami. Inaczej napisać nie mógł, bo nie chciał. Jest to również odpowiedź dla bobo - nic więcej nie skomentuję, by było lakonicznie i by odpowiadało to Twojej naturze.
Teraz mam nadzieję jesteście zadowoleni. Staneliście na stanowisku, że jak ktoś porusza temat o przyszłość świata i zaczyna truć rozumowanie o problemach z jakimi się spotka ludzkość za kilkadziesiąt lat, to zrozumiałe jest wspomnieć o Apokalipsie i Paruzji.
|
| Pt maja 05, 2006 9:54 |
|
 |
|
antares85
Dołączył(a): Pt lut 17, 2006 18:23 Posty: 42
|
a ja zacytuje pewna znana piosenkarke i powiem ,ze "bedzie to,co musi byc" i my coz za wiele tu zmienic nie mozemy,daj Boze,by wszystko potoczylo sie w dobra strone.pozdrawiam
_________________ a co tam bede sie wysilal,by napisac cos madrego:)
|
| So maja 06, 2006 0:25 |
|
 |
|
ate
Dołączył(a): Cz maja 11, 2006 19:25 Posty: 384
|
Ciekawy temat tylko wypowiedz autora ta pierwsza zbyt długa wiec jej nie czytałam a rzaczej przeleciałam po łebkach.Nie lubie takich długich wywodów i pewnie nie jestem osamotniona...
Przyszłoś świata:wymieszanie ras ludzkich i powstanie w wyniku tego jednej rasy czyli wielkie podobieństwo wszystkich ludzi jesli chodzi o wzrost,kolor skóry,kościec itp.Jedna kultura a właściwie jej brak,wszystko po łebkach czyli w konsekwencji tygiel.Wolnośc obyczajów,zanik wspólnot,terror,choroby psychiczne większości ludzi,język jak już obecnie sie praktykuje ze zwrotami obcojezycznymi ale spolszczonymi .Tak powstanie jezyk ogolnoludzki,ogolnoświatowy.Brak życia wewnętrznego,bogatego bo czas zajmie walka o przetrwanie.Nawigacja kazdego z nas,jakis czujnik w szyi czy cos w tym rodzaju..  No i choroby cywilizacji na kolosalną skalę jak ślepota,impotencja,zwyrodnienia kręgoslupa,stawów,płaskostopie...Ech,duzo by pisać...
|
| So maja 13, 2006 12:27 |
|
 |
|
A.
Dołączył(a): Śr cze 08, 2005 7:39 Posty: 2702 Lokalizacja: Paragwaj
|
Dość "apokaliptyczna" powiedziałbym wizja świata dążącego do upadku.
Co do ras ludzkich- z pewnością prędzej lub później dojdzie do wymieszania się- nie byłbym jednak tak pewny co do ujednolicenia się całej ludzkości, szczególnie w przypadku wzrostu i "kośćca"(kurde jak to się pisze?!). Wiadomo, że są one uwarunkowane genetycznie i jako takie przenoszone na potomstwo i w zależności od tego, który z genów będzie recesywny będziemy wiedzieli jaki wzrost osiągnie dziecko. Jednak sam wzrost jest wynikiem ewolucji, która dobiera sobie jak najlepsze warianty, tak więc nawet jeśli w jakimś miejscu nagle wśród niskich ludzi wprowadzi się gen z dużym wzrostem, to po x czasu znów może wyewoluować do niskiego. Chyba, że zakładasz, że ludzie będą w ciągłym, nieustającym ruchu, który utrudni prace ewolucji.
Co do zaniku wspólnot to byłbym raczej za czymś wręcz przeciwnym- zależy to jeszcze oczywiście od miejsca, ale dziś np. widać migracje ludzi z dużych aglomeracji do mniejszych wsi, czyli mniejszych i bardziej "zżytych" społeczności. Może to się za jakiś czas odwróci, ale tego nie jestem w stanie stwierdzić. Puszczając maksymalnie wodze fantazji, to można powiedzieć, że społeczność np. kolonistów książyca/marsa będzie baaaardzo ze sobą zżyta
Terror możliwe, ale z drugiej strony też jego zwalczanie. Choroby psychiczne- nie wydaje mi się. A przynajmniej nie wiem jakie i z pewnością nie większości ludzi- a przynajmniej ja nie widzę narazie takich czynników
Język zawsze ulega zmianą, ciągłej ewolucji, więc na pewno się zmieni. W jakim kierunku nie wiem, ale na pewno nie będzie jeden dla wszystkich. Tzn. zostaną języki regionalne, ale obok nich będzie mógł funkcjonować pewien np. angielski do lepszej komunikacji. Powód jest prosty- język ogólnoświatowy byłby zbyt skomplikowany- wiele słów mieszkańcą np. Afryki nie byłyby potrzebne, a te potrzebne afryce nie byłyby potrzebne europie...
Czujnik możliwe- ale w mojej opini to raczej dałoby więcej dobra niż zła, a z pewnością wygody
Co do chorób- razem z nimi postęp medycyny więc możliwe, że nie stanowiłyby takiego problemu 
_________________ Shame on the night for places I've been and what I've seen for giving me the strangest dreams But you never let me know just what they mean so oh oh so shame on the night alright And shame on you
|
| So maja 13, 2006 12:58 |
|
 |
|
ate
Dołączył(a): Cz maja 11, 2006 19:25 Posty: 384
|
Jeśli chodzi o niedowierzanie Twoje w sprawie chorob.Otóz człowiek jest ograniczony a technika i w ogóle cywilizacja rozwija sie w takim tępie,ze nie bierze pod uwagę mozliwości ludzkiego umysłu.Przykład,super szybkie auta pedzące kilkaset km/na godz.Wszystko jest pieknie dopóki nie nastąpi w tej potężnej prędkości problem.Wtedy żaden umysł ludzki nie potrafi go ogarnąc.Samoloty,wszelkie media w domu typu gaz ,prąd,windy itp.Jakakolwiek awaria na duza skalę powoduje klęski typu żywioł,bo ludzki umysł nie radzi sobie błyskawicznie z problemem,musi opracować strategie pomocy,a to wymaga czasu.Stąd i inąd 90 % ludzi ma różnego rodzaju lęki a tylko w samej Polsce ok.8milionóe ludzi cierpi na depresję.Zjawisko to jest stosunkowo nowe i pogłębia sie liczbowo co nie miało miejsca w minionym stuleciu.Choroby psychiczne juz dziś są uznane za choroby cywilizacji.Dodam w tym miejscu,ze badania nad szczęśliwością narodów potwierdziły regułe,że im bogatsze społeczeństwo tym wieksza i wciaz postępująca liczba osób cierpiących na depresje.A najszczęśliwsze narody są w biednych i suchych rejonach Afryki.Dlaczego?Mozemy o tym porozmawiać.
|
| Pn maja 15, 2006 16:32 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|