Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest So maja 11, 2024 21:19



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 238 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 16  Następna strona
 Nauka i wiara 
Autor Wiadomość
Post Nauka i wiara

Autor tekstu: Grzegorz Filip
Artykuł pochodzi - co zadziwiające - z Racjonalisty.


"Nauka i wiara"

Dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy - tak nazywa wiarę i rozum Jan Paweł II w encyklice Fides et ratio. Oba równie potrzebne do lotu, tymczasem wciąż powszechny jest stereotyp walki religii z nauką i bohaterski mit nauki walczącej z zabobonem religii. Na polskich uniwersytetach dość powszechnie utrzymuje się XIX-wieczny paradygmat nauki autonomicznej, otwartej na nowe wyzwania, metody, teorie, obszary badawcze, zamkniętej zaś na fakt, że wiedzę można także zdobywać innymi sposobami niż naukowy.

Wykłady niektórych uczonych, szczególnie z dziedziny filozofii, nauk politycznych i socjologii, ale nie tylko, inkrustowane bywają antyreligijnymi jeremiadami i dygresjami antyklerykalnymi. Uważa się w niektórych środowiskach, że postępowy oświecony uczony w imię racjonalizmu i autonomii badań upoważniony jest do takich zachowań. Trudno powiedzieć, jak wielu naukowców podziela to przekonanie, jakkolwiek by jednak było, powszechność zjawiska wydaje się być zastanawiająca. Znamienna była tu dyskusja nad wprowadzeniem teologii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, która pokazała nie tylko wrogość wielu filozofów i socjologów do religii, nie tylko emocjonalizm i niedorzeczność wielu argumentów, lecz także pokutujący wciąż tradycyjny inteligencki antyklerykalizm i przekonanie, że uczony powinien walczyć z religią. Przedszkola zostały już przez kler opanowane, szkoły także, teraz kolej na uniwersytety - wołał jeden z poznańskich profesorów filozofii na łamach gazety uczelnianej.

Różne są źródła przekonania o nieprzezwyciężalności konfliktu między nauką i religią. Można je sprowadzić do kilku kategorii: mity i przesądy, niewiedza (jedno wynika z drugiego), obciążenia ideologiczne (wojujący ateizm i antyklerykalizm), uprzedzenia, urazy i kompleksy na tle religii. Zwykle przyczyny te nakładają się chyba na siebie i przenikają.

Cywilizacja nauki i techniki
Presja wywierana w przeszłości przez Kościół na naukę jest mitem. Kościół przyczynił się przede wszystkim do rozwoju nauki, nie do jej hamowania, a fakty przeciwne należały do incydentów. Imperatyw rozwoju poznania wynikał w chrześcijaństwie z biblijnego nakazu czynienia sobie ziemi poddaną. Panowanie nad zasobami ziemi musiało być bowiem poprzedzone wszechstronnym poznaniem i naukowym zrozumieniem przyrody. Chrześcijańska Europa przejęła wiele zdobyczy cywilizacyjnych ze Wschodu. W odróżnieniu jednak od niego, tu nie istniały religijne ani kulturowe bariery rozwoju nauki i techniki. Gdyby z jakichś powodów w chrześcijaństwie zwyciężyła herezja św. Franciszka, mówiącego, że człowiek jest elementem przyrody i odrzucającego panowanie ludzkie nad światem żywym, inaczej potoczyłyby się losy nauki europejskiej. To dzięki chrześcijaństwu więc cywilizacja atlantycka stała się jedyną w swoim rodzaju cywilizacją nauki i techniki.

A zaczęło się to nie w epoce odrodzenia, jak się często uważa, lecz w średniowieczu. Ten sam podstawowy impuls - pisze Robert Nisbet - który popchnął Akwinatę do interpretowania Arystotelesa i innych klasycznych myślicieli, przywiódł też Bacona, Grosseteste'a i Teodoryka z Freiburga do wzniesienia na fundamencie obserwacji oraz logiki klasycznych konstrukcji nauki. Rozwijane one były potem w wiekach następnych, kiedy to trwało "owo krewniacze sprzysiężenie chrześcijaństwa i nauki". Kiedy dzisiejsi fizycy i kosmolodzy ze swych odkryć naukowych wywodzą przekonanie o istnieniu Boga i boskiego porządku świata, czynią to samo, co czynili Kopernik, Newton, Boyle czy Harvey.

Pismo Święte i przyroda
Chrześcijaństwo sprzyjało rozwojowi nauki także z innych powodów. Teologia chrześcijańska popychała badacza do poznania doświadczalnego raczej niż do spekulacji. Chrześcijańska koncepcja poznania świata przyczyniła się więc do rozwoju nauk przyrodniczych, w których tak istotny jest eksperyment, zbieranie i porządkowanie faktów. Myśliciele średniowieczni przekonani byli przy tym raczej o racjonalności świata, co sprzyjało imperatywowi jego racjonalnego badania. Jeśli świat nie jest chaosem, a logiczną strukturą, możemy tedy szukać praw i zasad, jakie nim rządzą.

Nauka, która rozwijała się w Europie w wiekach średnich i w okresie renesansu nie była więc ani zagrożeniem dla religii, ani też nie miała swych źródeł w tendencjach antyreligijnych. Co stało się potem? W XVII wieku - pisze Steven Shapin - nie istniało nic takiego jak nieuchronny konflikt między nauką i religią. Istniały natomiast rozbieżności między "poglądami niektórych filozofów przyrody a interesami pewnych instytucji religijnych".

Pogląd o wrogości Kościoła do nauki wywiedziony bywa z niedokładnie lub wybiórczo zapamiętanych historii Giordana Bruna i Galileusza. W sprawie Bruna oddajmy głos ojcu Aleksandrowi Mieniowi, nieżyjącemu już dziś kapłanowi rosyjskiej Cerkwi prawosławnej, który pisze: Proces ten i kara śmierci dla Bruna kładą się ciężkim piętnem na urzędnikach rzymskiej kurii XVII wieku. Było to przestępstwo, którego nikt nie może usprawiedliwić. Jednakże należy tutaj podkreślić, że Bruno padł ofiarą nie tyle swoich naukowych teorii, ile w pierwszej kolejności jako człowiek niebezpieczny politycznie, heretyk i przeciwnik kurii. Zakaz na literaturę Kopernikańską nastąpił dopiero szesnaście lat po jego śmierci.

Kiedy mówi się o nauce i religii, przywoływany jest przykład Galileusza, mędrca z Pizy, męczennika nauki, walczącego z religijnym zabobonem. Tymczasem Galileusz, człowiek głęboko wierzący, nie przeciwstawiał się religii, bo geocentryzm nie był przedmiotem nauczania religijnego. Sprawa Galileusza miała raczej charakter ideologiczny i polityczny, a przedmiotem rozprawy sądowej była niesubordynacja uczonego wobec postanowień władz kościelnych, nie zaś posądzenie o herezję. Nie miejsce tu, by kreślić obszerny kontekst tej sprawy, dość że pozostaje ona przypadkiem odosobnionym. Teza o wrogości Kościoła do nauki nie jest prawdziwa. Kościół nigdy też nie wypowiedział słów, które usłyszał skazany przez rewolucję francuską na gilotynę chemik Lavoisier. Przewodniczący trybunału rewolucyjnego, posyłając Lavoisiera na śmierć miał powiedzieć: "Republika nie potrzebuje uczonych".

Skądinąd, to właśnie Galileusz twierdził, że dwie prawdy: wiara i nauka, nie mogą pozostawać w sprzeczności. Pismo Święte i przyroda pochodzą od Słowa Bożego - pisał w liście do Benedetto Castellego w roku 1613. Pierwsze, jako podyktowane przez Ducha Świętego, a ta druga, jako wierna wykonawczyni nakazów Bożych. Dziś papież cytuje słowa Galileusza w swej encyklice i dokonuje rehabilitacji tego zasłużonego dla ugruntowania naukowej metodologii badacza przyrody.

Spontaniczna kreatywność
Siedemnastowieczny konflikt nauki i wiary wynikać mógł, jak pisze Michał Heller, z nadmiernego zinstytucjonalizowania myśli kościelnej, bądź, jak twierdzi Whitehead, z odmienności metod dochodzenia do prawdy w refleksji naukowej i religijnej (z jednej strony religijna intuicja, z drugiej obserwacja i logiczna dedukcja). Warto pamiętać, że okres reformacji nie sprzyjał pozytywnym reakcjom hierarchii kościelnej na nowe odkrycia przyrodnicze. Najistotniejsze było jednak to, że odkrycia owe wywracały do góry nogami dotychczasowy pogląd na świat i człowieka, i to nie tylko Kościół nie umiał się z tym pogodzić. Cała siedemnastowieczna filozofia, sztuka, literatura stanowią świadectwo zagubienia człowieka wobec chaosu, jaki przyniosło nowe przyrodoznawstwo. Człowiek nie jest już królem przyrody, Ziemia nie jest już centrum Wszechświata. Są drobinami rzuconymi w bezkresne przestrzenie kosmosu, gdzie nie ma góry i dołu, symetrii, początku i końca. Postawmy się w sytuacji człowieka sprzed 400 lat!

Wszystko to jednak nie musi umniejszać wiary. Makrokosmos obserwowany przez lunetę, mikrokosmos obserwowany przez mikroskop ujawniają strukturę i funkcje zaprojektowane w sposób doskonały, celowy i piękny, mądry i nieprzypadkowy. Odkrycie dowodu na przypadkowość w przyrodzie nie oznacza, że Boga nie ma - powiada Timothy Ferris. Uważam - pisze dalej - że bardziej odpowiedni jest pogląd, iż Bóg stworzył wszechświat z zainteresowania spontaniczną kreatywnością, że chciał, by przyroda sprawiała niespodzianki, tworzyła zjawiska, których nawet on sam nie mógłby przewidzieć. Oryginalny to i zabawny pogląd, ale czemu nie?

Wiele nieporozumień bierze się nadal z niewiedzy i anachronicznego podejścia do religii. Z niewiedzy wynikają np. twierdzenia, że Kościół katolicki zwalcza ewolucjonizm, co nie jest prawdą. Wielu filozofów chrześcijańskich krytykuje natomiast neodarwinizm, rozciągający zasady ewolucji na wszystko: gwiazdy, umysły i programy komputerowe oraz darwinizm społeczny i kulturowy (sprzeczny skądinąd z nauką Darwina), wg którego ewolucji podlegają kultury, religie, ideologie, pojęcia, teorie, idee, procesy ekonomiczne.

Lęk przygodności i Sens egzystencji
Wielu przyrodników ma dziś neutralny bądź przychylny stosunek do religii. Mniemanie, iż jakimkolwiek przyrządem naukowym - teleskopem, mikroskopem czy akceleratorem - można zadać cios wierze, uważam za powierzchowne, zaś konflikt nauki z religią za pozorny - pisze astronom Michał Różyczka. Wyniki badań naukowych (w tym obserwacji astronomicznych) są bowiem całkowicie neutralne wobec najgłębszych zagadnień religijnych. Religijnie nieobojętny staje się dopiero nasz stosunek do zdobywanej wiedzy - mówi astronom.

Podobnie wypowiada się Leszek Kołakowski: Nawet jeśli porządek religii i porządek nauki nie dają się mierzyć według jednakowych kryteriów, nie znaczy to, że są ze sobą sprzeczne. (...) religia i nauka mogą współistnieć. Każda z nich odpowiada innym potrzebom duchowym i społecznym. Religia zaspokaja potrzebę racji ostatecznej. Umożliwia nam ostateczne uzasadnienie naszych przekonań bez popadania w regressus ad infinitum i bez narażania się na zarzut arbitralności.(...) Bóg nadaje naszej egzystencji sens, ratując przed lękiem przygodności. Z kolei sprawne funkcjonowanie życia społecznego jest niemożliwe do wyobrażenia bez rozwiniętych technologii i możliwości przewidywania, które posiadamy dzięki nauce.

Żadna nauka nie potrafi udowodnić, że Boga nie ma - pisze archeolog Karol Myśliwiec. W naturze ludzkiej tkwi immanentnie potrzeba transcendencji, niezależnie od tego, do jakiego ideału dąży konkretna osoba. Wiara jest łaską, a nie nauką, nie opiera się więc na dowodach natury empirycznej, lecz ma źródło w poszukiwaniu doskonałości. W tym względzie nie przeczy nauce, wręcz przeciwnie, znakomicie ją uzupełnia. Nie bez pewnego zdziwienia prasa zachodnia odnotowała ostatnio, że większość wybitnych amerykańskich badaczy kosmosu - od konstruktorów rakiet po kosmonautów - to ludzie głęboko wierzący i praktykujący. Wiara nie tylko nie przeszkadza im w uprawianiu nauki, ale wręcz wzbogaca ich sferę duchową, która jest przecież motorem wszelkiej twórczości.

Religia jako magia
Zdziwienie prasy zachodniej, o którym wspomina autor powyższego cytatu, udzieliło się także prasie polskiej. Po publikacji artykułu Naukowcy a religia w USA w listopadowym numerze "Świata Nauki" z ubiegłego roku, pojawiły się w "Polityce" teksty Edwina Bendyka i Stanisława Mrówczyńskiego. U pierwszego z autorów roi się od określeń: "zadziwiające" i "zdumiewające", gdy mowa o wierzących uczonych, i co chwilę pojawia się modne dziś słowo fundamentalizm. Nie pamięta się o tym, że wielu uczonych w przeszłości było ludźmi wierzącymi. Z najwybitniejszych wymieńmy tu Łomonosowa, Eulera, Pasteura, Faradaya, Roentgena, Ohma czy Maxwella. Problem w tym, że zwykle przekonani jesteśmy o wyjątkowości czasów w których żyjemy. W całej historii nauki religijni uczeni byli czymś normalnym, w wieku XX mają być zjawiskiem zdumiewającym. Stanisław Mrówczyński zatem nie przypomina sobie, by kiedykolwiek spotkał wierzącego naukowca i nie wierzy w religijną motywację badań naukowych, ani w to, że rozumność i celowość odkrywana w przyrodzie przez dzisiejszych uczonych mogą pogłębić w nich wiarę w Boga tak samo, jak pogłębiały ją w Koperniku, Newtonie, Keplerze czy Kartezjuszu.

Mrówczyński prezentuje przy tym charakterystyczne dla ateizmu rozumienie religii jako magii, jako irracjonalizmu. Póki nie rozumiemy istoty zjawisk przyrodniczych, skłonni jesteśmy wierzyć w ich nadprzyrodzony charakter, gdy już je wyjaśnimy i zrozumiemy, zasłona tajemnicy opada. Piorun, to przecież nie jest każąca ręka Boga, tylko banalne zjawisko atmosferyczne. Według takiego sposobu myślenia, rozszerzanie się obszaru wiedzy powoduje kurczenie się domeny wiary. Wiara byłaby więc niewiedzą, przesądem, ignorancją. Taki sposób jej rozumienia utrwalił się jako klisza w wyniku wieloletniej propagandy antyreligijnej, rozpoczętej w dwudziestoleciu międzywojennym przez Boya i innych "postępowych" publicystów, a kontynuowanej po wojnie przez komunistów, dziś przez środowiska skrajnie liberalne. Według tej kliszy propagandowej nie ma różnicy między religią, magią, spirytyzmem, wiarą w UFO i wyginaniem łyżeczek. Wszystkie one są kultem nierozumu.

Inny rodzaj wiedzy
Tymczasem wiara nie bierze się z niewiedzy. Jest innym rodzajem wiedzy. Znakomicie pisze o tym Jerzy Andrzej Chmurzyński: Wiedza naukowa nie jest jedyną formą osobistej wiedzy człowieka. Tu wymienia m.in. wiedzę zdobytą na drodze przekazu kulturowego i tradycji, własnego doświadczenia wewnętrznego i zewnętrznego, wiedzę religijną i wiedzę tajemną. Pisze zatem dalej: Człowiek, któremu zależy na własnym poziomie intelektualnym, powinien starać się o zharmonizowanie wszystkich tych rodzajów osobistej wiedzy. Nie jest wprawdzie możliwe stworzenie z niej jednego, całkowicie spójnego systemu poglądów (...), jednak powinien unikać irracjonalizmu. Jeśli jest zarazem inteligentem i wyznawcą którejś z religii monoteistycznych, powinien (...) pamiętać, że ma wielki komfort życia w europejskiej cywilizacji judeochrześcijańskiej, z którą blisko jest związany islam, co - w przeciwieństwie do pogaństwa (reprezentowanego u nas choćby przez ruch Hare Kriszna) - pozwala mu na posiadanie rozumnej wiary, zasadniczo niesprzecznej z wiedzą naukową (gdyż "wiara" w taką sprzeczność jest albo anachroniczna, albo wynika z nieporozumienia). Powinien też dbać o swą wiedzę religijną.

W eseju Dobre i niedobre powody, by wierzyć, napisanym w formie listu do swojej dziesięcioletniej córki, Richard Dawkins wykłada tezę, że jedynym dobrym uzasadnieniem przekonań są świadectwa, za złe uzasadnienia uważa natomiast tradycję, autorytet i objawienie. Jakie masz na to dowody? - pyta za każdym razem, gdy słyszy jakiś sąd. Wiara jest tu więc znowu nierozumem. Rozumu bronić trzeba przeciw wierze.

Wiara przynagla rozum
Jak to się więc dzieje, że w swej ostatniej encyklice, przywołanej na początku tego tekstu, papież wzywa do obrony rozumu? W świetle wiary, która dostrzega ostateczny sens w Jezusie Chrystusie, pragnę gorąco zachęcić filozofów - pisze Jan Paweł II - zarówno chrześcijańskich, jak i innych, aby zachowali ufność w zdolności ludzkiego rozumu i nie stawiali nazbyt skromnych celów swej refleksji filozoficznej. (...) To wiara przynagla rozum, aby przekraczał wszelkie bariery izolacji i nie wahał się ponosić ryzyka w poszukiwaniu wszystkiego, co piękne, dobre i prawdziwe.

W innym miejscu papież postuluje: (...) obecna relacja między wiarą a rozumem domaga się wysiłku wnikliwego rozeznania, ponieważ zarówno rozum, jak i wiara zostały zubożone i osłabione w swych wzajemnych odniesieniach. Rozum, pozbawiony wsparcia ze strony Objawienia, podążał bocznymi drogami, na których istniało ryzyko zagubienia jego ostatecznego celu. Wiara, pozbawiona oparcia w rozumie, skupiła się bardziej na uczuciach i przeżyciach, co stwarza zagrożenie, że przestanie być propozycją uniwersalną.

Kluczowym pojęciem encykliki Fides et ratio jest pojęcie prawdy. Do jej poznania wiedzie wiele dróg. Prawda przyrodnicza nie jest przy tym zagrożeniem dla religii, gdyż autorem świata badanego przez nauki przyrodnicze jest Bóg. Nie ma sprzeczności między prawdą zdobywaną rozumem a prawdą objawioną, obie pochodzą bowiem od tego samego Boga. Tak więc człowiek poznający przyrodę ma także szansę poznać jej Stwórcę. Papież zachęca ludzi wierzących do poznawania współczesnego przyrodoznawstwa i do czynnego uprawiania nauk przyrodniczych. Tak się też dzieje. Na uniwersytetach katolickich działają wydziały przyrodnicze, a słynne Obserwatorium Watykańskie jest ważnym ośrodkiem badań astronomicznych. Nauki przyrodnicze inspirują metody badań i język teologii. Przyrodoznawstwo ma jednak swoje ograniczenia i nie może dać pełnej prawdy o świecie. Światopogląd współtworzą także inne komponenty. Jednym z nich jest wiara i refleksja religijna.


Wt cze 08, 2004 19:46
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lis 29, 2003 12:52
Posty: 1364
Post 
Nię będę komentował całości bo nie mam aż tyle czasu, ale skupię się na jednym argumencie i kontrargumencie:

Cytuj:
Mrówczyński prezentuje przy tym charakterystyczne dla ateizmu rozumienie religii jako magii, jako irracjonalizmu. Póki nie rozumiemy istoty zjawisk przyrodniczych, skłonni jesteśmy wierzyć w ich nadprzyrodzony charakter, gdy już je wyjaśnimy i zrozumiemy, zasłona tajemnicy opada. Piorun, to przecież nie jest każąca ręka Boga, tylko banalne zjawisko atmosferyczne. Według takiego sposobu myślenia, rozszerzanie się obszaru wiedzy powoduje kurczenie się domeny wiary. Wiara byłaby więc niewiedzą, przesądem, ignorancją. Taki sposób jej rozumienia utrwalił się jako klisza w wyniku wieloletniej propagandy antyreligijnej, rozpoczętej w dwudziestoleciu międzywojennym przez Boya i innych "postępowych" publicystów, a kontynuowanej po wojnie przez komunistów, dziś przez środowiska skrajnie liberalne. Według tej kliszy propagandowej nie ma różnicy między religią, magią, spirytyzmem, wiarą w UFO i wyginaniem łyżeczek. Wszystkie one są kultem nierozumu.


Tak to jest ogólnie przyjęty przez ateistów pogląd na wiarę ... tutaj zarzutem jest iż jest to klisza, wynik propagandy antyreligijnej, komuniści liberałowie i Boy Żeleński ....

Obejrzyjmy zatem kontrargument :

Cytuj:
Inny rodzaj wiedzy
Tymczasem wiara nie bierze się z niewiedzy. Jest innym rodzajem wiedzy. Znakomicie pisze o tym Jerzy Andrzej Chmurzyński: Wiedza naukowa nie jest jedyną formą osobistej wiedzy człowieka. Tu wymienia m.in. wiedzę zdobytą na drodze przekazu kulturowego i tradycji, własnego doświadczenia wewnętrznego i zewnętrznego, wiedzę religijną i wiedzę tajemną. Pisze zatem dalej: Człowiek, któremu zależy na własnym poziomie intelektualnym, powinien starać się o zharmonizowanie wszystkich tych rodzajów osobistej wiedzy. Nie jest wprawdzie możliwe stworzenie z niej jednego, całkowicie spójnego systemu poglądów (...), jednak powinien unikać irracjonalizmu. Jeśli jest zarazem inteligentem i wyznawcą którejś z religii monoteistycznych, powinien (...) pamiętać, że ma wielki komfort życia w europejskiej cywilizacji judeochrześcijańskiej, z którą blisko jest związany islam, co - w przeciwieństwie do pogaństwa (reprezentowanego u nas choćby przez ruch Hare Kriszna) - pozwala mu na posiadanie rozumnej wiary, zasadniczo niesprzecznej z wiedzą naukową (gdyż "wiara" w taką sprzeczność jest albo anachroniczna, albo wynika z nieporozumienia). Powinien też dbać o swą wiedzę religijną.


Inny rodzaj wiedzy, m.in. wiedzę zdobytą na drodze przekazu kulturowego i tradycji, własnego doświadczenia wewnętrznego i zewnętrznego, wiedzę religijną i wiedzę tajemną.
Że co ?? Jak można rozróżnić taką wiedzę od bezwartościowego szumu informacyjnego? Jak można wydzielić to co wartościowe od tego co bezwartościowe? Jeżeli nie ma punktu odniesienia, nie ma wiedzy. Jest tylko szum. Oczywiście można na podstawie szumu próbować generować wiedzę, ale to już jest nauka ...

Ten tekst podobnie jak wszystkie tego typu zarzuca poglądowi ateistycznemu kalki, schematy, brak dobrej woli do zrozumienia "wiary". Ale poza zarzutami nie wnosi nic nowego. Kościól przedstawiany jako siła napędzająca cywilizację ... oczywiście zgodnie z zasadami prawda leży po środku ... ale pęd człowieka do nauki nigdy nie wynikał z "wiary" ... raczej z potrzeby wiedzy. Ludziom nauki wiara nie wystarczała. Biorąc pod uwagę totalną dominację Kościoła katolickiego w drugim tysiącleciu cywilizacji europejskiej nie można się dziwić, że większość naukowców była głęboko wierząca ... ale tłumaczenie tym ich osiągnięć zakrawa na absurd ...

Cóż, napiszę tak ... większość ludzi potrzebuje wiary ... po porstu nie potrafi skanalizowac swoich potrzeb w inny sposób ... czynią wszystko by tę wiarę usankcjonować i nie ma się co temu dziwić. Nie czyni to jednak tej wiary prawdziwą ...


Wt cze 08, 2004 21:35
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pn sty 26, 2004 16:10
Posty: 1251
Post 
Skoro nauka sama przyznaje wielkie ograniczenie ludzkiego
umysłu,to dlaczego musimy z góry piętnować to,
czego nie można uzasadnić racjonalnie,a co jest dostrzegalne
na płaszczyźnie wrażeń zmysłowo-doświadczalnych.

Do mojej mamy przyszedł po śmierci brat,by prosić o modlitwę.
Przyszedł także i drugi raz,by podziękować.Czy to da się udowodnić
racjonalnie?Oczywiście,że nie...

Zamordowano moją przyjaciółkę.Ojciec się załamał.Była jedynaczką.
Przyszła do niego,by go pocieszyć.
Była z tyłu,podczas,gdy on nie mógł się ruszyć.
Czy to da się udowodnić racjonalnie?
Ktoi w takiej sytuacji myśli o intelektualnym udowadnianiu zjawiska?

.................................................................................
Tam gdzie kończy się rozum,rozpoczyna się wiara...

_________________
www.youtube.pl/wilczeoko69


Śr cze 09, 2004 8:06
Zobacz profil
Post 
Dyskutujemy o tym samym na dwóch forach. Zatem wkleję też tu swoją wypowiedź z Katolika.


Cytuj:
Był nie do ugryzienia. Nie miałem pojęcia, jak zdefiniować jego hermetyczny sceptycyzm, jego liturgiczny cynizm, jego wzniosłe niedowiarstwo, które kazały mu uznawać dostojeństwo każdego zabobonu, choć nim zarazem pogardzał


Wahadło Foucaulta, 'Złote Runo' Eco

Aczkolwiek cytat nie bardzo Was opisuje. Z pewnością hermetyczny sceptycyzm, możliwe, że liturgiczny cynizm, ale na pewno nie wzniosłe niedowiarstwo.

Nigdy nie mówilibyście jak ów Aglie:

Cytuj:
Czy wyglądam na człowieka łatwowiernego? Przyglądam się im chłodnym okiem, ze zrozumieniem, z zainteresowaniem, z jakim teolog może patrzeć na neopolitańskie tłumy, wrzeszczące w oczekiwaniu cudu świętego Januarego. Te tłumy są potwierdzeniem wiary, głębokiej potrzeby, i teolog będzie krążył wśród tych spoconych i zaślinionych ludzi, ponieważ może spotkać wśród nich świętego, który sam siebie nie zna, nosiciela prawdy wyższego rzędu, który jest w stanie rzucić pewnego dnia nowe światło na tajemnicę Trójcy Świętej. Ale Trójca Święte to nie święty January


Nie. Tego jeszcze w Was nie ma.

Podejrzewam jednak, że wylewacie dziecko z kąpielą. Zamknięci w ograniczonej przez swą naturę metodzie poznania, nie pozwalacie sobie na ryzyko.
Jest to przesadnie ograniczone.


Śr cze 09, 2004 8:36
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lis 29, 2003 12:52
Posty: 1364
Post 
Piotrze, może jeszcze raz, bo najwyraźniej nie zrozumiałeś. Nie posiadamy narzędzi które umożliwiły by nam ekstrakcję wiedzy ze środowiska poza narzedziami naukowymi. Wiara to interpretacja zjawisk z pominięciem narzedzi naukowych i jako taka nieweryfikowalna i bezwartościowa ... tu nie chodzi o ryzyko tylko o zdolność percepcji. Jeżeli zaczniesz wrzucać śmieci do uporządkowanego pokoju to po chwili będziesz miał śmietnik a z porządku nic nie zostanie ... tak trudno to zrozumieć ?


Śr cze 09, 2004 9:46
Zobacz profil
Post 

Dyskusję dokończmy TU


Śr cze 09, 2004 10:18

Dołączył(a): Pt lis 14, 2003 18:48
Posty: 217
Post 
Bardzo interesujący artykuł na temat nauki, a konkretniej tłamszenia nowych odkryć naukowych, które nie są zgodne z ogolnie przyjetymi w nauce teoriami jest w najnowszym czasopiśmie " NEXUS" (maj - czerwiec 2004).

Artykuł pt. " Tłamszone odkrycia w fizyce" .

Mowa w nim m.innymi o tzw. skandalu z zimna syntezą - (niskoenergetyczne reakcje jądrowe).


P.S.

Mam prośbę. Jeżeli ktoś zna polskojezyczne forum o islamie to prosze o podanie adresu.


Śr cze 09, 2004 17:31
Zobacz profil
Post 
Dobra rada:
Przerzuć się z bełkotliwego Nexus'a, na Świat Nauki lub Wiedzę i Życie.


Śr cze 09, 2004 18:27

Dołączył(a): Pt lis 14, 2003 18:48
Posty: 217
Post 
Dzięki za radę PTR
Wyobraź sobie ,że również czytuję "Swiat Nauki" oraz "Wiedzę i Zycie".
Nie wiem tylko czy czytałes ten artykuł , o którym mówię w "Nexusie",jeśli nie to przełam swoje uprzedzenie i go przeczytaj.


Śr cze 09, 2004 20:05
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lis 29, 2003 12:52
Posty: 1364
Post 
Skoro przenieśliśmy dyskusję z tego wątku na katolika to może tutaj zajmiemy się czymś innym co Piotrze ? :D

Czytałeś w "Świecie Nauki" artykuł o teorii strun ? Co o tym myślisz ... ?


Śr cze 09, 2004 20:20
Zobacz profil
Post 

Ja prawdę mówiąc miałem kupione dwa pierwsze numery Neuxsa. Było to sześć lat temu. Nie byłem wtedy zachwycony. To właściwie /było/ paranormalne pismo.
Mogę jednak sobie pisemko znowu raz kupić i zobaczyć co tam jest.
Aniu - jeśli poziom nie wzrósł, opiszę tu swoje wrażenia :)
Kupię zatem Nexusa w ciągu tygodnia.

-----
Wszedłem sobie właśnie na stronkę Nexusa. UFO --- jak miło :-D
A kwartalnik UFO jeszcze jest wydawany? :shock: Kurcze, aż ciekaw jestem co teraz tam wymyślają :D aż chciałoby się z nimi popolemizować :D:D
A zajrzyj tu Aniu:
http://www.forum.wiara.pl/viewtopic.php?t=598



Ostatnio edytowano Śr cze 09, 2004 21:22 przez Anonim (konto usunięte), łącznie edytowano 1 raz



Śr cze 09, 2004 20:23
Post 

A nie. Mimo że sam Ani polecałem Świat Nauki sam go od dwóch miesięcy nie czytałem. Niemniej teoria strun wystąpiła już nawet w Krótkiej historii... Hawkinga. Nie jest to więc jakaś szczególna nowość.

Nie zmienia to faktu, że musiałbym się w to wgryźć by móc właśnie o tym rozmawiać.

Tak więc kupię od razu też Świat Nauki. W każdym razie kobieta w kiosku przeżyje głęboki, estetyczny wstrząs, bo klient kupujący zarazem Świat Nauki i Nexus to wyjątkowo nie częsty przypadek.

Nie Marcinie. Nie rozumiem teorii strun. Zobaczymy.
Jak rozumiem obiecujesz sobie wiele po tej teorii ;-) Uprzedzam, że fizycy /wyjątkowo teistyczna grupa naukowców/ tę teorię też znają :-D .



Śr cze 09, 2004 20:59
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz kwi 08, 2004 9:28
Posty: 42
Post 
Witam
Zapraszam was na stronę która porusza te kwestie
http://www.potop-exodus.w.interia.pl
i oczywiście do mnie,
tam też jest forum :)

_________________
"lecz ja będę oczekiwał Pana, Boga mojego zbawienia" Micheasz 7.7


Śr cze 09, 2004 21:21
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lis 29, 2003 12:52
Posty: 1364
Post 
Czy ja wiem Piotrze ... na tym poziomie fizyki teizm nie ma większego znaczenia (naprawdę nie wiem w którym miejscu należało by upchać "Boga") ... Co do teorii strun to wprowadza ona nową stałą ... minimalną długość. A to wyklucza istnienie osobliwości pierwotnej ... to po prostu ciekawe ... :D Wskazywało by bardziej na cykliczność narodzin i śmierci wszechświata ...


Śr cze 09, 2004 22:45
Zobacz profil
Post 

acha,
Umieszczę pytanie w kilku miejscach w internecie, na kilku astronomicznych forach. Jak będzie coś ciekawego, to dam znać. :)


Śr cze 09, 2004 23:07
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 238 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5 ... 16  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL