Po co komu kościół skoro Bóg jest wszędzie?
Autor |
Wiadomość |
Interek
Dołączył(a): Śr wrz 08, 2004 14:51 Posty: 2
|
 Po co komu kościół skoro Bóg jest wszędzie?
Po co komu kościół skoro Bóg jest wszędzie? Zastanawialiście się kiedyś nad tym? Ja na przykład wolę się sam pomodlić w domu. Przemyślenia, szukanie Boga oraz analizowanie samego siebie przebiegają przecież indywidualnie... Wspólnota w tym przeszkadza.
|
Śr wrz 08, 2004 16:55 |
|
|
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Tego jednak nie powiedział sam od siebie, ale jako najwyższy kapłan w owym roku wypowiedział proroctwo, że Jezus miał umrzeć za naród, a nie tylko za naród, ale także, by rozproszone dzieci Boże zgromadzić w jedno.
(Ew.Jana 11:51-52)
Mamy się jednoczyć wokół nauki Chrystusa. A jak mamy ją poznać i przekazywać jeżeli nie gromadzimy się wspólnie ?
|
Śr wrz 08, 2004 18:06 |
|
 |
Julia
Dołączył(a): Śr cze 30, 2004 16:24 Posty: 3075
|
"Tam gdzie dwoch lub trzech zgromadzi sie w imie moje, tam Ja jestem posrod nich"
myśle, ze nie potrzeba tego komentowac 
_________________ Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie...
|
Śr wrz 08, 2004 19:55 |
|
|
|
 |
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
Zastanawiałam się nad tym kiedyś dosyć czesto, Interku
W ciągu kilku lat znalazłam odpowiedź
1. Kościoł jest mi potrzebny, bo tylko tam mogę przyjąć Sakramenty, tak niezbędne do życia ( zwłaszcza Eucharystia i Sakrament Pokuty )
Tego w tzw. cichej izdebce i samotności nie jestem w stanie osiągnąć.
2. Pan Bóg działa przez ludzi, mówi do mnie przez ludzi, a Kościoł tworzą przecież ludzie. Nie zrozumiem siebie nie słuchając innych. Nie będę się rozwijać nie słuchając innych.
To dla mnie 2 najważniejsze sprawy, które utwierdziły mnie w tym, że Kościół jest mi jednak potrzebny i niezbędny
Pozdrawiam 
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
Śr wrz 08, 2004 22:27 |
|
 |
Gość
|
rozalka napisał(a): 1. Kościoł jest mi potrzebny, bo tylko tam mogę przyjąć Sakramenty, tak niezbędne do życia ( zwłaszcza Eucharystia i Sakrament Pokuty ) Tego w tzw. cichej izdebce i samotności nie jestem w stanie osiągnąć. Niezbędne do życia  ?? Możesz to rozwinąć Rozalko?  Większość ziemskiej populacji obywa się bez sakramnetów - uważasz ich za zombie? Tak dodatkowo na marginesie zapytam - nie masz chyba nic przeciwko cichym izdebkom?? Cytuj: 2. Pan Bóg działa przez ludzi, mówi do mnie przez ludzi, a Kościoł tworzą przecież ludzie. Nie zrozumiem siebie nie słuchając innych. Nie będę się rozwijać nie słuchając innych. Więc pustelnicy wg. Ciebie to ludzie nie rozwijający się? Czy spotkania w kościołach (budynkach), bo o nich tu chyba mowa, są jedyną możliwością gdzie możesz słuchać innych i dzięki temu siebie rozumieć? Czy tylko wtedy rozumiesz siebie gdy słuchasz innych? Chodzi o śpiew, wypowiadanie formuł liturgicznych, wtedy to słuchasz innych w kościele. Poza kościołem nie masz możliwości słuchania innych? Cytuj: To dla mnie 2 najważniejsze sprawy, które utwierdziły mnie w tym, że Kościół jest mi jednak potrzebny i niezbędny 
Doprawdy zamurowało mnie. Nie wierzę Ci po prostu. Nie wierzę aby Rozalka z pełną świadomością utwierdziła się w przekonaniu, że kościół jest jej potrzebny i niezbędny na podstawie tych dwóch przedstawionych przez nią punktów. Znów na marginesie zapytam - Rozalko - do tych dwóch punktów dochodziłaś kilka lat  !!
Z tego co mówisz wynika, że przekonana o potrzebie i niezbędności byłaś już przd tymi kilkoma latami, w których szukałaś odpowiedzi w celu utwierdzenia się w tym przekonaniu. Powiedz, skąd to wcześniejsze przekonanie się wzięło?
Pozdrawiam serdecznie
|
Cz lis 04, 2004 15:11 |
|
|
|
 |
rozalka
Moderator
Dołączył(a): Pt mar 19, 2004 19:24 Posty: 3644
|
old spirit napisał(a): Niezbędne do życia  ?? Możesz to rozwinąć Rozalko?  Większość ziemskiej populacji obywa się bez sakramnetów - uważasz ich za zombie? Dziwisz mi się? Wnioskuję więc że inaczej rozumiemy słowo "życie"  Cytuj: Więc pustelnicy wg. Ciebie to ludzie nie rozwijający się? Czy spotkania w kościołach (budynkach), bo o nich tu chyba mowa, są jedyną możliwością gdzie możesz słuchać innych i dzięki temu siebie rozumieć? Czy tylko wtedy rozumiesz siebie gdy słuchasz innych? Chodzi o śpiew, wypowiadanie formuł liturgicznych, wtedy to słuchasz innych w kościele. Poza kościołem nie masz możliwości słuchania innych? Zupełnie nie tak mnie zrozumiałeś Dobrze wiesz old, że człowiek jest istotą społeczną i staje się sobą dzięki innym. Wiesz dobrze, że człowiek potrzebuje innych ludzi, by mógł sie rozwijać. To pytanie o pustelników jest tutaj zupełnie z innej beczki i jest po prostu nie na temat. A może Ty słuchasz tylko siebie old? Nio tak. To by nawet pasowało. Dziwisz się komuś, kto potrzebuje innych, by się rozwijać? Moze uważasz to za ograniczenie?  Dla mnie to normalna sprawa  Nie rozumiem doprawdy skąd się u Ciebie wzięło to wspomnienie o śpiewach i formułach liturgicznych  Przecież nawet o tym nie wspomniałam. Kojarzysz Kościoł tylko z Mszą Święta i śpiewami? Tak jak wcześniej wspomniałam, Kościoł to ludzie... Cytuj: Doprawdy zamurowało mnie. Nie wierzę Ci po prostu. Nie wierzę aby Rozalka z pełną świadomością utwierdziła się w przekonaniu, że kościół jest jej potrzebny i niezbędny na podstawie tych dwóch przedstawionych przez nią punktów. Znów na marginesie zapytam - Rozalko - do tych dwóch punktów dochodziłaś kilka lat ? To nie wierz Tak old - zanim zrozumiałam sens własnego życia potrzebowałam kilka lat. Kilka lat buntu i miotania się z samą sobą... Cytuj: Z tego co mówisz wynika, że przekonana o potrzebie i niezbędności byłaś już przd tymi kilkoma latami, w których szukałaś odpowiedzi w celu utwierdzenia się w tym przekonaniu. Powiedz, skąd to wcześniejsze przekonanie się wzięło?
Tego pytania nie zrozumiałam, mimo że czytalam je z 10 razy. Jaśniej proszę  :P
Pozdrawiam 
_________________ Co dalej za zakrętem jest? Kamieni mnóstwo Pod kamieniami leży szkło Szło by się długo Gdyby nie to szkło, to by się szło... ♪
|
Cz lis 04, 2004 16:39 |
|
 |
Asienkka
Dołączył(a): Wt gru 23, 2003 0:41 Posty: 4103
|
old spirit napisał(a): Czy spotkania w kościołach (budynkach), bo o nich tu chyba mowa, są jedyną możliwością gdzie możesz słuchać innych i dzięki temu siebie rozumieć? Czy tylko wtedy rozumiesz siebie gdy słuchasz innych? Chodzi o śpiew, wypowiadanie formuł liturgicznych, wtedy to słuchasz innych w kościele. Poza kościołem nie masz możliwości słuchania innych?
Ojjj oldzie, najpierw musisz zrozumieć czym jest Kościół, nie taki budynek, obok którego pewnie nie raz przechodzisz  , ale Kościół - wspólnota. Wiesz ... jest Kościół i kościół  . Cytuj: ...(12) Podobnie jak jedno jest ciało, choć składa się z wielu członków, a wszystkie członki ciała, mimo iż są liczne, stanowią jedno ciało, tak też jest i z Chrystusem. (13) Wszyscyśmy bowiem w jednym Duchu zostali ochrzczeni, [aby stanowić] jedno Ciało: czy to Żydzi, czy Grecy, czy to niewolnicy, czy wolni. Wszyscyśmy też zostali napojeni jednym Duchem. (14) Ciało bowiem to nie jeden członek, lecz liczne [członki]. (15) Jeśliby noga powiedziała: Ponieważ nie jestem ręką, nie należę do ciała - czy wskutek tego rzeczywiście nie należy do ciała? (16) Lub jeśliby ucho powiedziało: Ponieważ nie jestem okiem, nie należę do ciała - czyż nie należałoby do ciała? (17) Gdyby całe ciało było wzrokiem, gdzież byłby słuch? Lub gdyby całe było słuchem, gdzież byłoby powonienie? (18) Lecz Bóg, tak jak chciał, stworzył [różne] członki umieszczając każdy z nich w ciele. (19) Gdyby całość była jednym członkiem, gdzież byłoby ciało? (20) Tymczasem zaś wprawdzie liczne są członki, ale jedno ciało. (21) Nie może więc oko powiedzieć ręce: Nie jesteś mi potrzebna, albo głowa nogom: Nie potrzebuję was. (22) Raczej nawet niezbędne są dla ciała te członki, które uchodzą za słabsze; (23) a te, które uważamy za mało godne szacunku, tym większym obdarzamy poszanowaniem. Tak przeto szczególnie się troszczymy o przyzwoitość wstydliwych członków ciała, (24) a te, które nie należą do wstydliwych, tego nie potrzebują. Lecz Bóg tak ukształtował nasze ciało, że zyskały więcej szacunku członki z natury mało godne czci, (25) by nie było rozdwojenia w ciele, lecz żeby poszczególne członki troszczyły się o siebie nawzajem. (26) Tak więc, gdy cierpi jeden członek, współcierpią wszystkie inne członki; podobnie gdy jednemu członkowi okazywane jest poszanowanie, współweselą się wszystkie członki. (27) Wy przeto jesteście Ciałem Chrystusa i poszczególnymi członkami. (28) I tak ustanowił Bóg w Kościele najprzód apostołów, po wtóre proroków, po trzecie nauczycieli, a następnie tych, co mają dar czynienia cudów, wspierania pomocą, rządzenia oraz przemawiania rozmaitymi językami. (29) Czyż wszyscy są apostołami? Czy wszyscy prorokują? Czy wszyscy są nauczycielami? Czy wszyscy mają dar czynienia cudów? (30) Czy wszyscy posiadają łaskę uzdrawiania? Czy wszyscy przemawiają językami? Czy wszyscy potrafią je tłumaczyć? (31) Lecz wy starajcie się o większe dary: a ja wam wskażę drogę jeszcze doskonalszą. (1 list do Koryntian 12:1-31)
Wspólnotę budujemy my - ludzie, a żeby taka wspólnota miała "ręce i nogi" trzeba sie spotykać, wiesz - trzeba znać tych, którzy należą do niej, budować jakieś relacje, w końcu mamy być jednością...a jak nią być, nie spotykając się?
"Liczne członki..." ...
Chrystus - Kościół - Jedno Ciało - Wspólnota - Ludzie  .
Po drugie Pan Bóg zrobił nam psikusa - jesteśmy sobie po prostu potrzebni  , taki stadny z nas gatunek  .... smutno nam samym (oczywiście zdarzają sie wyjątki, ale nie o nich pisze).
Współuczestnicząc w Eucharystii... uczymy się bycia wspólnotą.
Pozdrawiam 
_________________ Mądremu tłumaczyć nie trzeba, głupi i tak nie zrozumie.
|
Cz lis 04, 2004 17:50 |
|
 |
Wojtek37
Dołączył(a): Pt lip 11, 2003 18:46 Posty: 677
|
Kośció, to nie tylko budynek lecz wspólnota wierzących, jeśli byli by być rozproszeni po domach to za 10 lat przesta by istnieć związek braterski, za 20 lat już nikt by nie pamięta o co tak naprawdę się rozchodzi, a potem .....któż to wie?.
Kościół jako zgromadzenie wiernych przetrwał od czasów Jezusa iapostołów po dziś dzień. Nie czynimy niczego innego co czynił Jezus, z apostołami, a my tylko dalej robimy to samo co pierwsi chrześcijanie.
W domu można co najwyżej pomodlić się prywatnie.
[/list]
_________________ Bardzo mało modli się ten, co przywykł modlić się tylko wtedy, gdy klęczy
św. Jan Kasjan
|
Cz lis 04, 2004 19:21 |
|
 |
Gość
|
 myślami w górach
Ludzie, czy Wy jesteście zaślepieni, czy widzicie nadinterpretująco?
Spójrzcie raz jeszcze na początkowy, otwierający temat post Interka, przeciez jasne jest, że jemu chodziło o kościół jako budynek. Kościół pisane przez małe "k", czyli budynek. Z pewnością przeczytaliście nie jeden mój post, nie wierzę aby po przeczytaniu tych tekstów można było przypuszczac, iż nie rozróżniam kościoła od Kościoła! Jejku! Ludkowie kochani! Toż to ja przez 30 lat byłem katolikiem! O mały włos nie zostałem franciszkaninem, wcześniej długo działając w Ruchu Swiatło i Życie. Rozczytywałem się w lieteraturze katolickiej (każda książka z imprimatur), czynnie uczestniczyłem w życiu kościoła, zakręciłem się w to wszystko głeboko, po mistyczne wizje... Echhhh
Wyjeżdżam w Tatry, po powrocie wrócę także do tego wątku. Trzeba wszystko tu roztrzasnąć wnikliwie
Pozdrawiam serdecznie. Hej! Watra! Watra! Hejj! Piyknie bydzie!!
|
Cz lis 04, 2004 22:44 |
|
 |
Anonim (konto usunięte)
|
Spójrz na post Wojtka, Old  :D:D
Z niego bowiem jasno wynika, że zarówno Kosciól jako wspólnota osób wierzących, jak i budynek w którym gromadzą się osoby wierzące jest nam potrzebny ...
|
So lis 06, 2004 9:12 |
|
 |
Wojtek37
Dołączył(a): Pt lip 11, 2003 18:46 Posty: 677
|
 Re: myślami w górach
old spirit napisał(a): L Toż to ja przez 30 lat byłem katolikiem! O mały włos nie zostałem franciszkaninem, wcześniej długo działając w Ruchu Swiatło i Życie. Rozczytywałem się w lieteraturze katolickiej (każda książka z imprimatur), czynnie uczestniczyłem w życiu kościoła, zakręciłem się w to wszystko głeboko, po mistyczne wizje... Echhhh
To ciekawe - że wydało twoje życie takie kiepskie owoce, jak odejś Kod: ie od Kościoła Matki wszystkich Kościołów.
_________________ Bardzo mało modli się ten, co przywykł modlić się tylko wtedy, gdy klęczy
św. Jan Kasjan
|
Wt lis 09, 2004 18:57 |
|
 |
wiking
Dołączył(a): Pt lis 12, 2004 21:57 Posty: 2184
|
 trzeba chyba troche glebiej
Podtawa Kosciola nie jest to czy nam jest potrzebny czy nie. Ale jaki Pan Bog mial plan co do Kosciola, czyli ciala mistycznego Chrystusa, kosciol budenek jest tylko miejscem gdzie sie spotyka ten Kosciol. Podejrzewam ze problem interka nie konczy sie na scianach konkretnego budynku, bo gdyby w jego domu sie spotykal Kosciol, tam celebrowal Eucharystie, jak w pierwszych wiekach tez by mial jakies ale.
Sam Bog jest w trzech osob, my jestesmy stworzeni na obraz Boga, "calego" Boga, nie jednej z osob, mamy wiec zapisa gleboko wewnatrz potrzebe wspolnotowego przezywania kontaktu z Bogiem.
Sw. Pawel pisze w jednym ze swoich listow ze Chrystus i Kosciol to jedno, nie da sie spotykac z Chrystusem bez Kosciola. Ja nie chce oczywiscie zaprzeczac ze z kazdym Pan Bog ma swoj osobisty dialog, ani nie mowa o zbawieniu ludzi poza Kosciolem (co i tak odbywa sie przez Kosciol).
Najpelniejsza modlitwa ktora otzrymalismy od Jezusa Chrystusa to Ojcze Nasz, nie moj tylko nasz, wiec kazda modlitwa nawet w swoim pokoju to modlitwa Kosciola, ale zostalismy stworzeni tak ze nam potrzeba zewnetrzynych znakow.
Musze konczyc narazie, ale przeciez niebo to bedzie, coraz wieksze poznawanie Boga i coraz wieksza jednosc z Nim i z innymi ludzmi. Kosciol jawi sie wiec jako przedsionek nieba.
Z drugiej strony pieklo to wieczna samotnosc, wniosek moze sie nasuwac sam 
|
Pt lis 12, 2004 23:18 |
|
 |
Gość
|
 [b]K[/b]ościół, [b]k[/b]ościół vs [b]PRZYRODA[/b]
rozalka napisał(a): old spirit napisał(a): Niezbędne do życia  ?? Możesz to rozwinąć Rozalko?  Większość ziemskiej populacji obywa się bez sakramnetów - uważasz ich za zombie? Dziwisz mi się? Wnioskuję więc że inaczej rozumiemy słowo "życie"  Ok. Przedstaw więc co Ty rozumiesz przez słowo 'życie'. Uważasz mnie i kilka milardów ludzi, którzy nie są chrześcijaninami za zombi?? My nie żyjemy wg Ciebie?? Żeby można powiedziec o sobie, że się żyje - trzeba być chrześcijaninem, a już najlepiej katolikiem ? Rozalka napisał(a): old spirit napisał(a): Więc pustelnicy wg. Ciebie to ludzie nie rozwijający się? Czy spotkania w kościołach (budynkach), bo o nich tu chyba mowa, są jedyną możliwością gdzie możesz słuchać innych i dzięki temu siebie rozumieć? Czy tylko wtedy rozumiesz siebie gdy słuchasz innych? Chodzi o śpiew, wypowiadanie formuł liturgicznych, wtedy to słuchasz innych w kościele. Poza kościołem nie masz możliwości słuchania innych? Zupełnie nie tak mnie zrozumiałeś Dobrze wiesz old, że człowiek jest istotą społeczną i staje się sobą dzięki innym. Wiesz dobrze, że człowiek potrzebuje innych ludzi, by mógł sie rozwijać. To pytanie o pustelników jest tutaj zupełnie z innej beczki i jest po prostu nie na temat. Jest jak najbardziej na temat poniewaz pustelnicy to także ludzie i co jakiś czas można się znimi kontaktowac, przecież Twój Kościół naucza, że wszyscy bez wyjątku tworzą Kościół, pustelnicy nie są z tego wyłączeni, a potrafią obejść się bez innnych ludzi, więc Bóg do nich nie przemawia Twoim zdaniem  Otóż oni (najczęściej) przebywają w prawdziwej Świątyni Boga - na łonie natury, w warunkach przyrody. Pustelnik to ktoś, komu do budowania miłości, do doświadczania jej nie są już potrzebni ludzie, on tworzy te wartości poprzez egzystencję na łonie natury. Nie każdy może zostać pustelnikiem, nie każdy ma ku temu odpowiednie predyspozycje, cechy temperamentu, charakteru. Zdecydowana większość ludzi nie ma takich potrzeb, a prawdziwi pustelnicy - jak najbardziej (prawdziwi czyli Ci, którzy z pełną świadomością, wychodząc na przeciw swoim wewnętrznym potrzebom uczynili taki krok). Oni wg. Twojej wiary także są cześcią Waszego Kościoła. Ogólna tendencja populacji do życia wspólnotowego niczego tutaj nie przekreśla. Pytanie o pustelników więc nie jest zupełnie z innej beczki. Cytuj: A może Ty słuchasz tylko siebie old? Nio tak. To by nawet pasowało. Dziwisz się komuś, kto potrzebuje innych, by się rozwijać? Moze uważasz to za ograniczenie?  Dla mnie to normalna sprawa  To by nawet pasowało?? Próbujesz wniknąć w meandry mojego skomplikowanego jestectwa?  Nie mogę słuchać tylko siebie, nie mam pustelniczych potrzeb, a nawet oni tylko siebie nie słuchają, zauważ, że nie od razu zostaje się pustelnikiem. Wsłuchuję się w naturalne, prawdziwe potrzeby, nie wdrukowane, nie zakodowane - potrzeby uniwersalne dotyczące wszystkich ludzi. Inni jak najbardziej potrzebni są ku temu by doświadczać i tworzyć wartości o których niejednokrotnie wspominałem, lecz nie wszystkim inni są potrzebni (vide pustelnicy). Dla mnie i jedno i drugie to normalna sprawa. Cytuj: Nie rozumiem doprawdy skąd się u Ciebie wzięło to wspomnienie o śpiewach i formułach liturgicznych  Przecież nawet o tym nie wspomniałam. Kojarzysz Kościoł tylko z Mszą Święta i śpiewami? Tak jak wcześniej wspomniałam, Kościoł to ludzie... Doprawdy nie musisz tłumaczyć mi czym jest Kościół wedle Twojej wiary. Ty nie wspomniałaś o śpiewach, itd., ale ten wątek dotyczy kościoła jako budynku oraz relacji człowiek-Bóg, pierwotny post "interka" dobitnie o tym świadczy. Niestety Twój post w takim razie powinien zostać zdjęty lub co najmniej przeniosiony lub wycięte jego fragmenty w których piszesz nie na temat  Cały problem może polegać w tym, że nie próbujecie zroumieć, założyć, czy też przypomnieć sobie, że wśród nas mogą egzystować potencjalni pustelnicy (vide interek?) Cytuj: Tak old - zanim zrozumiałam sens własnego życia potrzebowałam kilka lat. Kilka lat buntu i miotania się z samą sobą... Powiedz mi więc - co rozumiesz lub co miałaś na myśli mówiąc "nie będę rozwijać się nie słuchając innych"? Chodzi Ci o życie wg. czegoś co dyktują Ci inni? A sama nie możesz dojść do sedna, do tego co w życiu jest najważniejsze? Do dziś pamiętam gdy jeszcze jako mały dzieciak siedząc w ławie salki katechetycznej słuchałem donośnych, stanowczych słów katechetki - "każdy człowiek ma wyryte 10 przykazań w sercu". Jak dla mnie, każdy człowiek przejawia naturalne potrzeby tworzenia pozytywnych wartości emocjonalnych poprzez interakcje z otoczeniem, gdzie najważniejszym jego elmentem jest człowiek. Człowiek jest najważniejszym elementem w przyrodzie dla drugiego człowieka, ponieważ to właśnie dzięki interakcjom z inymi ludźmi najprościej, najszybciej, odpowiednio najspecyficzniej możemy tworzyć tzw. ciepłe uczucia, które prowadzą do doświadczania miłości. Interakcje z przyrodą także mogą dać nam te wartości lecz tutaj sprawa trochę się komplikuje z powodu odmienności gatunkowej, nie jest to jednak niemożliwe (pustelnicy doskonale rozwiązują ten problem, ja, jako, że nie lubię problemów - nie jestem pustelnikiem  ). W obecnych warunkach gdy mamy do czynienia z efektami zakłócenia naturalnej drogi pozyskiwania miłości na rzecz pozyskiwania nienawiści - przyroda jest bezcennym tonizatorem i źródłem pozyskiwania wspomnianych wartości, więc ze szczególnym pietyzmem powinniśmy o nią dbać. Kościoły niestety (budynki) nie są zamiennikiem przyrody, to nienaturalna atrapa, która nigdy nie będzie dla człowieka tym co przyroda. Budynki kościelne ze swoimi ofertami rytuałów są wobec przyrody jak kawałek przedmiotu z plastyku wobec porośniętej pierwotnym lasem góry. Rozalka napisał(a): old spirit napisał(a): Z tego co mówisz wynika, że przekonana o potrzebie i niezbędności byłaś już przd tymi kilkoma latami, w których szukałaś odpowiedzi w celu utwierdzenia się w tym przekonaniu. Powiedz, skąd to wcześniejsze przekonanie się wzięło? Tego pytania nie zrozumiałam, mimo że czytalam je z 10 razy. Jaśniej proszę  :P
Napisałaś przecież, że te dwie sprawy (punkty, które przytoczyłaś) utwierdziły Cię w przekonaniu co do niezbędności dla Twojego życia kościoła. Obecnie chyba można powiedzieć - co tego aby można żyć w ogóle - niezbędny jest Kościół, reszta to zombi, które należy wskrzesić, przywrócić do życia poprzez nawrócenie za pomocą ewangelizacji  (czyt. indoktrynacji, kodowania strachem bazując na atawizmach i archetypach, używając do tego pozytywnych wartości).
Jeśli te dwie sprawy utwierdziły Cię w przekonaniu, znaczy, że przekonana byłaś już wcześniej, przed tymi dwoma latami, które poświęciłaś na utwierdzanie się. Pytam więc po raz drugi - skąd to przekonanie się wzięło? Co do niego doprowadziło?
Pozdrawiam serdecznie.
|
So lis 13, 2004 0:52 |
|
 |
Gość
|
 eucharystia vs puszcza
Asienkka napisał(a): old spirit napisał(a): Czy spotkania w kościołach (budynkach), bo o nich tu chyba mowa, są jedyną możliwością gdzie możesz słuchać innych i dzięki temu siebie rozumieć? Czy tylko wtedy rozumiesz siebie gdy słuchasz innych? Chodzi o śpiew, wypowiadanie formuł liturgicznych, wtedy to słuchasz innych w kościele. Poza kościołem nie masz możliwości słuchania innych?
Ojjj oldzie, najpierw musisz zrozumieć czym jest Kościół, nie taki budynek, obok którego pewnie nie raz przechodzisz  , ale Kościół - wspólnota. Wiesz ... jest Kościół i kościół  . Eeechhhh. Znów to samo... Wiem Asienkko, wiem, co Ci wpojono, w co zawierzylaś, jakie jest stanowisko KRzK w tej kwestii. Co do przechodzenia obok tych budynków, tak, niestety nie raz muszę przechodzić obok, ponieważ mieszkam w mieście. A w polskich miastach nietrudno napotkać na budynki kościelne i jakże wspaniałe przykościelne  Na wsiach także nietrudno  Cytuj: Wspólnotę budujemy my - ludzie, a żeby taka wspólnota miała "ręce i nogi" trzeba sie spotykać, wiesz - trzeba znać tych, którzy należą do niej, budować jakieś relacje, w końcu mamy być jednością...a jak nią być, nie spotykając się?  "Liczne członki..." ... Jestem gorącym zwolennikiem powoływania do życia różnorodnych wspólnot, a już wspólnot ekologicznych w szczególności. Jak dla mnie to przyroda jest Światynią Boga, Świątynią Duszy i żaden zapis sądowy powołanej religijnej struktury nie daje mi więcej niźli przyroda, przeciwnie - nic mi nie daje. By być wespół z innymi ludźmi o podobnych poglądach, wystarczy, że z nimi będę, nie muszę zakładać ku temu religii. Natomiast życie w bliskości (ekologiczne wioski np.) z tymi ludźmi jest nad wyraz pożądane. Tak oto pojmuję istotę i potrzebę realizowania życia wspólnotowego. Być jednością w rozumieniu, że wszyscy kroczą naturalną drogą, czyli pozyskują pozytywne emocje poprzez interakcje z otoczeniem - zgadzam się jak najbardziej. Cytuj: Po drugie Pan Bóg zrobił nam psikusa - jesteśmy sobie po prostu potrzebni  , taki stadny z nas gatunek  .... smutno nam samym (oczywiście zdarzają sie wyjątki, ale nie o nich pisze). Bóg psikusów ludziom nie robi. Jesteśmy sobie potrzebni (po pewnym czasie nie każdy już potrzebuje innych), to wynika z naszej natury, ściśle zaprogramowanej, "założonej" w Niebie (skracam i spłycam). Cytuj: Współuczestnicząc w Eucharystii... uczymy się bycia wspólnotą.
To już przejaw Twoich kodów, które sobie zaaplikowalaś pod naciskiem. Dalece bardziej do życia wspólnotowego przyucza nas współegzystencja w warunkach przyrody, w takiej np. wspólnocie ekologicznej, gdzie wspólnie musimy dbać o to, by przetrwać. Jakoś nie widać by "spotykanie się przy eucharystycznym chlebie" uczyło "bycia wspólnotą". Żyję wśród katolików, w kraju gdzie mówi się, iż jest katolickim - nie wiadć tego co mówisz i to nie znaczy, że ja nie widzę - fakt jest taki, że co raz więcej tutaj podziałów, szwindli, przekłamań, przekrętów, afer, wszechogarniającego tandetyzmu, nijakości, zawiści, nieprzychylności, nieżyczliwości, mc'donaldsów, biedy, bezrobocia, złodziejstwa, kościołów jako domów mody i czerwcowy przyjazd "białego papy" tego nie zmieni jak również nie zmienia i nie zmieni tego Eucharystia. Spójrzcie prawdzie w oczy.
Pozdrawiam serdecznie
|
So lis 13, 2004 1:24 |
|
 |
Gość
|
Wojtek37 napisał(a): Kośció, to nie tylko budynek lecz wspólnota wierzących, jeśli byli by być rozproszeni po domach to za 10 lat przesta by istnieć związek braterski, za 20 lat już nikt by nie pamięta o co tak naprawdę się rozchodzi, a potem .....któż to wie?. Nikt by nie pamiętał o co tak naprawdę się rozchodzi? O czym mówisz i co poprzez to rozumiesz? Wiesz o czym mówisz w ogóle, zastanowiłeś się nad tym głębiej? Cytuj: Kościół jako zgromadzenie wiernych przetrwał od czasów Jezusa iapostołów po dziś dzień. Nie czynimy niczego innego co czynił Jezus, z apostołami, a my tylko dalej robimy to samo co pierwsi chrześcijanie.
A skąd ta pewność? Możesz to uzasadnić jakoś?
Pozdrawiam
|
So lis 13, 2004 1:31 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|