Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pt maja 03, 2024 11:23



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 53 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona
 Wartości wolne od dogamatyzmu. Mój wyznacznik postępowania. 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): N lip 25, 2004 0:50
Posty: 35
Post 
Teofilu - masz racje - dziękuję Ci za zwrócenie mi na to uwagi.


Wt wrz 14, 2004 18:18
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn cze 01, 2009 10:00
Posty: 5103
Post Re: Esencja życia, a drugi plan, którego uwypuklanie wypacza
No a ja tak sobie - czekając cierpliwie ( z natury lub musu ;)) na odpowiedź olda - czytam jego "rozmowę" z elką i zastanawiam się czy nazwać to protekcjonalnym pretensjonalizmem czy też pretensjonalnym protekcjonalizmem jakim "wyzwolony" ateista raczy darzyć "zagubioną" owieczkę dalej pozostającą pod wpływem KK ;)

Podstawowe błedy w rozumowaniu zostawmy jednak na czas kiedy będzie odpowiedź :)


Wt wrz 14, 2004 23:56
Zobacz profil
Post 
"Chrystus zmartwychwstał..... a oni mu uwierzyli".
Uwierzyli, bo mieli niezbity dowód - pusty grób.
Uczniowie Jezusa głosiłi zmartwychwstanie w Jerozolimie, gdzie każdy mógł iść i sprawdzić, czy grób jest pusty. Gdyby było inaczej, byłby to definitywny koniec rodzącemu się chrześcijaństwa.
Dlatego też kapłani wiedząc, że grób jest pusty, usiłowali przeinaczyć prawdę, tłumacząc, że uczniowie wykradli ciało, czym potwierdzili fakt pustego grobu.
Jezus został pochowany w grobie Józefa, bogatego Żyda. Grób był wykuty w skale a wejście zasłanione kamieniem - z tym, że był to specjalnie toczony kamień o wadze 1,5-2 ton, zaklinowany, osadzony w wyżłobieniu w kształcie koryta pochylonego w kierunku wejścia do grobu. Gdy klin został usunięty, okrągły kamień przetaczył się na wyznaczona pozycję zamykając wejscie do grobu.
Aby odtoczyć kamień i otworzyć grób musiało to robić ok. 20 mężczyzn.
Grób był strzeżony przez straż rzymską w liczbie 12-16 osób - najlepsze, doborowe oddziały wojska, a za niedopilnowanie groziły okrutne męczarnie, zakończone ukrzyżowańiem głową w dół.
Nikt z logicznie myślących nie uwierzy, że niepostrzeżenie 20 osób zakradło się do grobu, uśpiło w jakiś ponadnaturalny sposób staże i wykradło ciało Chrystusa.
Dlaczego żołnierze pilnujący grobu nie zostali ukarani i straceni wg obowiazujących zasad, wręcz odwrotnie kapłani nagrodzili ich za potwierdzenie kłamstwa.
Wspólcześni Izraelici i rzymianie byli bezradni wobec zaistniałego faktu, posłużyli sie kłamstwem, które w efekcie potwierdza zmartwychwstanie Jezusa.


Śr wrz 15, 2004 9:35
Post Re: Esencja życia, a drugi plan, którego uwypuklanie wypacza
saxon napisał(a):
No a ja tak sobie - czekając cierpliwie ( z natury lub musu ;)) na odpowiedź olda - czytam jego "rozmowę" z elką i zastanawiam się czy nazwać to protekcjonalnym pretensjonalizmem czy też pretensjonalnym protekcjonalizmem jakim "wyzwolony" ateista raczy darzyć "zagubioną" owieczkę dalej pozostającą pod wpływem KK ;)

Podstawowe błedy w rozumowaniu zostawmy jednak na czas kiedy będzie odpowiedź :)


Niestety. Nie trafił ksiądz w powyższym tekście ani razu. Jak można zarzucać komuś protekcjonalizm, samemu - z własnej woli - tkwiąc w strukturach nasyconych protekcjonalizmem?? W żadnym moim tekście nie wywyższam się nad nikogo i nikogo z góry nie traktuję. Posługuje się ksiądz zwykłym pustosłowiem, przypominam, że do stawiającego zarzut należy udowodnienie go. Proszę wykazać, które to niby moje teksty można zaliczyć do protekcjonalnych, uważam, że nie muszę przypominać o rzetelności dowodzenia (przede wszystkim chodzi o zachowanie wartości kontekstowej tekstów).

Jeśli ja miałbym bym być pełen pretensji, nienaturalny (o zgrozo) i wymuszony, a także wywyższający się nad innych, wyniosły, to w jakie ocenowe, klasyfikacyjne ramy wepchnąć poniższe teksty (pogrubienia i podkreślenia są moje):

PTRqwerty napisał(a):
Litości za taki opis, ale mniej więcej widać o co Ci chodzi.


PTRqwerty napisał(a):
Z uwagi na to, że być może faktycznie więcej masz do powiedzenia niż by to wyglądało po tak skonstruowanym wątku, proponuję jednak tworzenie tematów małych.


PTRqwerty napisał(a):
Wszystko co napisałeś zapewne można by ująć w kilku zdaniach i byłoby to jaśniejsze dla odbiorcy. Rozumiem jednak potrzebę wygadania się


PTRqwerty napisał(a):
Nie zamierzam pisać co faktycznie myślę o kimś kto tak układa swoje myśli : )


PTRqwerty napisał(a):
:lol: Piękne źródło sobie znalazłeś informacji o katolicyzmie. Może sobie jakąś byś czasem książkę przeczytał, co? :lol:


PTRqwerty napisał(a):
Na razie to tylko bełkot.


PTRqwerty napisał(a):
No, ale gdyby tak było, to przestałbym umieć korzystać z komputera i nie mógłbym Ci na Twoje banialuki teraz odpisać.


PTRqwerty Pugowi napisał(a):
Jeszcze nie. Nie przekonałem Ciebie. Człowiek pokonany, to jeszcze nie jest człowiek przekonany
.

Saxon napisał(a):
[...]czekając cierpliwie [...]na odpowiedź olda - czytam jego "rozmowę" z elką [...]


Saxon w innym wątku napisał(a):
[...]pomijając dalszy bełkot... - odesyłam do tekstów[...]


Saxon Matowi w innym wątku napisał(a):
wybacz ale muszę stwierdzić w takim razie że jesteś niedouczony i musisz jeszcze wiele doczytać


PTRqwerty napisał(a):
Cienkie to. Dalej nie czytałem.


A Saxon m.in na to:
Cytuj:
PTR , masz rację :)


o. Michal Ap napisał(a):
Ależ to pokrętne!


Saxon na to:

Cytuj:
Wystarczy trochę się poduczyć... logiki na przykład... wtedy się wyprostuje :D


Saxon napisał(a):
Może więc zajmiemy się faktami i dokumentami, a nie plotkami lub "sensacyjkami" na Dicsovery?


Oczywiście nie przeczytałem wszystkich postów księdza i innych katolików. Do czego żywię niby pretensje wg. księdza? Przedstawiam swój (i nie tylko) punkt widzenia, niczego na nikim nie wymuszam, ani też niczego nie żądam, nie jest moim celem kogoś przekonywać na siłę do czegokolwiek. Wyjaśniam, odpowiadam, przedstawiam swoje poglądy.

Cytuj:
[...]jakim "wyzwolony" ateista raczy darzyć "zagubioną" owieczkę dalej pozostającą pod wpływem KK ;)


Bardzo szybko ucieka się ksiądz do klasyfikowania kogoś a priorii. Aprioryzm ten wynikać musi albo z niezaznajomienia się z moimi niekórymi poglądami, które tu zawarłem, albo jest wymuszony na siłę po to, by wstawić jakiegoś posta, który niczego do dyskusji nie wnosi. Czy ktoś tu wspominał o pretensjonaliźmie? Jeśli ksiądz czytał moje teksty dotyczące Boga, wie ksiądz, iż wierzę w jego istnienie, jeśli mimo to sili się ksiądz na nazywanie mnie ateistą, tym samym nadaje ksiądz swojej wypowiedzi pretensjonalny stosunek unoszący się w oparach hipokryzji.

Czy ironiczne nazwanie mnie "wyzwolonym" ateistą wywiedzione jest z dokładnej analizy tego co napisałem w tym temacie i nie jest li tylko wynikiem zwykłego chciejstwa? Czasem, potrzeba potyczki z kimś, kto ma diametralnie odmienne poglądy może przybierać formy konfabulacji, dlatego zaznaczam, aby już to było dla księdza jasne - ATEISTĄ NIE JESTEM. Bardzo łatwo ksiądz zaliczył kogoś kto nie uznaje biblii do ateistów, jakby to ona była jedynym źródłem wzmianek o bogu. Biblia nie jest mi potrzebna do tego by wierzyć w boga. Nie wszystko co w niej jest zawarte odrzucam.

Prosze o rozwinięcie Twojego, Saxonie, rozumienia zwrotu <"wyzwolony" ateista> w kontekście moich tekstów. Ironia zawarta w słowach, że "raczę darzyć protekcjonalizmem zagubioną owieczke nadal pozostającą pod wpływem KK" jest jak mniemam oceną wywiedzioną w oparciu o zdrowy rozsądek, logikę myślenia i intelektualne zacięcie? Jeśli tak, proszę wykazać, iż tak jest w istocie. Proszę wykazać mój rzekomy protekcjonalizm i pretensjonalny stosunek oraz "wyzwolony" ateizm, w przeciwnym bowiem razie tekst księdza zamieszczony powyżej będzie jedynie małym świadectwem prymitywnego uprzedzenia, hipokryzji i pustosłowia.

Aby rozwiać księdza mroczne przypuszczczenia dotyczące mojego rzekomego nastawienia się na nawracanie innych do wywiedzionego z umysłu księdza "wyzwolonego ateizmu", zaznaczam, że nie mam na uwadze nakłaniania, przekonywania kogokolwiek do czegokolwiek. Apeluję także o pozostanie przy swoich wyznaniach i przekonaniach w sytuacji gdy moje poglądy wydawały by się dla kogoś sensowne i warte do zaadaptowania, lecz z różnych względów trudne do wprowadzenia w życie i ewentualnie przyczyniające się do emocjonalnego dyskomfortu, poczucia lęku i innych negatywnych fluktuacji. Lepiej trwać przy swoim, niźli adaptować coś, co miało by się stać źródłem negatywnych fluktuacji emocjonalnych u adoptującego oraz tych, którzy zaadpatownie to postrzegali by w "złym świetle".

Wg. mnie np. chrzest noworodka jest szkodliwy, lecz bardziej szkodliwym będzie przeszkadzanie żonie katoliczce w poddaniu dziecka temu rytuałowi. Lepiej chrzcić i pomagać przy tym, niźli stać się przyczyną emocjonalnej burzy w rodzinie, a nawet rozłamu.

Powyższy przykład jak mniemam wyjaśni nieco księdzu pobudki jakimi się kieruję w wyznawanym przeze mnie światopoglądzie - primo non nocere!

Pozdrawiam księdza serdecznie.

P.S Znajdę więcej czasu - odpowiem na zadane przez księdza pytanie na poprzedniej stronie. Jestem ciekaw jakie to "podstawowe błędy" w rozumowaniu przejawiłem wg. księdza.


Pn wrz 20, 2004 1:09
Post Re: Esencja życia, a drugi plan, którego uwypuklanie wypacza
Old spirit napisał:
Cytuj:
Przedstawiam swój (i nie tylko) punkt widzenia, niczego na nikim nie wymuszam, ani też niczego nie żądam, nie jest moim celem kogoś przekonywać na siłę do czegokolwiek. Wyjaśniam, odpowiadam, przedstawiam swoje poglądy.

Obiecuję Twoich tekstów nie czytać, skoro - jak twierdzisz powyżej - piszesz sobie a muzom.[/quote]


Pn wrz 20, 2004 11:52
Post Re: Esencja życia, a drugi plan, którego uwypuklanie wypacza
Teofil, Jan napisał(a):
Old spirit napisał:
Cytuj:
Przedstawiam swój (i nie tylko) punkt widzenia, niczego na nikim nie wymuszam, ani też niczego nie żądam, nie jest moim celem kogoś przekonywać na siłę do czegokolwiek. Wyjaśniam, odpowiadam, przedstawiam swoje poglądy.

Obiecuję Twoich tekstów nie czytać, skoro - jak twierdzisz powyżej - piszesz sobie a muzom.
[/quote]

Nie twierdzę, że piszę sobie a muzom, gdyby tak było nie rozpoczynałbym tego tematu na forum. Twój wniosek wywiedziony jest z niebytu lub jakichś uwarunkowań tkwiących w Twoim umyśle ;). Zauważ, że w poście rozpoczynającym wątek napisałem, że jestem ciekaw Waszych opini odnośnie moich poglądów, ciekaw jestem co o tym wszystkim myślicie. Oczekuję więc odźwięku u odbiorców. Uważasz, że dzielenie się swymi poglądami oraz chęć podjęcia dyskusji w oparciu o nie - jest pisaniem sobie a muzom? To, że nie wymuszam niczego, ani do niczego nie nakłaniam nie znaczy jeszcze, że nie oczekuję odźwięku.

[...]
Wierzę, że moje wyjaśnienia dotyczące cytowanego przez Ciebie fragmentu mojego tekstu są dla Ciebie zadowalające? Zapraszam więc do lektury, moim zamiarem nie jest pisanie sobie a muzom.

Pozdrawiam serdecznie.


Pn wrz 20, 2004 18:20

Dołączył(a): Pn cze 01, 2009 10:00
Posty: 5103
Post 
Witam :)

Oldzie – niejako „ucząc się” na Twoich postach można odpowiedzieć poniekąd w Twój sposób: :)


1. Nie wiem, czy nie zauważyłeś, czy też celowo pominąłeś „przymrużone oczko” na końcu mojego postu. Tymczasem w założeniu miała on mieć wydźwięk żartobliwy

(vide: tłumaczenie elce fragmentu Twojej wypowiedzi zakończonego takim emotikonem)

2. Wyraźnie napisałem:
- że „zastanawiam się”, a nie że „twierdzę”
- czy „nazwać to”, a nie czy „nazwać Ciebie”

Poza tym, wprawdzie podałem dwa możliwe wnioski końcowe owego „zastanawiania się” to jednak nigdzie nie wykluczyłem przecież innych możliwości – jak na przykład: „… i dochodzę do wniosku, że ani jedno, ani drugie”

Dla przykładu: „zastanawiam się, czy nazwać Karola kretynem czy idiotą… i dochodzę do wniosku, że nie jest ani pierwszym ani drugim”

(vide: Twoje pokrętne wyjaśnienia dotyczace wypowiedzi na temat PTRa)


3. Można zatem dojść do wniosku, że Twoja „histeryczna” reakcja, wobec mojej tak ogólnikowej i żartobliwej wypowiedzi świadczy o tym, że:

old spirit napisał(a):
Znów spotykam się z "typowością" pewnych fluktuacji przynależnych tej nacji. (…)Sama [tutaj wstawić „Sam] sobie coś tworzysz i potem się oburzasz, to jakaś forma szukania cierpień na siłę(echh ten katolicyzm) [tutaj wstawić: „echh ci „wyzwoleni”], czy też celowa działalność mająca na celu pokazania kogoś w złym świetle? To obojętne jakie są Towje intencje, zapewniam Cię, że rozumię je wszystkie.


4. I następnie zakończyć:

old spirit napisał(a):
Oto przykład jak pewne chciejstwa prowadzą do iluzyjnych wyobrażeń i prób stawiania innych w złym swietle. Jesteś zapewne człowiekiem wielkiej wiary, jednak popracuj nieco nad czytaniem tekstu ze zrozumieniem, bacząc na to, by emocje nie brały góry nad zdrowym rozsądkiem.



Wnioski - Jakże łatwo:

Ad.1 – Bezpiecznie wstawić „;)” żeby móc w razie czego usprawiedliwić prawie wszystko

Ad.2 – Używając odpowiednich słów, później wycofać się prawie ze wszystkiego.

Ad. 3 – Wpaść w pewne „kalki” i „schematy myślowe”

Ad. 4 – Stosując argument „ad personam” imputując rozmówcy negatywne intencje zdyskredytować go w oczach reszty dyskutantów.



Jak napisałem wyżej – można tak odpowiedzieć, ale to jak na dzisiaj jedna z wersji odpowiedzi na Twój post – inna, ta poważniejsza zapewne będzie jutro.


Pozdrawiam :)


Pn wrz 20, 2004 22:37
Zobacz profil
Post peregrynacje wokół literek i zdań ;)
saxon napisał(a):

Oldzie – niejako „ucząc się” na Twoich postach można odpowiedzieć poniekąd w Twój sposób: :)


Czy lubuje się ksiądz w takich ironicznych zwrotach ("ucząc się"), czy też chce ksiądz wywołać we mnie jakieś określone emocje, jeśli tak - to z jakich powodów? Lubi ksiądz takie karesy? ;)

Cytuj:
1. Nie wiem, czy nie zauważyłeś, czy też celowo pominąłeś „przymrużone oczko” na końcu mojego postu. Tymczasem w założeniu miała on mieć wydźwięk żartobliwy (vide: tłumaczenie elce fragmentu Twojej wypowiedzi zakończonego takim emotikonem)


Popełnił ksiądz kardynalny ( :x ) błąd. Raz ksiądz mówi o przymróżonym oczku na końcu postu ( z pewnością nieźle się to będzie czytać przez co poniektórych :x ), a potem nagle wspominasz Saxonie o fragmencie mojej wypowiedzi. Zapomnniał (?) ksiądz sprecyzować, że chodziło o jedno SŁOWO! Cóż, drobiazg :?

Cytuj:
2. Wyraźnie napisałem:
- że „zastanawiam się”, a nie że „twierdzę”
- czy „nazwać to”, a nie czy „nazwać Ciebie”


Czy można zastanawiać się nad czymś bez żadej przyczyny? Nie twierdził ksiądz, ale z powodzeniem można wnioskować, że pisanie w taki sposób SUGERUJE twierdzenie, które jak na razie jedynie "ubrane" jest w "zastanawianie się". Czyż nie? Gdybym napisał pod księdza adresem:

"Zastanawiam się czy nazwać zabiegi księdza w poczet praktyk pedofilsko gejowskich czy gejowsko-pedofilskich, który jako "wyzwolony" dewiant raczy darzyć księdza pedofila Pawłowicza pomocą przy sprzedaży jego "filmików" w internecie ;) " - to nie będę próbował tym samym przemycić pewnych treści? To asekuranckie ubieranie się w fatałaszki słówek, które to niby nie twierdzą, ale jak najbardziej sugerują, iż tak właśnie myślimy, lub próbują wzbudzić pewne oddziaływania u odbiorców tekstu.

Cytuj:
Poza tym, wprawdzie podałem dwa możliwe wnioski końcowe owego „zastanawiania się” to jednak nigdzie nie wykluczyłem przecież innych możliwości – jak na przykład: „… i dochodzę do wniosku, że ani jedno, ani drugie”. Dla przykładu: „zastanawiam się, czy nazwać Karola kretynem czy idiotą… i dochodzę do wniosku, że nie jest ani pierwszym ani drugim”. (vide: Twoje pokrętne wyjaśnienia dotyczace wypowiedzi na temat PTRa)


Wprawdzie ksiądz podał nie tyle dwa MOŻLIWE wnioski, a wnioski twierdzące ("wyzwolony ateista" oraz "raczy darzyć będącą pod wpływem KK"), dlatego właśnie proszę o wykazanie, iż są one prawdziwe.

Jeśli o PTR-a chodzi nie wypowiadałem się na jego temat, a na temat tego co on pisze, więc o żadnej pokrętności nie moze być mowy. To po pierwsze, po drugie, proszę wskazać, które z moich wyjaśnień (jeśli wciąż tak ksiądz uważa) udzielanych PTRqwerty'emu są wg księdza pokrętne, a następnie proszę wykazać, że są właśnie takie.

Cytuj:
3. Można zatem dojść do wniosku, że Twoja „histeryczna” reakcja, wobec mojej tak ogólnikowej i żartobliwej wypowiedzi świadczy o tym, że:
old spirit napisał(a):
Znów spotykam się z "typowością" pewnych fluktuacji przynależnych tej nacji. (…)Sama [tutaj wstawić „Sam] sobie coś tworzysz i potem się oburzasz, to jakaś forma szukania cierpień na siłę(echh ten katolicyzm) [tutaj wstawić: „echh ci „wyzwoleni”], czy też celowa działalność mająca na celu pokazania kogoś w złym świetle? To obojętne jakie są Towje intencje, zapewniam Cię, że rozumię je wszystkie.
4. I następnie zakończyć: Oto przykład jak pewne chciejstwa prowadzą do iluzyjnych wyobrażeń i prób stawiania innych w złym swietle. Jesteś zapewne człowiekiem wielkiej wiary, jednak popracuj nieco nad czytaniem tekstu ze zrozumieniem, bacząc na to, by emocje nie brały góry nad zdrowym rozsądkiem.


Moja reakcja jest jak najbardziej właściwa. Gdy spotykam się z próbami wtłaczania mojej osoby w ramy do których nie należę i należeć nie chcę - piszę o tym i proszę o podanie uzasadnienia, o wykazanie, iż w takich ramach tkwię.

Wypowiedź księdza do żartobliwych wcale nie należy, chyba, że mówimy o "demonicznym chichocie ;)" Ogólnikowa jest, ale także dość precyzyjna ("wyzwolony" ateista i raczący .... zagubioną owieczkę pod wpływem KK).

Co do nacji, nie czuje ksiądz podstawowej różnicy. Ja do żadnej nacji NIE NALEŻĘ, czego natomiast nie można powiedzieć o katolikach.

Jeśli zaś chodzi o tworzenie sobie czegoś, a potem zmaganie się z tym, to powyżej wykazałem, że jednak to nie ja to stworzyłem tylko ksiądz właśnie - nie jest dla mnie żadnym zmaganiem się i szukaniem cierpienia na siłę, wprost przeciwnie - postrzegam tę sytuację bardzo pozytywnie - za każdym razem gdy piszę tym podobne wyjaśnienia ćwiczę sobie czułość receptorów dotyku :D a także wprawiam się w coraz to szybszym pisaniu "na klawiaturze" :lol: .

Moje komentarze nie mają ani krztyny z prób przedstawiania kogoś w tzw. "złym świetle", niestety, teksty do których się odnoszę mówią same za siebie, wystarczy czytać z uwagą i bez rozwartej paszczy fanatyzmu (proszę nie odnosić tych słów do siebie bo będziemy tak sobie klikać przez wieczność :) , aż do zdarcia opuszków ;) )

Odarł ksiądz moje teksty nieco z kontekstu gdyż dokładnie wcześniej roztrząsałem to, do czego w cytowany przez księdza sposób się odnosilem. Moje zwroty więc są jak najbardziej uzasadnione, a ksiądz wciąż tkwi w oparach pustosłowia. Jeśli w tym miejscu zarzucisz mi Saxonie pretensjonalizm, czy też protekcjonalizm racz dokładnie uzasadnić zachowując wartośc kontekstową ewentulanie krytykowanych przez Ciebie tekstów.

Cytuj:
Wnioski - Jakże łatwo:

Ad.1 – Bezpiecznie wstawić „;)” żeby móc w razie czego usprawiedliwić prawie wszystko


Wykaź co ja mam takiego do usprawiedliwienia, bo wciąż tylko lejesz wodę Saxonie.

Cytuj:
Jakże łatwo:
Ad.2 – Używając odpowiednich słów, później wycofać się prawie ze wszystkiego.


Z czego się wycofałem? Z czego to niby muszę się wycofywać? A ksiądz - nie wycofuje się i nie usprawiedliwia emotikonem? Przyganial kocioł garnkowi, w moim przypadku jest jedno słowo, a w księdza - cały ustęp. Dotakowo wykazałem Elce, że jej wnioski były błędne, czego Ty Saxonie jak dotąd nie dokonałeś. (Czy ktoś tutaj wspominał o pokrętnych wypowiedziach?)

Cytuj:
Jakże łatwo:
Ad. 3 – Wpaść w pewne „kalki” i „schematy myślowe”


Zgadzam się. A niby to w jakie kalki i schematy popadłem ja, wg księdza? Proszę o uzasadnienie i wykazanie, że wpadłem jeśli ksiądz tak twierdzi oczywiście.

Cytuj:
Jakże łatwo:
Ad. 4 – Stosując argument „ad personam” imputując rozmówcy negatywne intencje zdyskredytować go w oczach reszty dyskutantów.


Zgadza się, lecz żadnego związku nie widzę. Proszę, jeśli ksiądz tak uważa - o wykazanie mi, że stosowałem argumenty "ad personam". Jak na razie tylko ksiądz nazwał mnie "wyzwolonym ateistą", więc wniosek, który powyżej przytoczyłeś Saxonie odnosi się chyba do Ciebie? :x

Cytuj:
Jak napisałem wyżej – można tak odpowiedzieć, ale to jak na dzisiaj jedna z wersji odpowiedzi na Twój post – inna, ta poważniejsza zapewne będzie jutro.


A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój... :)

Pozdrawiam serdecznie


Wt wrz 21, 2004 17:34

Dołączył(a): Pn cze 01, 2009 10:00
Posty: 5103
Post 
Witam :)

Zapowiedziany wcześniej drugi z możliwych sposobów odpowiedzi.


Problem 1
old spirit napisał(a):
Jak można zarzucać komuś protekcjonalizm, samemu - z własnej woli - tkwiąc w strukturach nasyconych protekcjonalizmem??

I dwa zdania dalej:
old spirit napisał(a):
Posługuje się ksiądz zwykłym pustosłowiem, przypominam, że do stawiającego zarzut należy udowodnienie go. Proszę wykazać, które to niby moje teksty można zaliczyć do protekcjonalnych, uważam, że nie muszę przypominać o rzetelności dowodzenia (przede wszystkim chodzi o zachowanie wartości kontekstowej tekstów).

a następnie sam przytacza szereg zdań właśnie z kontekstu wyrwanych

Wobec powyższego:

a) Stawiając zarzut, że struktury w których tkwię z własnej woli nasycone są protekcjonalizmem należałoby, zgodnie z własnymi słowami, rzetelnie go udowodnić.

b) Pomijając już wypowiedzi innych, przyznaję, że zdarzają mi się czasami wypowiedzi protekcjonalne czy pretensjonalne - tyle, że używanie tego jako kontrargumentu w dyskusji jest pewną formą błędu zwanego „argumentum ad hominem”

To tak jakby ktoś mówił, że nie jest złodziejem ponieważ osoba, która go o to oskarża sama kradnie.


Problem 2
old spirit napisał(a):
Jeśli ja miałbym bym być pełen pretensji, nienaturalny (o zgrozo) i wymuszony, a także wywyższający się nad innych, wyniosły…


Powyższe słowa zapewne zostały wzięte z definicji słownikowej. Zobaczmy zatem Słownik Wyrazów Obcych i Zwrotów Obcojęzycznych autorstwa Władysława Opalińskiego:

Cytuj:
pretensjonalny – nienaturalny, sztuczny, przesadny, napuszony, emfatyczny (= napuszony, nadęty, górnolotny, przesadny, wyrazisty), pełen pretensji

Cytuj:
protekcjonalny – lekceważąco, wyniośle pobłażliwy


Nie muszę zapewne tłumaczyć, że użycie określenia „pretensjonalny” nie oznacza automatycznie, iż ma się na myśli wszystkie z możliwych jego znaczeń. Dlatego pytanie typu:
old spirit napisał(a):
Do czego żywię niby pretensje wg. księdza?

uważam w tej sytuacji za pozbawione podstaw. Nie użyłem go bowiem w znaczeniu "mający pretensje"


Problem 3
old spirit napisał(a):
Proszę wykazać, które to niby moje teksty można zaliczyć do protekcjonalnych…


Dla przykładu zatem (wyróżnienia w tekście) – zgodnie z życzeniem, wraz z całym kontekstem:
old spirit napisał(a):
Znów spotykam się z "typowością" pewnych fluktuacji przynależnych tej nacji. Nie zacytowałaś buźki z przymrózeniem oka co nadało temu cytatowi wydźwięk, który wpływa na powstanie u Ciebie emocjonalnego dyskomfortu. Sama sobie coś tworzysz i potem się oburzasz, to jakaś forma szukania cierpień na siłę(echh ten katolicyzm), czy też celowa działalność mająca na celu pokazania kogoś w złym świetle? To obojętne jakie są Towje intencje, zapewniam Cię, że rozumię je wszystkie.

Słowo "łżesz" jest napisane z przymróżeniem oka, to po pierwsze, po drugie nie zarzucam Ci łgarstwa, jedynie wskazuję na taką ewentulaność , jasno to wynika z dalszej części wypowiedzi, którą pominęłaś (ech typowo pachnie), a ktora to przedstwia się następująco:


old spirit napisał(a):
Piszesz: Cytat:
gdy powyzej w taki, a nie inny sposób odnosiles sie do słów ptr-a, wystawia tobie świadectwo
. Charakterystyczne jest tutaj owe "gdy". Nie wystarczy przeczytać? Wszystko jest w poprzednich postach, byłabyś wolna od mętnych przypuszczeń. Tak, do tego co napisał PTR także w nektórych miejscach odnosiłem się w podobnym tonie, a więc - z przmróżeniem oka, bo o takim tonie mowa, tak bowiem w rzeczywistości zwróciłem się do Ciebie w tym miejscu, reszta to Twoje twory z których powstają jakieś "świadectwa".

Zwrócę uwagę jeszcze na jeden fakt. Z tego co powyżej napisałaś należy wnosić, iż nie przeczytałaś wszystkich naszych wypowiedzi, ale nie przeszkadza Ci to w zakładaniu, iż PTR nie może posługiwać się łgarstwem
w swoich tekstach odnośnie moich wypowiedzi. Zaiste, nie posługuje się, ale Ty o tym nie mogłaś wiedzieć nie czytając tych tekstów. Jak mniemam, mój zwrot z przymróżeniem oka potraktowałaś jako zarzucanie Tobie łgarstwa, ten mętny, nielogiczny wniosek (kontekst wypowiedzi bowiem przeczy takim przypuszczeniom, co powyżej wykazałem) rozwijasz dalej, zakładając, że gdy w takim tonie odnosiłem się do PTRqwerty'ego, to wystawia mi to "świadectwo". Nietrudno się domyślić, że chodzi o świadectwo świadczące o moim niskim morale(?). Oto przykład jak pewne chciejstwa prowadzą do iluzyjnych wyobrażeń i prób stawiania innych w złym swietle. Jesteś zapewne człowiekiem wielkiej wiary, jednak popracuj nieco nad czytaniem tekstu ze zrozumieniem, bacząc na to, by emocje nie brały góry nad zdrowym rozsądkiem.


old spirit napisał(a):
Znów coś pokiełbasiłaś, Elka! Cytat, który powyżej przytoczyłaś wywiedziony jest z niczego, a raczej z Twojego, uwarunkowanego pewnymi dążeniami umysłu (tylko się nie bulwersuj, umysł każdego człowieka w podobny sposób działa). Nigdzie tak nie stwierdziłaś, że w zaden sposób nie udowdnię, że zmartwychwstanie Jezusa było "rzekome" widzę, że trzymasz stały poziom, wciąż coś tworzysz sobie ponad to, co napisałaś i do tego się odnosisz. Co więc miałem w tym wypadku przemilczeć Przypomnę Ci co stwierdziłaś w związku z poruszaną kwestią:


No cóż – dla mnie to właśnie wypowiedzi zawierające wyrażenia protekcjonalne i pretensjonalne czyli inaczej, posługując się słownikiem – przesadne, napuszone oraz lekceważąco, wyniośle pobłażliwe


Problem 4
old spirit napisał(a):
Bardzo szybko ucieka się ksiądz do klasyfikowania kogoś a priorii. Aprioryzm ten wynikać musi albo z niezaznajomienia się z moimi niekórymi poglądami, które tu zawarłem, albo jest wymuszony na siłę po to, by wstawić jakiegoś posta, który niczego do dyskusji nie wnosi. Czy ktoś tu wspominał o pretensjonaliźmie? Jeśli ksiądz czytał moje teksty dotyczące Boga, wie ksiądz, iż wierzę w jego istnienie, jeśli mimo to sili się ksiądz na nazywanie mnie ateistą, tym samym nadaje ksiądz swojej wypowiedzi pretensjonalny stosunek unoszący się w oparach hipokryzji.


Piękne podsumowanie, jednakże owa wnikliwa analiza obejmująca między innymi „aprioryzm”, „pretensjonalny stosunek” „hipokryzję”, a w dalszej części postu również „chciejstwo” i „konfabulację” nie bierze pod uwagę jeszcze jednej bardzo prozaicznej możliwości – zwykłej pomyłki podczas pisania.
Trudno bowiem czytając w pierwszym poście:
old spirit napisał(a):
Różnica pomiędzy nami jest taka, że ja uważam, iż Bóg nie oczekuje ani też nie potrzebuje moich jakichkolwiek podziękowań. Oczekuje mojego powrotu ponieważ będzie to kolejnym powodem do radości. Bóg jest jeden, przyznaje i przyznaje także, że wszystkich nas kocha jednakowo. Drogi do zbawienia oczywiście Bóg nie zamyka, ponieważ taka droga nie istnieje. Nasze Dusze są doskonałe, potrzeba im tylko miłości. Powrót zapewnia kroczenie ścieżką miłości poprzez generowanie wszystkich ciepłych uczuć w oparciu o koegzystencję w środowisku i żaden kościół, religie, żadne sakramenty nie są do tego potrzebne.

świadomie twierdzić, że autor tych słów jest ateistą – i tym samym narażać się na pewne ośmieszenie.

W zamyśle określenie to miało brzmieć: > „WYZWOLONY” TEISTA”< - przepraszam więc za tę niezamierzoną „literówkę”

Problem 5
old spirit napisał(a):
Prosze o rozwinięcie Twojego, Saxonie, rozumienia zwrotu <"wyzwolony" ateista> w kontekście moich tekstów.


Nieporozumienie odnośnie „ateisty” wyjaśniłem wyżej.

Co do określenia „wyzwolony”:

Sam stwierdziłeś przecież:
old spirit napisał(a):
wszystkie wyznawane przeze mnie wartości są wolne od dogmatyzmu

old spirit napisał(a):
Należy przede wszystkim skupić się na kultywowaniu wartości moralnych, odrzucając wszystkie te kody informacyjne, którymi karmieni byliśmy od dziecka, które po dogłębnej analizie okazują się niepotrzebne by je wciąż kultywować. Ślepa wiara w to co nam przekazują rodzice czy inne osoby - to jest właśnie totalna głupota.

old spirit napisał(a):
Założenie, że wpajane nam od dziecka informacyjne kody dotyczące wyznawanej religii, czy innych systemów przekonań opartych na wierze są prawdziwe - jest głupotą. Wiara jest nieodłącznym elementem warunkującym trwanie każdego człowieka, jednak mówienie, że mamy wierzyć w to co nam wpojono używając wpajania jako argumentu świadczącego o jego prawdziwości jest stękaniem pod wpływem nacisków, jest bełkotem zniewolonego z własnej woli umysłu w oparciu o głupie założenie.

Wszystko co w konsekwencji głupich założen wprowadzane jest w życie - jest totalną głupotą. Wniosek, że to, co zostało wpojone rodzicom, zaprowadzi nas do tego co wpojone zostało pierwszym ludziom wywiedzione jest z głupiego założenia, a raczej na ślepiej wierze opartej w tym konkretnym przypadku o biblijny zapis. Jest to założenie prowadzące do uznania zapisów biblijnych jako jedynej prawdy. Takie myślenie jest zniewoleniem, skrępowaniem swojego umysłu, sciśnięciem go i zmuszeniem do obstawania przy jednym wątpliwym założeniu odrzucającym bez logicznych podstaw wszelkie inne.


Czy zatem owe słowa nie uprawniają do stwierdzenia, iż za takiego > „wyzwolonego” teistę < się uważasz? Wyzwolonego od religii, kościołów, uwarunkowań, indoktrynacji itp.


Problem 6
old spirit napisał(a):
Aby rozwiać księdza mroczne przypuszczczenia dotyczące mojego rzekomego nastawienia się na nawracanie innych do wywiedzionego z umysłu księdza "wyzwolonego ateizmu", zaznaczam, że nie mam na uwadze nakłaniania, przekonywania kogokolwiek do czegokolwiek.


Tego mówiąc szczerze nie rozumiem. Możesz zacytować moje słowa, które to potwierdzają? Nie pamiętam bowiem, abym gdziekolwiek zarzucił Ci chęć nawracania.


Tyle na teraz – reszta jak znowu będę miał chwilę czasu.

Pozdrawiam :)


Wt wrz 21, 2004 17:45
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn cze 01, 2009 10:00
Posty: 5103
Post 
PS.

A nie można było poczekać na tę drugą odpowiedź? :)

Teraz się to wszystko pomiesza :)


Wt wrz 21, 2004 17:51
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn cze 01, 2009 10:00
Posty: 5103
Post 
Witam :)

I wreszcie ostatnie zaległości.

old spirit napisał(a):
Jestem ciekaw jakie to "podstawowe błędy" w rozumowaniu przejawiłem wg. księdza.


Kilka przykładów zatem:

Dojście do takiego wniosku:
old spirit napisał(a):
Z tego co powyżej napisałaś należy wnosić, iż nie przeczytałaś wszystkich naszych wypowiedzi, ale nie przeszkadza Ci to w zakładaniu, iż PTR nie może posługiwać się łgarstwem w swoich tekstach odnośnie moich wypowiedzi.



Na podstawie:

elka napisał(a):
Cytuj:
ą i inne odpowiedzi w sposób logiczny, spójny i konsekwentny wyjaśniające zaistniałą sytuację, więc zatajasz prawdę lub łżesz


mocnych słów uzywasz, old, co w sytuacji. gdy powyzej w taki, a nie inny sposob odnosiles sie do słów ptr-a, wystawia tobie świadectwo...


jest moim zdaniem błędem formalnym non sequitur



old spirit napisał(a):
elka napisał(a):
ja wierzę, że Jezus zmartwychwstał

Ta wiara jest niepotrzebna, a jej potrzeba u niektórych wynika właśnie z wiary o ich potrzebie.

między innymi – błąd ekwiwokacji

old spirit napisał(a):
Jeśli gro środowisk naukowych przyzna w oparciu o wnikliwe badania Biblii, że gremialnie można zaliczyć ją do księgi zawierającej opisy jedynie (lub w zdecydowanej większości) historycznych faktów, do tekstów o niepodważalnej autentyczności mówiących o rzeczywistych wydarzeniach, które opisują - wtedy będzie można uznać powoływanie się na takowe teksty - rzetelną argumentacją.

błąd materialny

A tak jeszcze na marginesie:
Czym w swej istocie różni się twierdzenie:
Cytuj:
ty nie potrafisz udowodnić, ze Jezus nie zmartwychwstał

od

Cytuj:
w żaden sposób nie udowodnisz, ze zmartwychwstanie Jezusa było "rzekome"


Wydaje mi się bowiem, że w obu chodzi o to samo, chociaż wyrażone zostało to trochę innymi słowami. Tak więc, pomijając fakt, że rzeczywiście odpowiedziałeś już na nie wcześniej, pisanie o „przeradzaniu się dzięki zabiegom” czy ironicznie (no dobra – niech będzie żartobliwie) „przeistaczaniu” jest zwykłym „czepianiem się słówek".



Wracając na koniec do wiarygodności historycznej Pisma Świętego.
Biorąc pod uwagę zasady i metody jakimi posługuje się współczesna historiografia Pismo Święte, a zwłaszcza Nowy Testament jest najbardziej wiarygodnym dziełem starożytnym. Tak więc odmawiając mu owej wiarygodności historycznej trzeba by było konsekwentnie odmówić jej wszystkim innym dziełom starożytnym, takim jak na przykład „Iliada” Homera, „Historia” Herodota, „Historia” Tukidydesa, dziełom Platona i Demostenesa, „Wojna galijska” Cezara, „Historia Rzymu” Liwiusza, „Roczniki” Tacyta itp. itd.


Pozdrawiam :)


Cz wrz 23, 2004 13:37
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn cze 01, 2009 10:00
Posty: 5103
Post 
Jeszcze jedno :)

Nie za bardzo widzę na razie sens odnoszenia się do Twojego ostatniego postu. Bo przerodzi się to w „przerzucanie słówkami”. Dla przykładu wyrywkowo tylko:


A dlaczego można stawiać " ;) " na końcu wyrazu, a na końcu postu nie?

Wypowiadałeś się wielokrotnie nie tylko na temat poglądów PTRa ale również na temat jego osoby – i przykłady stwierdzeń „ad personam” możnaby wklejać…

Napisałeś: „Moja reakcja jest jak najbardziej właściwa” – a moim zdaniem nie :)

Napisałeś: „Gdy spotykam się z próbami wtłaczania mojej osoby w ramy do których nie należę i należeć nie chcę - piszę o tym i proszę o podanie uzasadnienia, o wykazanie, iż w takich ramach tkwię.” Oraz „A niby to w jakie kalki i schematy popadłem ja, wg księdza?” – w ramkach, kalkach, schematach takiego a nie innego patrzenia na katolików, Kościół, religie itp. itd.

Napisałeś: „Co do nacji, nie czuje ksiądz podstawowej różnicy. Ja do żadnej nacji NIE NALEŻĘ, czego natomiast nie można powiedzieć o katolikach.” – warto poczytać w słowniku co znaczy „nacja”.

itp.
itd.

Tyle, że na takie przepychanki nie mam ani czasu, ani ochoty. Dlatego proponowałbym skoncentrowanie się na dwóch istotnych sprawach.

1. Podania przez Ciebie innych odpowiedzi, które jak twierdziłeś, w sposób logiczny, spójny i konsekwentny wyjaśniają opisaną przez Elkę sytuację – ciągle na nie czekam.
2. Wiarygodności historycznej Pisma Świętego.


Pozdrawiam :)


Cz wrz 23, 2004 14:03
Zobacz profil
Post Erystyka ? ;)
Witam ponownie. Jakimś "cudem" ;) znaleźliśmy się w innym dziale, co troszkę utrudniło nawigację,cóż, wrócimy i do tego...

saxon napisał(a):
Problem 1
old spirit napisał(a):
Jak można zarzucać komuś protekcjonalizm, samemu - z własnej woli - tkwiąc w strukturach nasyconych protekcjonalizmem??

I dwa zdania dalej:
old spirit napisał(a):
Posługuje się ksiądz zwykłym pustosłowiem, przypominam, że do stawiającego zarzut należy udowodnienie go. Proszę wykazać, które to niby moje teksty można zaliczyć do protekcjonalnych,
uważam, że nie muszę przypominać o rzetelności dowodzenia (przede wszystkim chodzi o zachowanie wartości kontekstowej tekstów).


a następnie sam przytacza szereg zdań właśnie z kontekstu wyrwanych


Po pierwsze wyrwanie z kontekstu cytatów, które zamieściłem wcale nie narusza wydźwięku wypowiedzi . Te cytaty potwierdzają to, iż czasem ksiądz ( i nie tylko) pisze w tonie pretensjonalnym czy protekcjonalnym, sam ksiądz to przecież przyznaje. Nie rozumiem więc skąd zarzut o odzieranie z kontekstu ? Powtórzę - cataty, które zamieściłem czytane w tej formie - w niczym nie naruszają całości kontekstowej wypowiedzi, są ich elementem. Proszę mnie dobrze zrozumieć - nie mówię, że CAŁE wypowiedzi noszą znamiona protekcjonalnych i pretensjonlanych, a jedynie ich elementy. Pamiętać wciąż należy, że mówimy o TEKSTACH, nie osobach (dmucham na zimne, ponieważ jak widzę - łatwo ksiądz
utożsamia odnoszenie się do tekstów z "argumentacją" ad personam).

Saxon napisał(a):
Wobec powyższego:


Cytuj:
a) Stawiając zarzut, że struktury w których tkwię z własnej woli nasycone są protekcjonalizmem należałoby, zgodnie z własnymi słowami, rzetelnie go udowodnić.


Jak na razie tylko moja ( i nie tylko) opinia: KRzK to instytucja, której przedstawiciele (mowa głównie o hierarchach i wielu podwładnych im księży) wiele razy prezentowali swoimi wypowiedziami i zachowaniem - pretensjonalizm i protekcjonizm, takie sytuacje są dość częste w tychże strukturach.

Wyniosłość katolicyzmu ( a może tylko tych katolików, którzy nie za bardzo rozumieją samej katolickiej doktryny?) jest bardzo łatwo identyfikowana jako przejaw uzurupatorstwa do wyłączności na "jedyną słuszną prawdę".

Dowodem jest życie, współistnienie, które mówi wiele o przejawianiu się kwestii o których mówimy ze strony KRzK.

Przypuszczam, że polecanie tutaj z mojej strony odpowiedniej w tym względzie literatury spotka się z ostracyzmem z "Waszej" strony.

Saxon napisał(a):
b) Pomijając już wypowiedzi innych, przyznaję, że zdarzają mi się czasami wypowiedzi protekcjonalne czy pretensjonalne - tyle, że używanie tego jako kontrargumentu w dyskusji jest pewną
formą błędu zwanego „argumentum ad hominem”


Kontraargumentu? Proszę zauważyć, że od kilku postów nie dyskutujemy na temat. Wykazałem, że zdarzają się księdzu wypowiedzi protekcjonalne czy pretensjonalne, a więc wcześniejsze zarzucanie komuś tego jest małą hipokryzją (używanie jako kontraargumentu jest błędem „argumentum ad hominem”). Wykazywałem to tylko dlatego, ponieważ to właśnie ksiądz wstawił posta sugerując, iż moje rozmowa z Elką (którą ksiądz za romowę nie uznaje) ma z mojej strony charakter protekcjonalny czy też pretensjonalny. Obecnie ksiądz zarzuca mi to, że raczyłem wspomnieć o protekcjonalnych wypowiedziach księdza?? To następny powiew hipokryzji, ponieważ to właśnie ksiądz użył takiego "kontrargumentu", na co ja rzecz jasna odpowiedziałem. Taka jest konsekwencja wywoływania wilka z lasu ;)

Dajmy spokój z błędem logicznym argumentum ad hominem. Nie jestem w stosunku do księdza nieuczciwy, ani też do żadnego innego katolika czy jakiegokolwiek innego człowieka. Nie jest moim celem stosowanie nieuczciwych chwytów w dyskusji, abstrachuję już od tego, że przypisywanie tego błędu w stosunku do wypowiedzi mających posmak pretensjonlany czy protekcjonalny jest błędne, gdyż posmak wypowiedzi a powołanie się na poglądy uznawane przez przeciwnika (często takie, których samemu się nie uznaje) w celu uzasadnienia za ich pomocą własnej tezy - to dwie odmienne kwestie.

Umiejscawianie w swych wypowiedziach zwrotów pretensjonalno-protekcjonalnych nie mówi o poglądach, a jedynie o pewnych słównych zabiegach, ktorym można przypisywac różne przyczyny w zależności od celów jakie sobie stawia interlokutor.

Cytuj:
[...]używanie tego jako kontrargumentu w dyskusji jest pewną formą błędu zwanego „argumentum ad hominem”. To tak jakby ktoś mówił, że nie jest złodziejem ponieważ osoba, która go o to oskarża sama kradnie.


Dyskusji? To księdza post o protekcjonaliźmie i pretensjonaliźmie był elementem dyskusji? Przypominam, że przedmiotem dyskusji w tym temacie są wartości wolne od dogmatyzmu, jako mój wyznacznik postępowania, o których to pisałem w pierwszym poście i wyjaśniałem w nastepnych. A cóż ten księdza post do niej wniósł? Moim
kontrargumentem na księdza insynuacje było i jest zaprzeczenie. A
cóżby innego?? Mam może wklejać wszystkie moje wypowiedzi mimo, że już tutaj tkwią? Poprosiłem o udowodnienie mojego rzekomego protekcjonalizmu i pretensjonalizmu, ale jak dotąd nie doczekałem się
i nie doczekam, ponieważ jak mogę otrzymać coś co nie istnieje? Przy okazji zaś zwróciłem uwagę, że posłużył się ksiądz pustosłowiem i hipokryzją, zarzucając mi coś czego nie zrobiłem, samemu nie będąc od tego wolnym.

Cytuj:
Problem 2
old spirit napisał(a):
Jeśli ja miałbym bym być pełen pretensji, nienaturalny (o zgrozo) i wymuszony, a także wywyższający się nad innych, wyniosły…


Powyższe słowa zapewne zostały wzięte z definicji słownikowej. Zobaczmy zatem Słownik Wyrazów Obcych i Zwrotów Obcojęzycznych autorstwa Władysława Opalińskiego:

Cytuj:
pretensjonalny – nienaturalny, sztuczny, przesadny, napuszony, emfatyczny (= napuszony, nadęty, górnolotny, przesadny, wyrazisty), pełen pretensji
Cytuj:
protekcjonalny – lekceważąco, wyniośle pobłażliwy
Nie muszę zapewne tłumaczyć, że użycie określenia „pretensjonalny” nie oznacza
automatycznie, iż ma się na myśli wszystkie z możliwych jego znaczeń. Dlatego pytanie typu:
old spirit napisał(a):
Do czego żywię niby pretensje wg. księdza?
uważam w tej sytuacji za pozbawione podstaw. Nie użyłem go bowiem w znaczeniu "mający pretensje"


Heheh. Jeśli używa ksiądz ogólnikowego określenia by zasugerować charakter prowadzonej rozmowy, należy się liczyć z tym, iż adresat może zinterpretować to określenie zgodnie z jego znaczeniem, a w tym wypadku ze znaczeniami. Gdyby bowiem ksiądz chciał określić rozmowę jednym tylko elementem znaczeniowym pojęcia, zrobiłby to ksiądz. Wtedy dla przykładu, zdanie to mogło brzmieć tak:

[...]czytam jego "rozmowę" z elką i zastanawiam się czy nazwać to lekceważącą przesadą, czy też przesadnym lekceważeniem jakim "wyzwolony" ateista raczy darzyć "zagubioną" owieczkę dalej
pozostającą pod wpływem KK


Nie zrobił tego ksiądz, a jedynie użył określenia zawierającego kilka znaczeń nie wyodrębniając ich, a więc przypisując każde z nich przedmiotowi.

Saxon napisał(a):
Problem 3
old spirit napisał(a):
Proszę wykazać, które to niby moje teksty można zaliczyć do protekcjonalnych…


Dla przykładu zatem (wyróżnienia w tekście) – zgodnie z życzeniem, wraz z całym kontekstem:
old spirit napisał(a):
Znów spotykam się z "typowością" pewnych fluktuacji przynależnych tej nacji.

Nie zacytowałaś buźki z przymrózeniem oka co nadało temu cytatowi wydźwięk, który wpływa na powstanie u Ciebie emocjonalnego dyskomfortu. Sama sobie coś tworzysz i potem się oburzasz, to jakaś forma szukania cierpień na siłę(echh ten katolicyzm), czy też celowa działalność mająca na celu pokazania kogoś w złym świetle? To obojętne jakie są Twoje intencje, zapewniam Cię, że rozumię je wszystkie.

Słowo "łżesz" jest napisane z przymróżeniem oka, to po pierwsze, po drugie nie zarzucam Ci łgarstwa, jedynie wskazuję na taką ewentulaność , jasno to wynika z dalszej części wypowiedzi, którą pominęłaś (ech typowo pachnie), a ktora to przedstwia się następująco:


Pojęcie "typowości pewnych fluktuacji" i "katolickiego zapachu" zostało przeze mnie wyjaśnione o czym ksiądz raczył nie wspomnieć, a co ninijeszym powtarzam dodając stosowne wyróżnienia:

old spirit napisał(a):
Pojęcie "Fluktuacyjnej typowości" nie zostało wywiedzione z niczego, tak się składa, że rozmawiałem już z dość wieloma osobami mianującymi siebie jako katolicy i wciąż z czymś podobnym się spotykam u każdego z nich.

Nie postuluję tezy, iż każdy katolik "pachnie typowo" w niektórych swoich wypowiedziach, czy też poglądach, choć chyba nie będzie dużym nadużyciem stwierdzenie, że każdy "pachnieć" powinien podobnie, chociażby tylko w zapatrywaniu się co do głównych kwestii doktryny katolickiej. Temu chyba nikt nie zaprzeczy? Może dane mi było spotkać jedynie ludzi o podobnych charakterach, czy temperamencie?

Być może się mylę i nadinterpretuję to, z czym spotkałem się podczas niejednej dyskusji z różnymi katolikami (tak siebie nazywają) oraz przeglądajac zapisy dyskusji na forach katolika, wiary, mateusza, czy też apologetyki, lecz jak na razie nie widzę ku temu przesłanek, pozostaje jedynie przypuszczenie.


Spójrzmy na to zdanie:

old spirit napisał(a):
Sama sobie coś tworzysz i potem się oburzasz, to jakaś forma szukania cierpień na siłę(echh ten katolicyzm), czy też celowa działalność mająca na celu pokazania kogoś w złym świetle?


Zauważ Saxonie, że jest to pytanie, które oczywiście sugeruje możliwość wystąpienia dwóch odpowiedzi, wprawdzie obydwu negatywnych, jednak jest to pytanie, a nie twierdzenie. Nie chcę wgłębiać się w roztrząsanie
pobudek, którymi kierowała się Elka w formuowaniu swojej wypowiedzi, nie widzę takiej potrzeby, mogę jedynie powtórzyć, że niezależnie od intencji - rozumię je wszystkie.

Szukanie cierpienia w katolicyźmie nie jest chyba żadną tajemnicą? Jest to szukanie na siłę, ponieważ cierpienie nie leży w naturze człowieka. Szukanie więc i proszenie o cierpienie jest wymuszone, sztuczne, nienaturalne - sprzeczne z człowiekiem, jego powołaniem. Nie wierzę w żadną siłę zbawczą jakiegokolwiek i kogokolwiek cierpienia - uważam, że jedynie doswiadczanie miłości poprzez radość i inne tzw. "ciepłe uczucia" przyczyniają się do tego, iż Dusza takiego człowieka może powrócić do Nieba.

W "problemie nr 3" przytacza ksiądz moje wypowiedzi z wyróżnieniami, a następnie pisze:

Cytuj:
No cóż – dla mnie to właśnie wypowiedzi zawierające wyrażenia protekcjonalne i pretensjonalne czyli inaczej, posługując się słownikiem – przesadne, napuszone oraz lekceważąco, wyniośle pobłażliwe


Słusznie ksiądz zauważył - "dla mnie". Żadnej w tym przesady nie ma, ponieważ wszystko co napisałem jest stwierdzeniem faktu, gdyż:

1. Z wypowiedzi Elki wynikało jasno, że nie czytała całości zapisu rozmowy toczącej się pomiędzy mną a PTRqwertym, co jednak nie przeszkodziło jej w przekonaniu co do braku łgania ze strony PTRqwerty'ego, a wytworzenia sobie iluzji w oparciu o jakieś mroczne przekonanie co do moich rzekomo nieczystych intencji.

2. Ze specyficzną fluktuacyjnością umysłów zindoktrynowanych, religianckich, a także fanatycznych - spotykam się nader często podczas dyskusji z ludźmi mieniącymi się katolikami, a także czytania zapisów ich dyskusji z innymi oraz w życiu codziennym (mataczenie, przeinaczanie, gmatwanie, pozoranctwo, przemilczanie, wybiórcze traktowanie, odzieranie z kontekstu, traktowanie z góry, aprioryzm, wyzwiska), dlatego mój ton jest jak najbardziej usprawiedliwiony. Jak już wspominałem nie postuluję tezy, że wszystkie wypowiedzi katolików pasują do wspomnianego stereotypu niejako z założenia, z samej przynależności instytucjonalnej i poglądowej.

W "problemie nr 4" po przytoczeniu mojej wypowiedzi piszesz Saxonie:

Cytuj:
Piękne podsumowanie, jednakże owa wnikliwa analiza obejmująca między innymi „aprioryzm”, „pretensjonalny stosunek” „hipokryzję”, a w dalszej części postu również „chciejstwo” i „konfabulację” nie bierze pod uwagę jeszcze jednej bardzo prozaicznej możliwości – zwykłej pomyłki podczas pisania.Trudno bowiem czytając w pierwszym poście:
old spirit napisał(a):
Różnica pomiędzy nami jest taka, że ja uważam, iż Bóg nie oczekuje ani też nie potrzebuje moich jakichkolwiek podziękowań. Oczekuje mojego powrotu ponieważ będzie to kolejnym powodem do radości. Bóg jest jeden, przyznaje i przyznaje także, że wszystkich nas kocha jednakowo. Drogi do zbawienia oczywiście Bóg nie zamyka, ponieważ taka droga nie istnieje. Nasze Dusze są doskonałe, potrzeba im tylko miłości. Powrót zapewnia kroczenie ścieżką miłości poprzez generowanie wszystkich
ciepłych uczuć w oparciu o koegzystencję w środowisku i żaden kościół, religie, żadne sakramenty nie są do tego potrzebne.


świadomie twierdzić, że autor tych słów jest ateistą – i tym samym narażać się na pewne ośmieszenie. W zamyśle określenie to miało brzmieć: > „WYZWOLONY” TEISTA”< - przepraszam więc za tę niezamierzoną „literówkę”


To nie jest wykręcanie się sianem ;)? Najzwyczajniej ksiądz wycofuje się z tego co powiedział wcześniej w śmieszny sposób argumentując/usprawiedliwiając, że chodziło o zwykłą literówkę - w to chyba nawet najbardziej zagorzały katolik nie uwierzy :? Logika kieruje się swoimi prawami i respektując je trudno jest czytając księdza wypowiedź przypuszczać, że chodziło jedynie o literówkę. Taki wniosek się nie nasuwa. Przeprosiny są niepotrzebne ponieważ jak już wspomniałem - rozumię pobudki i intencje - wszystkie. Mogę się denerwować, itd. - ale nie potrafię się obrażać.

Pisze ksiądz, że przytoczyłem jeszcze inne nazwy prócz tych których użyłem (aprioryzm, chciejstwo, hipokryzja, itd.):

Cytuj:
[...]analiza obejmująca między innymi„aprioryzm”, „pretensjonalny stosunek” „hipokryzję”, a w dalszej części postu również
„chciejstwo” i „konfabulację”


Proszę więc o przytoczenie pozostałych, napisanych pod Twoim adresem, a które są dla Ciebie niewygodne, ponieważ w innym razie znów ksiądz da wyraz temu, że posługuje się pustosłowiem (proszę nie silić się na stwarzanie kolejnych literówek).

Nie wiem dlaczego wyrzuca mi ksiądz to, że nazywam rzeczy po imieniu. Sam ksiądz przyznał, że zdarza się księdzu wplatanie w swoje wypowiedzi posmaku pretensjonalizmu czy też protkecjonalizmu, a więc sugerowanie komuś takiego wydźwięku tekstów jest małą hipokryzją. Podobnie jest z zakładaniem apriori, że jestem "wyzwolonym ateistą". Apriori dlatego, iż założyłem, że ksiądz nie czytał moich tekstów w tych miejscach gdzie piszę o Bogu, trudno było mi bowiem założyć świadome wystawianie się
na ośmieszenie, a już zupełnie karkołomnym byłoby zakładanie, że to zwykła literówka.

Nawet gdybym w szaleńczym uniesieniu wiary stwierdził, że jednak ksiądz strzelił w tym miejscu literówkę, to wciąż pozostaje wyjaśnienie apriorycznego założenia (wniosku?) o moim rzekomym wyzwoleniu. W którym miejscu stwierdziłerm, że jestem wyzwolony? Jakie ustępy moich tekstów świadczą o tym, że JA jestem wyzwolony? W Twoim pojęciu są to fragmenty, kóre przytoczyłeś w "problemie nr 5" pisząc co następuje:

Cytuj:
Czy zatem owe słowa nie uprawniają do stwierdzenia, iż za takiego > „wyzwolonego” teistę < się uważasz? Wyzwolonego od religii, kościołów, uwarunkowań, indoktrynacji itp.


Oj Saxonie, czyż nie będąc wyznawcą katolicyzmu jestem całkowicie wolny od religijnych wpływów? A konkordatowe rządy np. to co? A budzenie dźwiękami dzwonów kościelnych to miły dla ucha śpiew
skowronka? A możliwość zgwałcenia moich dzieci przez jakiegoś księdza to także nic? A problemy w przedszkolu moich dzieci (na szczęście jak na razie niezbyt znaczne) nie uczęszczających na religię i ewentulane przyszłe problemy związane z "podziewaniem się" moich dzieci podczas trwania tej lekcji i samo ich na nią nie uczęszczanie? A problemy ze względu na wyznawany powszechnie w mojej rodzinie katolicyzm wynikłe w zderzeniu z moimi poglądami to także "wolność" od wpływów tejże religii? Itd., itd.

Jak widać, na razie (liczę na ciągły wzrost świadomości) - całkowicie wolnym od religijnych wpływów być nie można, a cóż dopiero określać kogoś mianem wyzwolonego w ogóle. Zawsze znajdą sie
jakieś ograniczenia, kruczek w tym, aby były ich jak jak najmniej, a pęta tych, które nas krępują niech będą jak najsłabsze.

Wyznawanie wartości wolnych od dogmatyzmu a wolność w ogóle to dwa inne światy.

Jeśli o chciejstwo chodzi to następna, ewentulana możliwość, którą można się kierować pisząć w taki jaki to ksiądz zrobił sposób. O przypuszczeniu, nie zaś twierdzeniu świadczy formuła zdania, które jest w tym wypadku zdaniem pytającym. Nie ukrywam i przyznaję, że nie trudno doszukać się w tym zdaniu sugerowania chciejstwa, ale to tylko jedna z trzech możliwości o których już pisałem. Należy w tym wypadku zauważyć, iż dyskusja czasem przybiera pewne formy o zaostrzonym charakterze lecz myślę, że jako taki poziom kultury utrzymujemy i dla nikogo wielką ujmą czy obrazą nie jest rozmowa w tym stylu.

Konfabulacja - kolejne przypuszczenie i ewentualna przyczyna z potrzebą potyczki z kimś o diametralnie różnych poglądach (ateiści) - włącznie. Dowód (z stosownymi wyróżnieniami):

old spirit napisał(a):
Czasem, potrzeba potyczki z kimś, kto ma diametralnie odmienne poglądy może przybierać formy konfabulacji


Saxon napisał(a):
Problem 6
old spirit napisał(a):
Aby rozwiać księdza mroczne przypuszczczenia dotyczące mojego rzekomego nastawienia się na nawracanie innych do wywiedzionego z umysłu księdza "wyzwolonego ateizmu", zaznaczam, że nie mam na uwadze nakłaniania, przekonywania kogokolwiek do czegokolwiek.


Tego mówiąc szczerze nie rozumiem. Możesz zacytować moje słowa, które to potwierdzają? Nie pamiętam bowiem, abym gdziekolwiek zarzucił Ci chęć nawracania.


Wniosek ten wysunąłem po analizie niniejszego fragmentu pogrubionego i podkreślonego:

Saxon napisał(a):
czy nazwać to protekcjonalnym pretensjonalizmem czy też pretensjonalnym protekcjonalizmem jakim "wyzwolony" ateista raczy darzyć "zagubioną" owieczkę dalej pozostającą pod wpływem KK


Może to i wniosek naciągany, ale taki właśnie został przez ze mnie na podstawie tychże słów i przypuszczeń (wynikłych z wielu rozmów z katolikami) wywiedziony. Jeśli raczę darzyć, a więc daję alternatywę, proponuję coś innego - a co za tym idzie - próbuję przekonywać, nawracać. Jak dotąd bardzo często tak właśnie to było odbierane przez wspomnianych już katolików. Jeśli ksiądz w taki sposób tego nie odbiera - jest ksiądz pierwszym katolikiem z którym miałem przyjemność rozmawiać - wolnym od takich wniosków.

Saxon napisał(a):
Dojście do takiego wniosku:
old spirit napisał(a):
Z tego co powyżej napisałaś należy wnosić, iż nie przeczytałaś wszystkich naszych wypowiedzi, ale nie przeszkadza Ci to w zakładaniu, iż PTR nie może posługiwać się łgarstwem w swoich tekstach odnośnie moich wypowiedzi.


Na podstawie:

elka napisał(a):
Cytuj:
ą i inne odpowiedzi w sposób logiczny, spójny i konsekwentny wyjaśniające zaistniałą sytuację, więc zatajasz prawdę lub łżesz


mocnych słów uzywasz, old, co w sytuacji. gdy powyzej w taki, a nie inny sposob odnosiles sie do słów ptr-a, wystawia tobie świadectwo...


jest moim zdaniem błędem formalnym non sequitur


Znów zapomnial (?) ksiądz o dodaniu buźki z przymróżeniem oka, ktora wstawiłem po słowie "łżesz". To nie jest błąd non sequitur ponieważ Elka wysnuwa przypuszczenie (nie wiem na jakiej podstawie wywiedzione), że mogłem zarzucać łgartswo ptr-owi co wystawia mi świadectwo. Nie rozumiem do czego ten wtręt był jej potrzebny? Mogę natomiast wnioskować z jej wypowiedzi, że nie zakłada, iż PTR mógł używac takich słów pod moim adresem, natomiast nie znając mnie - zakłada możliwość takiej sytuacji w stosunku do mnie. Osadziła moje słowo (łżesz ;)") w kategoriach negatywnego zwracania się, co wystawia używającemu takowych zwrotów świadectwo (zapewne negatywne), a przecież "łgarstwo" to potoczny zamiennik "kłamstwa". Gdybym więc napisał:

"kłamiesz ;) "

Też byłoby to mocne słowo, które wystawiło by o mnie swiadectwo? Pewnie tak, przecież tak wiele osób tak łatwo się obraża, na marginesie dodam, że uzurpowanie sobie szczególnych uprawnień do obrażania się - przejawiają w moim odczuciu katolicy (Ci z kórymi małem okazję rozmawiać i obserwować ich rozmowy z innymi). Wracając do tematu, przecież jasno wynika z mojej wypowiedzi, że pisałem to w trybie przypuszczającym. To po pierwsze, a po drugie - z przymróżeniem oka.
Reasumując - wniosek jest jak najbardziej usprawiedliwiony mający opracie w przesłance.

Saxon napisał(a):
old spirit napisał(a):
elka napisał(a):
ja wierzę, że Jezus zmartwychwstał

Ta wiara jest niepotrzebna, a jej potrzeba u niektórych wynika właśnie z wiary o ich potrzebie.

między innymi – błąd ekwiwokacji


Po pierwsze - proszę napisać co ukrywa się w księdza pojęciu odnośnie powyższego cytatu w zwrocie "między innymi". Znów ksiądz twierdzi, że znajdują się tutaj i inne błędy. Prosze je podać.

Nie dostrzegam błędu ekwiwokacji w cytowanej, mojej wypowiedzi. Jedynym błędem to literówka. Miast: "o ich potrzebie", powinno być "o jej potrzebie", czyli przekonaniu o potrzebie takiej wiary. Uważam jednak, że to nie przypadek (literówka), ponieważ dzięki niej uwodocznił się kolejny pogląd, a raczej stwierdzenie, o czym poniżej.

Wiara w zmartwychwstanie Jezusa jest niepotrzebna ku temu by Dusza człowieka powrócila do Nieba, wyjaśniałem już co w moim rozumieniu zapewia tę wartość. Natomiast oczywiste jest to, że wiele osób deklaruje taką wiarę i twierdzi, że jest im ona potrzebna. Twierdzę, że to przekonanie o takiej potrzebie wynika z pokładanej wiary w słowa tych, którzy o tej potrzebie mówią, imputując tezę, iż jest ona koniecznie do zbawienia potrzebna (i tutaj właśnie pasuje owa literówka "ich", ponieważ myślę, iż tak naprawdę potrzeba ta wytworzona jest przez hierarchów w imię ochrony swoich partykularnych interesów i zapewnienia sobie i swoim następcom ciągłości dostatniego bytu na tysiące lat).

I tutaj pojawia się baza pod jedną z możliwych przyczyn, które w sposób logiczny, spójny i konsekwentny mogą wyjaśniać opisaną przez Elkę sytuację.

Saxon napisał(a):
old spirit napisał(a):
Jeśli gro środowisk naukowych przyzna w oparciu o wnikliwe badania Biblii, że gremialnie można zaliczyć ją do księgi zawierającej opisy jedynie (lub w zdecydowanej większości) historycznych faktów, do tekstów o niepodważalnej autentyczności mówiących o rzeczywistych wydarzeniach, które opisują - wtedy będzie można uznać powoływanie się na takowe teksty - rzetelną argumentacją.


błąd materialny


Doprawdy? Którą to więc ksiądz przesłankę uważa za fałszywą?

Saxon napisał(a):
A tak jeszcze na marginesie:
Czym w swej istocie różni się twierdzenie:
Cytuj:
ty nie potrafisz udowodnić, ze Jezus nie zmartwychwstał

od
Cytuj:
w żaden sposób nie udowodnisz, ze zmartwychwstanie Jezusa było "rzekome"


Wydaje mi się bowiem, że w obu chodzi o to samo, chociaż wyrażone zostało to trochę innymi słowami. Tak więc, pomijając fakt, że rzeczywiście odpowiedziałeś już na nie wcześniej, pisanie o „przeradzaniu się dzięki zabiegom” czy ironicznie (no dobra – niech będzie żartobliwie) „przeistaczaniu” jest zwykłym „czepianiem się słówek"


Zapomniał (?) ksiądz o co tutaj chodziło. Elka zarzucła mi, że przemilczałem tę kwestię, co wykazałem, iż tak nie jest. Wszystko jest w tamtym poście. Zwrot "w żaden sposób nie udowodnisz, że
zmartwychwstanie Jezusa było "rzekome"
jest wynikiem tego iż Elka coś pokiełbasiła (pewnie nie miała za bardzo czasu, a chciała coś odpowiedzieć) czytając na szybko moją wypowiedź. Natomiast kwestią merytoryczną był w tym miejscu zarzut o "ładne przemilczenie", co rzecz jasna wyjaśniłem i wykazałem, że żadnego przemilczenia, tym bardziej "ładnego" (te kobiety ;) ) nie było.

Saxon napisał(a):
Wracając na koniec do wiarygodności historycznej Pisma Świętego. Biorąc pod uwagę zasady i metody jakimi posługuje się współczesna historiografia Pismo Święte, a zwłaszcza Nowy Testament jest najbardziej wiarygodnym dziełem starożytnym. Tak więc odmawiając mu owej wiarygodności historycznej trzeba by było konsekwentnie odmówić jej wszystkim innym dziełom starożytnym, takim jak na przykład „Iliada” Homera, „Historia” Herodota, „Historia” Tukidydesa, dziełom Platona i Demostenesa, „Wojna galijska” Cezara, „Historia Rzymu” Liwiusza, „Roczniki” Tacyta itp. itd.


Gdy powołam się na "racjonalistę" i stosowną literaturę skazany będę na ostracyzm? Trynitarystów także czytam. Śledzę zabiegi pana Lewandowskiego (także na forach) i na bieżąco się z nimi zapoznaję, jak
dotąd w większości wypadków nie przekonuje mnie jego sposób argumentacji.

Czy fałszując tekst, pisząc coś niezgodnego z prawdą - przekreślam historię powstania tego fałszerstwa? Nauka dowodzi istnienia tekstów powstałych prawie dwa tysiące lat temu - lecz nie dowiodła, iż te teksty
opisują rzeczywiste wydarzenia, które opisują. Zostaje tylko wiara, która w zderzeniu z pewnymi odkryciami archeologicznymi i pracami badawczymi poświęconymi biblijnym tekstom wygląda nader
blado, a może wlaśnie wprost przeciwnie - zyskuje na intensywności? :x Wymusza to potrzebę silniejszej wiary, której wciąż ubywa przesłanek...

Dziękuję za wyjaśnienia i pozdrawiam serdecznie.


N wrz 26, 2004 12:02
Post c.d
saxon napisał(a):
Nie za bardzo widzę na razie sens odnoszenia się do Twojego ostatniego postu. Bo przerodzi się to w „przerzucanie słówkami”.


Wola księdza. Nie widzę w tym jak na razie "przerzucania słówkami", a takie negatywne nastawienie na przyszłość, że się "przerodzi" jest niepotrzebne. Jak na razie wyjaśniamy sobie pewne kwestie i to jest myślę pozytywne.

Saxon napisał(a):
Dla przykładu wyrywkowo tylko:


Gdy używa ksiądz słów: "wyrywkowo", "między innymi", tym samym sugeruje ksiądz, iż moje teksty niejako obfitują w zwroty, które wydają się księdzu być osadzone w kategoriach negatywnych. Ponieważ tylko do takich (negatywnych w Twoim pojęciu Saxonie) jak narazie się odnosisz.

Saxon napisał(a):
A dlaczego można stawiać " ;) " na końcu wyrazu, a na końcu postu nie?


Ludzie złoci! A kto mówi, że nie można?? Wstawił ksiądz, to widać, że można. Znów ksiądz zapomniał (?) dodać, że chodziło o porównanie mojego "słowa" do całego Twojego Saxonie ustępu, czy też posta. Wspominał ksiądz o fragmencie mojej wypowiedzi, a chodzi o jedno słowo . Jak dla mnie "fragment" to część wypowiedzi składająca się z kilku lub chociażby jednego zdania. Nieprawdziwe jest
więc twierdzenie, że powoływałem się na żartobliwość całego fragmentu mojej wypowiedzi, bo chodziło tylko o jedno słowo.

Ta częśc jak widzę powraca wciąż jak bumerang, wałkujemy to wciąż, ale nie zmieni to faktu, iż tłumaczenie się (argumentum ad hominem ?) żartobliwością wypowiedzi (jak dla mnie to coś w rodzaju "demonicznego chichotu"), ponieważ ja zrobiłem to w jednym słowie (które w oczach księdza przeradza się w cały fragment ), jest pozbawione obiektywizmu i naciągane. Uważam bowiem, że to nie był żart i ksiądz tak właśnie myśli oraz, że nie ma tam żadnej literówki. To miłe, ż występuję ksiądz w roli consyliero (nie wiem czy poprawnie napisałem) Elki, bo miast odpowiedzieć zajęła się skróceniem mojego posta (vide post do "Teofila, Jana") oraz przesunięciem tematu z "Duchowość" na "Sam wymyśl temat", a także na zastanawianie się czy całego tematu w ogóle nie zdiąć z forum. Elka stwierdziła:

Cytuj:
dalsze akapity byly twoim zdaniem o nim i nic nie wnosily do tematu, nad ktorym tez sie ostatnio sporo zastanawiam
ten temat to bardziej na twoja strone netowa, niz na forum, a jak juz to nie w dziale duchowosc,a w dziale ogłoszenia
;)


Wciąż cierpliwie czekam na uzasadnienie takiego przesunięcia i wycięcia fragmnetów posta oraz udowodnienie tezy, iż mój temat nie ma niczego wspólnego z duchowością.

Co do postu napisanego pod aresem "Teofila, Jana" zwrócę uwagę, iż ani jedno słowo nie dotyczyło mojego zdania O NIM ! Dotyczyć nie mogło z prostego powodu - NIE ZNAM "Teofila, Jana" i nie mam zdania na jego temat prócz ogólników, które dotyczą każdego człowieka. W żadnym słowie nie oceniłem jego osoby, nie przedstawiałem swojego o nim zdania, którego nie posiadam!

Nie będę zamieszczał ponownie wyciętych fragmentów, chyba, że uzyskam na to pozwolenie od Elki. Aby zakończyć tę kwestię powiem jeszcze, że słowa Elki:

Cytuj:
a jak juz to nie w dziale duchowosc,a w dziale ogłoszenia


uważam za krypto-insynuację i nietakt.

Saxon napisał(a):
Wypowiadałeś się wielokrotnie nie tylko na temat poglądów PTRa ale również na temat jego osoby – i przykłady stwierdzeń „ad personam” możnaby wklejać…


Znów ksiądz coś twierdzi bez uzasadnienia. "Wielokrotnie" to znaczy ile mniej więcej razy wg. księdza?? Proszę o wklejenie chociażby kilka - bo znów słowa księdza trącą pustosłowiem.

Saxon napisał(a):
Napisałeś: „Moja reakcja jest jak najbardziej właściwa” – a moim zdaniem nie :)


Każdy ma prawo do własnego zdania :lol: Wciąż uważam, że moje reakcje są jak najbardziej właściwe w każdym poście i wiadomości PW oraz czacie jakie zamieściłem na tym forum i portalu.

Saxon napisał(a):
Napisałeś: „Gdy spotykam się z próbami wtłaczania mojej osoby w ramy do których nie należę i należeć nie chcę - piszę o tym i proszę o podanie uzasadnienia, o wykazanie, iż w takich ramach tkwię.” Oraz „A niby to w jakie kalki i schematy popadłem ja, wg księdza?” – w ramkach, kalkach, schematach takiego a nie innego patrzenia na katolików, Kościół, religie itp. itd.


To patrzenie nie jest zaślepieniem i nie patrzę w jakiś utarty sposób. Nie klasyfikuję całej populacji katolików, wyjaśnialem to już, ale widzę, że moje wyjaśnienia trafiają w próżnię, przypomnę więc:

"Pojęcie "Fluktuacyjnej typowości" nie zostało wywiedzione z niczego, tak się składa, że rozmawiałem już z dość wieloma osobami mianującymi siebie jako katolicy i wciąż z czymś podobnym się spotykam u każdego z nich.

Nie postuluję tezy, iż każdy katolik "pachnie typowo" w niektórych swoich wypowiedziach, czy też poglądach, choć chyba nie będzie dużym nadużyciem stwierdzenie, że każdy "pachnieć" powinien
podobnie, chociażby tylko w zapatrywaniu się co do głównych kwestii doktryny katolickiej. Temu chyba nikt nie zaprzeczy? Może dane mi było spotkać jedynie ludzi o podobnych charakterach, czy temperamencie?

Być może się mylę i nadinterpretuję to, z czym spotkałem się podczas niejednej dyskusji z różnymi katolikami (tak siebie nazywają) oraz przeglądajac zapisy dyskusji na forach katolika, wiary, mateusza, czy też apologetyki, lecz jak na razie nie widzę ku temu przesłanek, pozostaje jedynie przypuszczenie.

Jak widać nie popadłem w żadne kalki, ani też myślowe schematy. Wciąż czekam na pozbawione "swoistego zapachu" słowa katolików. Choć w niektórych miejscach wypowiedzi księdza nie są tego zapachu pozbawione, to szczerze przyznać muszę, że jest ich mało i przyjemnie jest z księdzem rozmawiać.

Saxon napisał(a):
Napisałeś: „Co do nacji, nie czuje ksiądz podstawowej różnicy. Ja do żadnej nacji NIE NALEŻĘ, czego natomiast nie można powiedzieć o katolikach.” – warto poczytać w słowniku co znaczy „nacja”.


Ależ proszę księdza!! Toż przecież nacja - inaczej naród - to zbiorowość ludzi wyróżniająca się wspólną świadomością! Czyż katolicy nie powinni mieć wspólnej świadomości co do wyznawanej przez nich doktryny?

Cytuj:
itp.
itd.


I znów podobny zwrot do "między innymi" oraz "wyrywkowo". Jeśli ksiądz mówi "A" niech raczy także powiedziec "B".

Cytuj:
Tyle, że na takie przepychanki nie mam ani czasu, ani ochoty.


Dlaczego traktuje to ksiądz w taki sposób? Szczerze przyznaję - ochoty na to także mi brakuje.

Saxon napisał(a):
Dlatego proponowałbym skoncentrowanie się na dwóch istotnych sprawach.
1. Podania przez Ciebie innych odpowiedzi, które jak twierdziłeś, w sposób logiczny, spójny i konsekwentny wyjaśniają opisaną przez Elkę sytuację – ciągle na nie czekam.
2. Wiarygodności historycznej Pisma Świętego.


Pojawiła się już jedna wzmianka odnośnie punktu nr 1.Wedle życzeń, skupię się na tym, ale nie wiem czy dzisiaj.

Pozdrawiam serdecznie.


N wrz 26, 2004 12:10
Post 
Chyba jednak dzisiaj :) Witam ponownie.

Saxon napisał(a):
Dlatego proponowałbym skoncentrowanie się na dwóch istotnych sprawach.
1. Podania przez Ciebie innych odpowiedzi, które jak twierdziłeś, w sposób logiczny, spójny i konsekwentny wyjaśniają opisaną przez Elkę sytuację – ciągle na nie czekam.
2. Wiarygodności historycznej Pisma Świętego.


Można by odpowiedzieć tak: wykorzystajmy naturalne talenty np. Sai Baby, zróbmy z niego męczennika, dobierzmy najlepiej wyszkolonych ludzi od marketingu - stwórzmy religię zgodną z ideą propagowaną przez naszego Wybrańca i konsekwentnie, skrupulatnie dążmy do jak największego rozprzestrzenienia się naszej religii na całym globie. Obecny poziom stechnicyzowania i etapu rozwoju nauki będzie nie małą przeszkodą, lecz można ją odpowiednio wykorzystać - po prostu wsprzęgniemy ją w naszą dzialność.

Dzięki wykorzystaniu pewnych technik (wymóg czasu, dwa tysiące lat temu było inaczej) sfingujmy zmarchwywstanie, cuda (możemy wykorzystać ludzi, którzy mają ku temu zdolności - obojętne czy iluzjonistyczne czy rzeczywiste). Mówmy, że jesteśmy głosicielami Dobrej Nowiny, orędownikami miłości, itd. Grono naszych zwolenników będzie się powiększać, a nasza religia wzmacniać. Stwórzymy księgę napisaną pod wpływem "tchnienia Boga" i wydrukujmy miliony egzemplarzy (w miarę postępującego czasu pojawiać się będą dodruki z odpowiednimi tłumaczeniami, wyjaśnieniami).

Roznosić będziemy naszą naukę "po wszystkich krańcach Ziemi", z tym nie będzie łatwo. Drzewiej bywało dużo prościej (wycinanie, palenie, itd. - wprowadzanie chrześciajaństwa ogniem i mieczem), ale dzięki wsprzęgnięciu nauki (technika/technologia i psychologia/parapsychologia [parapsychologia jest jeszcze "na indeksie" współczesnej naukowej ortodoksji, lecz pojawiają się już pierwsze forpoczty, które naukowo podchodzą do tego zagadnienia) jakoś sobie poradzimy. Potzrebne są działania konsekwentne, wyważone, pełne poświęcenia. Poczekajmy dwa tysiące lat i pawie dwa miliardy wyznawców - zapewnione.

Można także powiedzieć za panem Jerzym Sędziakiem:

Mało który chrześcijanin, zwłaszcza nieoczytany, wie o tym, że przekłamanie dotyczące pierwotnej ewangelii nastąpiło i że współczesna kopia jest już niepodobna do oryginału. I trudno dziwić się temu. Jeśli na przykład historia polskiego ruchu "Solidarność" została przekłamana na naszych oczach w ciągu kilku lat, głównie przez różnych zachodnich "specjalistów od reklamy", to o wiele łatwiej było przekłamać historię wydarzeń z okresu gdy nie było radia, telewizji; a Palestyna, gdzie się one działy, była miejscem na którym ciągle wybuchały bunty miejscowej ludności przeciwko rzymskiej władzy okupacyjnej.

Prawda historyczna na temat tej religii (katolicyzm) jest inna od wersji przekazywanej wiernym w kościołach. Kto będzie oponentem? Wypunktujmy:

1. Potęga Kościoła katolickiego, który przecież uczy, że "nie może zbłądzić."

2. Emocjonalny stosunek wierzących do Jezusa, Kościoła, papieża i Biblii, czyli problem tak zwanych "uczuć religijnych".

3. Zwyczaj stosowania przez wielu księży i teologów zawiłej retoryki teologicznej w wyjaśnianiu prostych problemów.

4. Dość powszechny wśród księży zwyczaj unikania rzeczowej dyskusji teologicznej z ludźmi świeckimi.

5. Ogromna ilość publikacji kościelnych i świeckich przedstawiających rodowód chrześcijaństwa w sposób niezgodny z prawdą naukową, czyli zmitologizowany, oparty na tradycyjnym "Pawłowym" modelu chrześcijaństwa.

Trudno jest polemizować z ludźmi emocjonalnie nastawionymi do Kościoła lub Jezusa, czyli odmitologizowywać świat ludzi zmitologizowanych przez religię.

Ale przetłumaczenie profesorskiej mądrości na język powszechnie zrozumiały nie jest w tym przypadku trudne. Wiele zależy od obiektywizmu czytelnika, zdolności przyjrzenia się faktom, umiejętności logicznego myślenia. Na pewno skrytykują to ci, których nauczono ślepo i bezkrytycznie wierzyć we wszystko czego naucza Kościół.

Arcyważnym faktem, ze znaczenia którego mało kto zdaje sobie sprawę, są judaistyczne korzenie chrześcijaństwa. Chodzi o to, że apostołom i uczniom Jezusa, tym bezpośrednim, a także wielu następnym, żyjącym w I wieku, do głowy by nie przyszło, że chrześcijaństwo może istnieć jako dziecko, które wyparło się swojego ojca, lub starszego brata, jak nazywają judaizm niektórzy eksperci. Chrześcijaństwo jest dzieckiem judaizmu i nigdy nie wyprze się tego. Kto tego nie zrozumie, ten niczego nie zrozumie. Właśnie Qumran i Jerozolima są kolebką chrześcijaństwa, a nie Rzym.

A jednak dziecko wyparło się swojego ojca. Walnie przyczynił się do tego Paweł, Żyd z Tarsu, który pozbawił Jezusa, nie tyle żydowskich, co ziemskich, człowieczych cech. Uczynił z niego mistycznego, niebiańskiego Chrystusa, którego ziemskie życie nie ma praktycznie żadnego znaczenia z wyjątkiem jego śmierci i zmartwychwstania. Sam zresztą przyznaje się do tego: "Jeśli znaliśmy Chrystusa według ciała, teraz już nie znamy" (2 Kor. 5, 16). Właśnie on, a nie Jezus, uważany jest dość powszechnie, zwłaszcza przez Żydów, słusznie moim zdaniem, za prawdziwego założyciela chrześcijaństwa. Dopiero na drugim soborze watykańskim (1962-65), zwanym Vaticanum II, zwołanym przez papieża Jana XXIII, niektórzy jego uczestnicy zwrócili uwagę na ten historyczny błąd jakim było oderwanie chrześcijaństwa od jego pierwotnych, judaistycznych korzeni.

Nie wymarło jeszcze pierwsze pokolenie uczniów Jezusa, gdy pojawia się Paweł, samozwańczy apostoł narodów, który głosi: "okazała się łaska Boża, zbawienna wszystkim ludziom" (Tyt. 2,11) i niezależna od zakonu mojżeszowego. Co gorsza, głosi on, że są pewni "wielcy apostołowie", znacznie mniej pracowici niż on, którzy głoszą innego niż on Jezusa, i apeluje do swoich adresatów, aby nie szli za ich głosem. W Nowym Testamencie jest jeden ustęp, który wskazywałby na to, że apostołów Pawła i Piotra łączyła braterska zgoda i miłość (2 Piotra 3,15), ale kilka innych wyraźnie temu przeczy (n.p. list do Galacjan, 2 Kor.11, 5). Niejeden czytelnik Biblii jest zdezorientowany, nie wie w co ma tutaj wierzyć, a w co nie. Znacznie więcej wskazuje jednak na to, że takiej zgody i jedności pomiędzy nimi nie było. Fakt, że Paweł każdorazowo nazywa Piotra 'Kefasem', a nie 'Piotrem', używa więc żydowskiej a nie zhellenizowanej formy jego imienia, świadczy o tym, że nie był skłonny uznać jego wyższości i "papieskiego" autorytetu. (To mniej więcej tak, jakby ktoś zwracał się dzisiaj do papieża "Księże Karolu" lub "Księże Wojtyło"). Nie ulega wątpliwości, że głównym powodem rozdźwięku pomiędzy Pawłem a Piotrem, bratem Jezusa Jakubem, czyli jerozolimską grupą apostołów, był stosunek do zakonu mojżeszowego. Paweł niewątpliwie widział tę przepaść jaka ich dzieli. W związku z tym, aby uwiarygodnić się w ich oczach, i w oczach ich zborów, czyni duże ustępstwa, goli głowę i przechodzi oczyszczenia rytualne zgodnie z przepisami zakonu. Ale szybko męczy go to. Wraca do starych obyczajów, zmienia kurs. Znów zajadle atakuje zakon, jak na przykład w liście do Galacjan i ucieka w grecki świat i kulturę, znów głosi Grekom, nie Jezusa-Żyda z Nazaretu (bo cóż taki Jezus mógł Greków obchodzić?), lecz Chrystusa, który podobnie jak bogowie ich religii, przyszedł z nieba, czynił za życia cuda, umarł, lecz zmartwychwstał jako nieśmiertelny triumfator i wstąpił do nieba. Widzimy więc, że jeśli chodzi o mitologizowanie Jezusa, a tym samym chrześcijaństwa, Paweł był niezrównany.

A dlaczego tym innym apostołom tak bardzo zależało na nawróceniu Żydów na wiarę Jezusa? Odpowiedź jest prosta - znali Jezusa osobiście i wiedzieli jak mocno żydowski charakter miała jego postać i styl nauczania. Wiedzieli zatem, że oderwać chrześcijaństwo od judaizmu oznacza praktycznie to samo, co oderwać je od prawdziwego Jezusa. Na coś takiego mógł pozwolić sobie tylko Paweł, który Jezusa nigdy osobiście nie znał. Jego mistyczne przeżycie spotkania Jezusa w drodze do Damaszku opisane jest w Dziejach Apostolskich trzykrotnie, każdorazowo inaczej, w sposób ewidentnie niezgodny co do szczegółów, co podważa wiarygodność tych podań.

A to, co stało się później dzięki dużej aktywności cesarzy Konstantyna i Teodozjusza, to całkiem inna sprawa. Przez przeforsowany przez nich dogmat Trójcy oraz wiele postanowień późniejszych soborów oblicze chrześcijaństwa zmieniło się w sposób nieodwracalny. Często kojarzy mi się to z tym, co mówiono swego czasu o komunizmie, a mianowicie: "Lenin by się w grobie przewrócił gdyby zobaczył co Stalin i jego następcy zrobili z komunizmu". Nie będę jednak przyrównywać chrześcijaństwa do komunizmu, chociaż obie ideologie mają sporo wspólnych cech. Przyrównam jednak cesarza Teodozjusza do Stalina. Myślę, że takie porównanie jest bardziej trafne. Ale komunizm potępił oficjalnie Stalina. Czy kościół katolicki również ośmieli się wreszcie potępić Teodozjusza, Aleksandra IV i wielu innych nieświętych duchów, którzy haniebnie wpisali się w rejestr jego historii? Dopóki to nie nastąpi i dopóki Zwoje znad Morza Martwego będą nadal bagatelizowane, pierwotna ewangelia głoszona przez apostołów w I wieku w Jerozolimie - Piotra, Tomasza i Jana, nigdy nie zostanie odkłamana.

Można też powiedzieć słowami Woltera:

Prawdziwe dzieje Jezusa to prawdopodobnie dzieje sprawiedliwego człowieka, który potępił grzechy faryzeuszów i którego faryzeusze skazali na śmierć. Potem zrobiono zeń proroka, a po trzech stuleciach - Boga: oto jak działa ludzki rozum." Ówczesny klimat na bóstwa dobrze oddają słowa Petroniusza, który pisał pewnego razu: "W tej okolicy jest tyle aktualnych bóstw, że łatwiej o boga, niż o człowieka"

Lub słowami Earla Doherty'ego:

Twierdzenie, że Jezus to człowiek, który żył i nauczał w Palestynie w początkach I w. n.e., który stworzył podwaliny pod system religijny zorientowany wokół własnej osoby, mający kiedyś przekształcić się w jedną z największych światowych religii wydaje się zbyt nieskomplikowane i naiwne, by mogło być prawdą. Przekonanie takie leży u podstaw niemal 2000 lat wiary chrześcijańskiej i pozostaje punktem wyjścia dla niemal wszystkich naukowych studiów na temat początków chrześcijaństwa. Dostosowanie owego przekonania tak, by pasowało ono do dokumentacji historycznej jest zadaniem niezmiernie trudnym. Jest zagadką, której rozwikłanie okazuje się szalenie i uporczywie zagmatwane, wręcz nieuchwytne.

Jeśli zmniejszymy złożoność dokumentacji do pewnej ilości możliwych do zidentyfikowania elementów, pamiętając o szerzej niż zazwyczaj rozumianych realiach epoki, w której wyrosło chrześcijaństwo - zamkniemy się w liczbie dziesięciu zagadnień stanowiących główne elementy zagadki.

W chrześcijańskiej korespondencji pierwszej połowy I w., włączając w nią listy apostolskie przypisywane Pawłowi jak i inne listy - Piotra, Jakuba, Jana, nie sposób odnaleźć historii ewangelicznych. Kiedy autorzy ci piszą o ich boskim Chrystusie, echa Jezusa z Nazaretu są właściwie nieobecne - brak śladów szczegółów życia i ministerium, okoliczności jego śmierci, przypisywania mu jakiegokolwiek nauczania. To Bóg we własnej osobie często identyfikowany jest jako źródło chrześcijańskiej etyki. Nikt nie mówi o cudach dokonywanych przez Jezusa, o jego apokaliptycznych przepowiedniach, o jego poglądach na temat jakichkolwiek wydarzeń epoki. Nigdzie nie wspomina się ważnego faktu, że nauczał we własnej osobie, samemu, że powołał apostołów. Nigdzie nie pojawia się przesłanie, by nieść dobrą nowinę narodom świata. Nikt nie przygląda się życiu i ministerium Chrystusa jako genezie całego chrystianizmu albo też jako punktowi zwrotnemu historii zbawienia. Najważniejsze postacie historii Jezusa - Maria - jego matka, Józef - jego ojciec, Jan - ukochany uczeń, Judasz - jego zdrajca, Piłat - jego egzekutor - żadna z nich nawet nie figuruje we wzmiankach w listach apostolskich pierwszego stulecia. Co do świętych miejsc - również nie mamy wzmianki odnośnie żadnego z nich, żaden z autorów listów nie wspomina ani słowem o jakichkolwiek miejscach związanych z biografią Jezusa, nawet o Kalwarii - gdzie zmarł za grzechy świata, nawet o pustym grobie, w którym powstał z martwych by zapewnić zmartwychwstanie wszystkim ludziom.

Jedyne jasne umiejscowienie Chrystusa we współczesności, mianowicie oskarżenie w 1 Tes 2:15-16, że Żydzi w Judei "Pana Jezusa zabili" przez większość dzisiejszych naukowców zostało odrzucone jako późniejsza interpolacja. Jedyne wydarzenie historyczne, do którego Paweł zdaje się odnosić, słowa Jezusa nad chlebem i winem podczas posiłku nazwanego przezeń "Ostatnią Wieczerzą" w 1 Kor 11:23f może zostać zinterpretowane jako mityczna scena, o której Paweł wie dzięki osiągniętemu objawieniu (por. Element No 5). Warto zaznaczyć, że żaden pozaewangeliczny autor pierwszego stulecia nie poświadcza jakiegokolwiek związku pomiędzy boskim duchowym Synem - Chrystusem, którego wszyscy wielbią i wyczekują odeń zbawienia, a człowiekiem, który stosunkowo niedawno przemierzał piaski Palestyny, nauczał, prorokował, dokonywał cudów, z człowiekiem zamęczonym w Wielki Piątek poza Jerozolimą przez Poncjusza Piłata - który w wielkanocny niedzielny poranek zmartwychwstał w pobliskim grobie. Ta zmowa milczenia jest równie wszechogarniająca jak i zdumiewająca.

Ewangeliczny Jezus i jego historia wymykają się również pozachrześcijańskiej dokumentacji swojego czasu. Filon z Aleksandrii, żydowski historyk Justus z Tyberii, Pliniusz Starszy - kolekcjoner uznawanych cudów natury, filozofowie i satyrycy wczesnego Rzymu - wszyscy oni milczą. Pliniusz Młodszy w swoim liście z Bitynii do Trajana (ok. 112 r.) nie wypowiada się o Chrystusie w terminologii historycznej. Słynny fragment z Józefa Flawiusza w Starożytnościach Żydowskich 18 jest uważany za późniejszą interpolację, a argumenty, że odniesienie do Jezusa jednak było w oryginalnym tekście lub że może zostać wyodrębnione z obecnego, upadają wobec powszechnego milczenia odnośnie tego fragmentu aż po IV w. Co do fragmentu Starożytności.. 20 o Jakubie, "bracie Pana, zwanego Chrystusem" również istnieją przekonania o chrześcijańskiej ingerencji w tekst. Fraza użyta w oryginale przez Józefa mogła być też przecież określeniem, jakie Paweł nadaje Jakubowi (Gal 1:19), mianowicie "brat Pański", co nie odnosiłoby się do rodzonej relacji względem Jezusa, ale do pozycji Jakuba w bractwie jerozolimskim, do czegoś, o czym prawdopodobnie powszechnie wiedziano. Chrześcijański kopista mógł zmienić później tę frazę (pod wpływem Mt 1:16), by uczynić ją bardziej "historyczną" po tym, jak wymyślono Jezusa z Nazaretu.

Pierwszym pogańskim autorem mówiącym o Jezusie jako o człowieku ukrzyżowanym przez Piłata jest rzymski historyk Tacyt (Roczniki 15:44). Bardziej prawdopodobne jest, że wywiódł tą informację ze świeżo powstałych i krążących po współczesnym mu Rzymie chrześcijańskich plotek o człowieku - założycielu religii niż że wydobył ją z przepastnych archiwów (Rzymianie z pewnością nie przechowywali zapisków o nieistotnych egzekucjach przeprowadzanych w całym imperium i to jeszcze datujących się wstecz na całe stulecie). Są jednak i tacy, którzy poddają w wątpliwość autentyczność i tego fragmentu.. Na mniej więcej ten sam okres datuje się raport Swetoniusza (Klaudiusz, 25) o Żydach wszczynających w Rzymie czasów Klaudiusza niepokoje pod wodzą niejakiego "Chrestusa" - jest on na tyle krótki i niepewny, że w ogóle może nie dotyczyć ani Chrystusa ani chrześcijan. Tak czy inaczej - na pewno nie świadczy on o historyczności Jezusa.

Co do odniesień do Jezusa w żydowskim Talmudzie: nawet chociaż niektóre spostrzeżenia przypisywane są rabinom działającym pod koniec pierwszego stulecia (i nie wcześniej), nie zostały one spisane przed trzecim wiekiem i stąd nie są wiarygodne. Tak czy inaczej - są one na tyle tajemnicze i chybione, że ledwie mogą być identyfikowane z postacią ewangeliczną.

Cóż... Pan Lewandowski odpowiadał Sędziakowi, może na resztę odpowiesz Ty Saxonie? :)

Pozdrawiam serdecznie.


N wrz 26, 2004 14:54
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 53 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL