Właśnie, nie rozumiem dlaczego jest to obowiązek. Przecież Chrystus ZAPRASZA nas na eucharystię, a nie zmusza do niej. Zresztą pomyśl, gdybyś wyprawiał przyjęcie, to wolałbyś aby goście przyszli z własnej nieprzymuszonej woli, czy z przymusu?

Pozdrawiam
Damazy

To nie chodz w niedziele i koniec.

A z innej strony: Kim jest dla ciebie Jezus Chrystus? Synem Boga? Boga, ktory stworzyl nie tylko ciebie, ale i caly wszechswiat? Boga, ktorego ludzie lekcewaza, zamiast dziekowac Mu za cud stworzenia, warunki do zycia i rozwoju, przebaczanie naszych grzechow? Bogiem, ktory z milosci do ludzi umarl za nas i nasze grzechy na krzyzu, zeby nam uswiadomic, ze nawet najgorsze zlo nie moze nas od Niego oddzielic, a jednoczesnie pokazac zniszczenie i smierc,ktory przynosi grzech? Ktory zostawil nam w darze cos najcenniejszego: samego siebie i zgadza sie na kazde lekcewazenie, ponizenie, obraze. I zebrze o nasza milosc bo wie, ze bez niej zginiemy my sami?

Czy kumplem ze szkoly, ktory zaprosil na impreze i mozna nie przyjsc?

Kiedys chrzescijanie gineli za to, by moc uczestniczyc w Eucharystii. Bylo to centrum kazdej wspolnoty chrzescijanskiej. Bylo swietem przyszlego swiata, kiedy nie bedzie smierci i cierpienia, zrodlem nadziei. dziekczynieniem za dar nowego zycia, przebaczenia grzechow.

Obowiazek uczestnictwa w niedzielnej Mszy sw wprowadzil Kosciol w trosce o tych, ktorzy zobojetnieli. Zeby przynajmniej swiadomosc grzechu przyprowadzila ich do zrodla ich wiary i zycia chrzescijanskiego, bez ktorego zgina.

A dlaczego Bóg kazał przestrzegać Dekalogu?
Przecież ludzie sami powinni dojść do tego, że należy żyć zgodnie z nim....

Kazał, bo wie, że to jest konieczne do zbawienia. Wie, że ludzie muszą mieć jasno postawioną sprawę. Bo Bóg nie chce zbawić tylko tych, którzy jakoś tam doszli do tego jak należy żyć, ale chce zbawić wszystkich.

Dlatego to też nie Kościół nakazał chodzić na Mszę, ale sam Chrystus mówiąc, że spożywanie Jego ciała i krwi jest konieczne do osiągnięcia życia wiecznego.
Kościół jedynie przypomniał o tym obowiązku i skonkretyzował go.

A dla mnie to nie jest żaden obowiązek. Na niedzielną Mszę Świętą chodzę z wielką przyjemnością i z własnej woli. To wielkie szczęście móc uczestniczyć w spotkaniu z Bogiem, a jeszcze większe mój przyjąć Jezusa Chrystusa do swego serca.

Bo uczestniczenie w Eucharystii w niedzielę jest pewnym minimum charakteryzującym katolika? Jak ktoś nie chce być - proszę bardzo, może nie chodzić.

Sądzę że troche zbyt ostro niekiedy odpowiadacie. Nie ma tu słów ktore wskazują że damazy nie chce chodzić na Mszę, ale stara się zrozumieć czemu uważamy ja za obowizek, a nie przywilej. Niepotrzebnie padają słowa: "to nie chodz" i stanowią bardziej spychologie, niż realną odpowiedz. Zawa damazy że twen obowiązek dotyczy katolików, nie jest więc narzucony bo każdy kto uważa się za katolika zwyczajnie powinien uczęszczać na niedzielną mszę. Natomiasdt sądze że obowiązek tutaj oznacza poprostu coś co jest konieczne, czego nie można sobie odpucić bez waznego powodu, tak jak Szumi napisał. Obowiązek to nieraz jest dla nas brzydkie słowo, co nam nakazuje, oczekuje, coś musimy zamist coś chcemy. Ale nie da się Mszy narzucić, jest tu niezbedną nasza wlasna chęć, ale i zrozumienie że to jest coś koniecznego.

Dziękuję wszystkim, szczególnie WISTowi. Spróbuję trochę inaczej podejść do sprawy. Nie lubię być po prostu do czegoś zmuszany. Chętnie chodzę na msze w dni powszednie, natomiast w niedzielę przychodzi mi to z trudem.

Hmmm obowiązek.... i tu jest chyba cały problem. Jeżeli ktoś chodzi na Msze św. z obowiązku to chyba jest coś nie tak. Gdyby ten wspomniany wcześniej kumpel ze szkoły zaprosił Cię na imprezkę, wiedziałbyś, że bardzo się na nią przygotował i bardzo zależy mu abyś przyszedł a Ty mimo to olałbyś go i został w domu, bo coś tam, to jak myślisz dobre by to było? To samo jest z Mszą. Jezus zaprasza nas do siebie i czeka na nas. Od nas zależy czy przyjmiemy to zaproszenie. Jednak wydaje mi się, że gdy prawdziwie kochamy Jezusa to nawet nie przejdzie nam przez myśl, aby nie iść. I o to właśnie chodzi, wtedy Msza nie jest juz dla nas obowiązkiem a wręcz wyróżnieniem, czymś wspaniałym, że możemy w niej uczestniczyć. Pomyśl, sam Bóg przygotował dla Ciebie ucztę tak wspaniałą, bo daje na niej samego siebie, zaprasza Cię, bo Cię bardzo kocha, czeka na Ciebie uśmiechnięty z nadzieją, że przyjdziesz a Ty co? Będziesz te zaproszenie traktował, jako przykry, nudny obowiązek i wolał np. oglądać telewizję niż iść i spotkać się z Jezusem? Coś tu chyba nie gra prawda?
Pamiętajmy, wiara to nie obowiązki. Wiara to miłość. Na niej wszystko się opiera. Dlaczego mamy nie grzeszyć? Z obowiązku? Jezus powiedział "Nie czyń drugiemu tego, co Tobie nie miłe", dlaczego staram się, postępować według tych słów? Z obowiązku? Nie, z miłości, bo kocham Jezusa a co za tym idzie nie chcę Go ranić i zadawać Mu bólu swoimi grzechami, tylko chcę wypełniać Jego słowa, aby był ze mnie zadowolony. I o żadnym obowiązku nie ma tu mowy. Dlaczego chodzę w niedzielę do Kościoła? Z obowiązku? Odpowiedz już chyba znamy I tak jest z całą naszą wiarą. Bez miłości jest pusta i sprowadza się niestety do obowiązków, nakazów i zakazów. Bóg jest miłością a co za tym idzie wiara bez miłości jest wiarą bez Boga. Pamiętamy słowa: "...i gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał..." Niech będą one dla nas drogowskazem jak mamy postępować.


Pozdrawiam

Ja przyznam się, że czasem nie chodzę na mszę ale nie z lenistwa lecz z powodu kiepskiej jakości, po pierwsze: nagłośnienia w kościele (prawie nic nie słychać), po drugie: marnego przekazu i interpretacji pisma św. na kazaniach. Miałem okazję uczestniczyć kilka razy w zborze świadków "Jehowy" z racji tego, że zostałem nań zaproszony przez członka rodziny i przyznam, że zafascynowała mnie jakość oraz sens takiego spotkania (różnice zostawmy w spokoju gdyż to inny temat).

Damazy ja też nie lubię być zmuszany. Natomiast wiadomość obowizku napewno pomaga w sytuacji gdy nam się nie chce. Do szkoły też chodzimy z obowiązku i prędzej tam faktycznie wyboru nie mamy, choć oczywiście w założeniu nauka jest dobra.

lukaszo rozumiem i też uważam że te elementy są ważne, ale Msza jakkolwiek była by nudna i męcząca, zawiera w sobie coś najważniejszego, tam spotykamy się z Chrystusem. Żadne nagłośnienie nie może byc tak marne, aby to nam przesłonić.

Bardziej chodzi mi o fakt, że msze św., na których uczestniczę są bardzo niskiej jakości, mało pouczające, mało uczące itp. Natomiast sprawa nagłośnienia jest drugo a nawet trzeciorzędna. Jeśli odnosisz się do mojego postu to proszę abyś to robił dla całego kontekstu.

Istotą Mszy jest Przeistoczenie, nie homilie......porywające czy marniutkie są tylko elementem najwazniejszego - spotkania z Chrystusem.

Nie zmienia to faktów opisanych przeze mnie wcześniej. Proszę mi nie mydlić oczu. Przeistoczenie ma miejsce podczas eucharystii i stanowi zaledwie 1/10 czasu mszy. Mówmy o faktach a nie symbolach. Z resztą trochę zboczyliśmy z tematu.

Niezależnie ile trwa stanowi sedno Mszy i jest faktem a nie symbolem.

Lukasz nie pominąłem tego co napisałeś, ale oboje z Alus chcemy Ci uświadomić czym jest Msza Świta bo wyraźnie zatracasz jej sens. Przeistoczenie nie jest ani symbolem, ani nie stanowi "tylko" wycinka Mszy. Cala Msza zmierza właśnie do tego etapu, wszystko co tam się dzieje jest temu podporządkowane. To tak jakbyś powiedział że w całej ceremonii ślubnej najmniej ważny jest moment gdy dwoje ludzi wypowiadają odpowiednie słowa i realizuj sakrament małżeństwa, bo przecież to trwa chwilę. Przykład jest wysoce niedoskonały ale powinien uzmysłowić sens tego o czym mówimy.

A tak po prostu Msza to jest właśnie ofiara, a Ty skupiasz się na wszystkim innym co ma mniejsze znaczenie i zdaje się nie rozumiesz też samej istoty przeistoczenia. Nie ma się co irytować, ale trzeba przyjąc i przemyśleć to co piszemy. Nikt tu nie pisze że kazanie może być byle jakie, ale rezygnowanie z Mszy z powodu kazania, nawet najgorszego jest zupełnym niezrozumieniem sensu tej Mszy. Msza to nie lekcje, jej zadaniem głównym nie jst pouczanie, czy piękne i doskonale interpretowanie Biblii.