Czy ukochałeś swój krzyż...?
Autor |
Wiadomość |
Anonim (konto usunięte)
|
Farmer napisał(a): Siemka.Czy Cierpienie jest droga Do zbawienia.. :D
|
N lis 20, 2005 22:23 |
|
|
|
|
ToMu
Dołączył(a): Cz kwi 14, 2005 9:49 Posty: 10063 Lokalizacja: Trójmiasto
|
Wydaje mi się, że błędem jest szukanie spektakularnych - widocznych na zewnątzr - krzyży, jakby takich któe widzieliby inni. To zaprzecza w moim mniemaniu temu, czym krzyż ma być. On ma być ukryty. On ma być widoczny i odczuwalny dla mnie.
A Bóg nigdy nie daje krzyża, którego nie dałbym rady unieść
_________________ Wiara polega na wierzeniu w to, czego jeszcze nie widzisz. Nagrodą wiary jest zobaczenie wreszcie tego, w co wierzysz. (św. Augustyn z Hippony)
Było, więc jest... zawsze w Bożych rękach - blog | www
|
Pn lis 21, 2005 21:39 |
|
|
agapa
Dołączył(a): N gru 11, 2005 18:47 Posty: 8
|
Cierpien, krzyza i innych pasji unikam. Daze do szczescia. Cierpienie jest dla mnie stanem, z ktorego jak najszybciej nalezy sie wydostac. Nie jestem zbudowana z ran i nie mam duszy na ramieniu, czulabym sie jak herbertowy marsjasz, a widok to nie najapetyczniejszy... A ja wole smakowac ludziom, wiec zazwyczaj odpowiadam "ça va", nawet kiedy "pas". ale przeciez nie wszyscy musza wiedziec.
|
N gru 11, 2005 21:40 |
|
|
|
|
Kwiatuszek
Dołączył(a): Pn kwi 10, 2006 15:36 Posty: 57
|
Mika napisał(a): Wojtek, napisałeś,że przez cierpienie oddane Bogu następuje prawdziwe zbawianie świata.Zgadzam się.A jeśli człowiek nie umie w czasie, gdy cierpi, oddać tego Bogu?Choć próbuje, to nie udaje mu się i cierpienie- niby oddane-wciąż przytłacza? Wspólnota Milości Ukrzyżowanej śpiewa w jednej z pieśni:"Nie ukochałem mego krzyża, nie rozpoznałem perły...". Ukochać krzyż to bardzo mocne stwierdzenie.Bo przecież ukochać to wybrać,zachwycić się tym.Myślę, że trudno jest (pomimo dobrej woli i starań) potraktować swój krzyż jak drogocenną perłę.Nie zawsze wystarcza świadomość, że jest się umiłowanym dzieckiem Boga,że On jest przy mnie.W czasie cierpienia trudno mi w to wierzyć, choć przecież wiem o tym...
Mika jesli człowiek nie umie w czasie gdy cierpi oddać tego Bogu musi gorąco sie o to modlić.Musisz pomysleć ,że cierpienie jest szczególną łaską i ,że wszystko pochodzi od Boga.
Mika ja też myśle ,że krzyz trudno potraktować jak drogocenną perłe ,ale jednocześnie wierze ,że jest to możliwe.Ja np.nigdy w życiu nie zamieniłabym swojego cierpienia na coś przyjemniejszego,wierze ,że to szczególny dar.Modlitwa czyni cuda dlatego nie ma lepszej recepty jak modlitwa a szczegolnie rozmyślanie o drodze krzyzowej.[quote]
_________________ Bo góry mogą ustapić i pagórki się zachwiać ale milośc moja nigdy nie odstąpi od Ciebie -mówi Pan
Deus caritas est !
|
Wt kwi 18, 2006 19:45 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Jak zwykle wszyscy ochoczo sie tutaj wypowiadaja jakie to cierpienie jest cudowne a osoby typu Jotka maja jak zwykle cudowne rady:
Cytuj: ukochać swój krzyż - to nie: dążyć do cierpienia. Cytuj: To znosić to, które przychodzi - i kochać ludzi, którzy je zadają . Kochać siebie - i powstawać. Dziękować nawet za to co boli - bo przyniesie dobro, bo nigdy nie jest bez celu. A w końcu - jeśli przyjąć cierpienie - to nie dla cierpienia, a dla jakiegoś większego dobra... Jotka chcialbym cie oswiecic ,ze nie zawsze konczy sie szczesliwie to "cudowne" cierpienie i nie kazdy moze powstac i zdarza sie wyobraz sobie ze jest bez celu Kochalabys lekarza ktory ci zle zrozbil operacje i bys musiala juz do konca zycia jezdzic po szpitalach? [/quote]
|
Wt kwi 18, 2006 20:27 |
|
|
|
|
Mirela
Dołączył(a): Śr mar 08, 2006 16:42 Posty: 29
|
Czy ukochałeś swój krzyż...?
Czytając te wypowiedzi różne rzeczy przychodzą mi do głowy. Ale powiem jak jest u mnie, jak rozumiem...
Bardzo często ludzie widzą w krzyżu cierpienie, ja widze miłość.
Cierpienie i zło wynikają z racji dobra, a w zasadzie braku dobra. Zle postawione pytanie o cierpieniu w stosunku do Boga może doprowadzić do konkluzji i tu powstaje wieksze zło i większe cierpienie.
I tak myśle sobie ,że gdyby być tak jak dziecko i zaufać Bogu i oddać Mu wolną wolę, sądze ,że wtedy cierpienie nie sprawiałoby kłopotu. Jestem przekonana,że taki krzyż to nic innego niż miłość. A z drugiej strony cierpienie uczy bardzo wiele, mnie nauczyło pokory. Sądze jednak ,ze miłość moze nauczyć wiecej ,bo ma różne oblicza.
Czy ukochałam swój krzyż? Skoro oddałam swoją wolną wole Jemu i każdego dnia walczę dla Niego to mogę powiedzieć ,że tak, ukochałam swój krzyż, a jeszcze niedawno chciałam z niego zejść,bo to naprawde trudne, bo te walki są trudne..., ale trwam dla Niego tak nieporadnie czasem ze łzami w oczach.
_________________ Mirela
|
Wt kwi 18, 2006 21:50 |
|
|
akacja
Dołączył(a): Cz sie 12, 2004 15:17 Posty: 1998
|
Takim krzyżem jest codzienność, trzeba znosić codzienne przeciwności życia, z pokorą przyjmować trudy życia. Codziennie brać na swe ramiona swój krzyż i iść z nim, mając świadomość że idzie się z Jezusem i z Nim jest łatwiej. Nie wiem jak można taki krzyż ukochać, raczej chodzi o to by przyjąć go z pokorą i nie poddawać się z zniechęceniu.
Jak najbardziej można jednak ukochać krzyż Zbawiciela, patrzę na krzyż Jezusa i sercu moim rodzi się miłość i wdzięczność do Jezusa za dar zbawienia i wszystko co uczynił dla ludzi.
|
Śr kwi 19, 2006 20:49 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Cytuj: Jotka chcialbym cie oswiecic ,ze nie zawsze konczy sie szczesliwie to "cudowne" cierpienie i nie kazdy moze powstac i zdarza sie wyobraz sobie ze jest bez celu Kochalabys lekarza ktory ci zle zrobil operacje i bys musiala juz do konca zycia jezdzic po szpitalach?
Matrix - a gdzie ja napisałam, że cierpienie musi się skończyć i to tu, na ziemi - żeby miało sens? Gdzie w ogóle powiedziałam słowo o jego końcu? Każde cierpienie ma sens. Tylko czasem nie umiemy go w bólu odnaleźć. A czasem po prostu widzą ten sens dopiero ci, co przychodzą po nas.
Czy kochałabym tego lekarza? Nie wiem. Nigdzie nie powiedziałam, że to potrafię. Wiem, że chciałabym przebaczyć. Nie nienawidzić. Nie szukać zemsty. Nawet mimo słusznego w końcu gniewu.
Z takich moich drobnych "sensów" - o tyle, o ile doświadczam bólu, o tyle jestem w stanie zrozumieć innych, którzy go doświadczają i może im ulżyć, słowem czy gestem. Choćby tyle.
W psychologii mówi się np o bilansie choroby. Czyli podsumowaniu dobrych i złych stron i skutków. W psychologii, nie wierze (kłania się teoria kryzysów). I zapewne nierzadko wychodzi dodatni lub zerowy. Cierpienie może dać siłę znoszenia kolejnych przeciwności. W końcu "co nas nie zabije, to nas wzmocni". To też nie jest wiara
Już nie mówiąc o tym, że cierpienie uczy zawierzenia Bogu. I pozwala doświadczyć Jego opieki. Uczy miłości - mimo bólu i krzywdy. Uczy przebaczania. Uczy stawiania się Człowiekiem.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Śr kwi 19, 2006 21:20 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Matrix - a gdzie ja napisałam, że cierpienie musi się skończyć i to tu, na ziemi - żeby miało sens? Gdzie w ogóle powiedziałam słowo o jego końcu? Każde cierpienie ma sens. Tylko czasem nie umiemy go w bólu odnaleźć. A czasem po prostu widzą ten sens dopiero ci, co przychodzą po nas.
A no tak zapomnialem ze zmarnowane zycie czyt. zmarnowana mlodosc, niemoznosc zrobienia bardzo wielu rzeczy takich dla zdrowych ludzi zupelnie zwyczajnych jest po to zeby ktos powiedzial za kilkadzieisat lat ten to w zyciu mial przechlapane Zalosny jest taki tok myslenia Albo jestes juz bardzo stara albo nie masz pojecia o tym co piszesz Cytuj: W psychologii mówi się np o bilansie choroby
Rozumiem ,ze swoja wiedze z dziedziny ktora nazywa sie psychologia czerpiesz z jakis porad z internetu moze kupilas sobie jakos ksiazke ewentualnie porady z "pani domu" ale skoro sie upierasz przy tej psychologi to musisz wiedziec ,ze kazda osoba to zupelnie inny przypadek No i za psychologie powinny sie brac osoby ktore maja do tego predyspozycje a nie takie ktorym sie wydaje ,ze maja Cytuj: I zapewne nierzadko wychodzi dodatni lub zerowy. Cierpienie może dać siłę znoszenia kolejnych przeciwności. W końcu "co nas nie zabije, to nas wzmocni". To też nie jest wiara
Kilka postow wstecz tlumaczylem ci ,ze sa ludzie ktorzy albo wydaje im sie ze cierpia albo maja najgorsze za soba i wtedy moga sobie pisac "co mnie nie zabije to mnie wzmocni " sa rownierz tacy ktorzy cierpia non stop i jest coraz gorzej zamiast coraz lepiej nie wiem jakie plusy mozna wyciagnac z tak zlej sytuacji ale rozumiem ,ze nie za bardzo wiesz o czym piszesz wiec mozesz takie bledy popelniac Cytuj: Już nie mówiąc o tym, że cierpienie uczy zawierzenia Bogu. I pozwala doświadczyć Jego opieki. Uczy miłości - mimo bólu i krzywdy. Uczy przebaczania. Uczy stawiania się Człowiekiem
Mialabys pierwsza operacje i bys tak myslala: o boze jak jest wspaniale zaopiekuj sie mna Druga operacja boze jak super napewno teraz sie znowu mna zaopiekujesz Trzecia ,czwarta ,piata ,szosta i kolejne przed toba nie mozesz robic nic nawet podstawowych rzeczy ktore do glowy by ci nie przyszly jako niewykonalne! Nie wspominajac jeszcze o innych rzeczach
Napisz mi gdzie bys dostrzegla jego opieke?
Nie trzeba miec przechlapane w zyciu zeby byc porzadnym czlowiekiem
Dam ci taka rade nie pisz o czyms o czym masz bardzo watle pojecie
|
Śr kwi 19, 2006 22:33 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Matrix
Co do psychologii, to podyskutujemy, jak się zapoznasz choćby z teoriami L. Sugerman lub Hoff. A poza tym polecam "Strategie interwencji kryzysowej" - James, Gilliland. Można jeszcze poszukać opracowań p. prof. Kubackiej-Jasieckiej. Bo studia w tej dziedzinie, to trochę zajmie. Podyplomówka na UJ conajmniej półtora roku.
Na resztę nie widzę sensu odpowiadać - nie wydaje mi się, żebyś próbował słuchać. To co widzę, to tylko wykrzywianie moich wypowiedzi do granic absurdu i przypisywanie mi opinii, których nie wypowiadałam.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Śr kwi 19, 2006 22:48 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
Cytuj: Matrix Co do psychologii, to podyskutujemy, jak się zapoznasz choćby z teoriami L. Sugerman lub Hoff. A poza tym polecam "Strategie interwencji kryzysowej" - James, Gilliland. Można jeszcze poszukać opracowań p. prof. Kubackiej-Jasieckiej. Bo studia w tej dziedzinie, to trochę zajmie. Podyplomówka na UJ conajmniej półtora roku.
Ale juz ci napisalem ze nie wystarczy przeczytac trzeba jeszcze miec predyspozycje a ty ich nie posiadasz psychologiem trzeba sie urodzic potrzebna jest do tego inteligencja wrodzona nie nabyta [...] Cytuj: Na resztę nie widzę sensu odpowiadać - nie wydaje mi się, żebyś próbował słuchać. To co widzę, to tylko wykrzywianie moich wypowiedzi do granic absurdu i przypisywanie mi opinii, których nie wypowiadałam.
Co rozumiesz przez granice absurdu?Piszesz bzdury nie majac faktycznego pojecia o cierpieniu
Wiesz jest takie powiedzenie "ze pieniadze szczescia nie daja" i z reguly mowia to osoby bogate mozna analogicznie odniesc to powiedzenie do tego tematu ,osoba ktora jest zdrowa zawsze bedzie takie glupoty wypisywac tak jak ty
Musisz byc straszna egoistka skoro patrzysz na swiat wylacznie przez pryzmat wlasnej osoby i wlasnych doswiadczen, poszerz swoje horyzonty myslowe i postaw sie w sytuacji osoby ciezko chorej bez mozliwosci wyleczenia(do twojej wiadomosci wyobraz sobie ze sa tacy ludzie ) potem cos napisz bo te wczesniejsze posty swiadcza tylko o tym ze nie potrafisz sie przyznac do bledu i jestes gotowa brnac dalej chociaz cie to kompletnie kompromituje
Jak masz znowu unikac odpowiedzi to po prostu nic nie pisz
[...]- angua Bez obrażania proszę...
|
Cz kwi 20, 2006 0:03 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
A ja poproszę o powrót do tematu. O predyspozycjach do zawodów mozna założyć kolejny.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Cz kwi 20, 2006 18:29 |
|
|
Mirela
Dołączył(a): Śr mar 08, 2006 16:42 Posty: 29
|
Nie tylko do Matrixa !
Psychologia nie jest mi obca zapewniam, ale jak to się mówi "szewc w dziurawych butach chodzi". Nie można mierzyć cierpienia żadną miarą, to niemożliwe. Nie można mówić , że ktoś nierozumie - my też przecież możemy czegoś nie zrozumieć w najważniejszym momencie zycia. Czasem może ktoś bełkotać a zrozumienie tego sprawiać nam może wiekszy kłopot niż przezycie niejednego cierpienia. Ważna jest tutaj empatia, jeszcze ważniejesza pokora. Wiesz jestem młodą osobą i w moim życiu straciłam już rodziców i córkę, zbieram sie do dziś. Z nieuleczalną chorobą walczyłam kilka lat dzięki Bogu się udało. A teraz mam nowy koszmar , najgorszy na świecie - poznaję swoją nędzę. Walcze o coś co dla przeciętnego człowieka jest "ruiną" .Robie to wbrew sobie, dla wielkiego szczescia jakim jest spokój ducha. Najciekawsze jest to ,że znalazłam w tym Krzyżu Miłość.
Nie można być zapatrzonym w swoje cierpienie i krzyż, nawet jak tak bardzo rozwala,że ma sie dosyć. Nie znam Jezusa bardzo dobrze, ale mam zamiar poznać z prostego powodu. Serdecznie wszystkich pozdrawiam i życze dogłebnego poznawania Chrystusa by móc nieść krzyż z miłością i pokorą.
_________________ Mirela
|
Cz kwi 20, 2006 19:35 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|