cierpienie człowieka a Opatrzność i Wszechwiedza Boga
Autor |
Wiadomość |
pol_kownik
Dołączył(a): Wt sie 19, 2003 15:20 Posty: 151
|
wrocilem do tego tematu jakos
sytuacja
2-letnie dziecko nagle choruje
strasznie cierpi, a potem umiera
jaki sens?
_________________ no to pa
|
Wt gru 30, 2003 4:03 |
|
|
|
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
po ludzku - teraz - bezsens....
ale - polkowniku:
umiera moj tata gdy brat ma dopiero 6 lat [tato mial 46]
dopiero po 8 latach odkrylam sens tej śmierci dla siebie
nie znam jej sensu dla moich siostr, brata, dla mamy znam - ona odkryla go najszybciej....
i czy w zyciu wszystko zawsze ma sens? i czy my ten sens znamy?
to nie jest ucieczka od pytan, bo one są i boli bardzo szukanie odpowiedzi na te pytania, ale ....
od smierci taty wiem, ze kazdy umiera - wczesniej czy pozniej - nabralam dystansu do wielu spraw [a raczej czasem ten dystans w sobie tworze dzieki temu]
śmierc taty uswiadomila mi Prawde, ze jestem tylko czlowiekiem, i że nie mogę ani sekundy dolozyc czy do swojego, czy do czyjegoś zycia
poza tym, przewrotnie ujmując sprawe - to dziecko jest juz szczęśliwe - bo je nic nie boli [a wiesz, ze zycie potrafi bolec bardzo]
|
Wt gru 30, 2003 8:18 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Opowiem Ci - inną, Pol...
24-letnia dziewczyna, jedynaczka... Jedyne, wyczekane, wymarzone dziecko rodziców... Kończy studia, jest czerwiec, we wrześniu ma wychodzić za mąż... Ktoś ją kładzie do szpitala na "zespół korzonkowy" - miesiąc później umiera... I nikt Ci ostatecznie nie potrafi powiedzieć - dlaczego...
Jeszcze inna... Piąta rano - wypadek samochodowy... Samochód wracającej z wesela młodej pary, kilkadziesiąt czy kilkaset metrów od domu... Ślisko było chyba... Dziewczyna umiera po miesięcznej walce o życie w szpitalu...
Nie znajdziesz tak łatwo - sensu... Można ten sens zgubić, nie dostrzec... Można się zapiec w bólu, rozpaczy i szukaniu winnych. Rozumiem.
Dla mnie to były obce osoby - choć jedną spotkałam. Nie wiem - co się działo, co się stało - w ich rodzinach. Nie wiem, co się działo - w ich życiu.
Każda rzecz ma swój czas, jest czas narodzin i czas umierania...
Czasem ten sens odkrywa się - po latach. W tym, co by się - nie stało, gdyby było inaczej, gdyby ten ktoś żył. A on przecież - już szczęśliwy.
I wierzę, że go kiedyś spotkam...
Wiem - to niczego nie wyjaśnia. Nie daje rozwiązania. Zresztą - nie przeżyłam, osobiście - takiej śmierci - więc czy mogę mówić?
Wiem jedno - sama popełniłam wiele zła - i sporo pewnie wycierpiałam... Ale gdyby nie to - byłabym inna. Gdyby nie to - wielu rzeczy nie potrafiłabym zrozumieć. Gdyby nie to - nie przyszłyby mi go głowy pewne słowa, albo powiedziałabym - za dużo...
To dziwny sens ale jednak sens. Jakiś drugi człowiek któremu kiedyś uda się ulżyć w cierpieniu. Ktoś - koło kogoś w innej sytuacji bym nie była, być nie mogła. Coś co mogłam zrobić - a przecież inaczej by mnie tu nie było...
Nie żyję dla siebie - żyję dla innych...
Tak myślę...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Wt gru 30, 2003 10:48 |
|
|
|
|
pol_kownik
Dołączył(a): Wt sie 19, 2003 15:20 Posty: 151
|
ja sie pytam
jak moze bog (jakikolwiek) pozwolic na to, zeby dziecko, ktore niczego nie rozumie, ktore niczym nie zgrzeszylo, ktore nie jest niczego winne
cierpiec i umrzec w cierpieniu?
po co bog wogole zezwolil na zycie takiego dziecka? tylko po to, zeby sobie pocierpialo?
_________________ no to pa
|
Wt gru 30, 2003 13:07 |
|
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
polowniku - i jak odpowiadasz na zadane przez siebie pytania?
|
Wt gru 30, 2003 14:09 |
|
|
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Pol - było... Przyniosło radość - rodzicom, dziadkom... Kochało - po dziecinnemu i było kochane... I zostało - w sercu, w pamięci...
A teraz już jest - ostatecznie szczęśliwe... Już nigdy nieszczęśliwe nie będzie, nigdy nie dozna cierpienia - i kiedyś je spotkamy...
Tak jak ja spotkam tych bliskich, z którymi - towarzysząc im w umieraniu, na ile mogłam - nie zdążyłam się pożegnać...
A czemu tak cierpiało - przed śmiercią?
..........................................................................................
Nie wiem. Na pewno nie za karę. I na pewno nie - przez złośliwość...
Gdzieś z tego na pewno urodzi się - dobro... Nie wiem - jakie...
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Wt gru 30, 2003 14:57 |
|
|
Gość
|
cierpienie
Elka napisała: "po ludzku - teraz - bezsens.... i czy w zyciu wszystko zawsze ma sens? i czy my ten sens znamy?
Tak, ja także po ludzku rozumuję (wszak jesteśmy ludźmi a nie kimś czy czymś innym) i uważam że wszystko co dzieje się przestrzeni czasu, ma sens. Wynika bowiem z określonych przyczyn.
Praprzyczyną – tak myślę – wszelkich cierpień jest owo przedwieczne, u zarania istnienia ludzkości zaistniałe zdarzenie, które nazywamy "grzechem pierworodnym".
(Może mi znowu Serafin przypomnieć, że "Roma locuta, causa finita", tylko, że spodziewam się, iż w tej kwestii Rzym się nie wypowie, bom za mały i nie zna moich dywagacji. Zanim bowiem Rzym kogoś upomni, najpierw zawsze zapoznaje się z tym co kto ma do powiedzenia.)
Rozważając wydarzenia z "Ogrodu w Eden", dochodzę do wniosku, że "owoce z drzewa poznania dobra i zła były przeznaczone do spożycia przez człowieka ale w ustalonym przez Stwórcę porządku i przez Niego do spożycia podane.
Samowolne zerwanie i spożycie "owocu" z "drzewa wiedzy" spowodować musiało zburzenie pewnego porządku, ustalonego uprzednio przez Stwórcę. Cierpienie zatem nie jest - moim zdaniem - czym innym jak właśnie skutkiem zakłóceń w ustalonym przez Stwórcę porządku.
Jednak nie wszystkie zakłócenia owego idealnego porządku zwrócone są wyraźnie przeciw człowiekowi, bo np. niezakłócona budowa kryształu np. żelaza, uniemożliwiałaby przeróbkę plastyczną: walcowanie, kucie, ciągnienie czy wytłaczanie. Wytworzenie np. samochodu byłoby niemożliwe, bo nie można by odkuć wału korbowego silnika, wywalcować blachy na karoserię itd. Ale też nie byłoby mieczy do wzajemnego zabijania się.
Ból i cierpienie – nie tylko to fizyczne – jest jak mi się zdaje wynikiem odchylenia stanu i procesu od ideału. I w zależności jak daleko ów stan czy proces od ideału się odchyla, cierpienie (ból) jest mniej lub bardziej intensywne.
Można by na ten temat wiele napisać ale po co, tego co tu napisałem i tak chyba nikt nie zechce rozważyć, uzupełnić czy obalić. Co najwyżej znów ktoś napisze „Roma locuta, causa finita”.
|
Wt gru 30, 2003 21:27 |
|
|
elka
Dołączył(a): N cze 22, 2003 8:58 Posty: 3890
|
"Ból i cierpienie – nie tylko to fizyczne – jest jak mi się zdaje wynikiem odchylenia stanu i procesu od ideału. I w zależności jak daleko ów stan czy proces od ideału się odchyla, cierpienie (ból) jest mniej lub bardziej intensywne." - skoro tak wszystko wiesz, teofilu i znasz kazdy sens - powiedz nam, jak daleko sie owo dwuletnie dziecko odchylilo od tego ideału?
|
Śr gru 31, 2003 6:46 |
|
|
pol_kownik
Dołączył(a): Wt sie 19, 2003 15:20 Posty: 151
|
elka
odpowiadam prosto
boga (zadnego) nie ma
albo
bog/bogowie/boginie (jakikowliek) jest/sa wredny/i
cos takiego nie ma zadnego zwiazku z miloscia
zycie ludzkie stworzone tylko po to, zeby wkrotce umrzec w meczarniach...
co z tego, ze rodzice przez pare chwil byli radosni? jaka radosc wynagrodzi bol, gdy dziecko ma oczach rodzicow umiera w agonii??
_________________ no to pa
|
Cz sty 01, 2004 5:27 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Pol - wiecznej radości na tym świecie nie ma. Ból też wieczny nie jest.
Można - unikać życia, można żyć w sposób umiarkowany, "zachowawczy" - tak by jak najmniej cierpieć - ale i omija się wielkie radości.
A to dziecko dla rodziców było - radością. Bardzo ważną. I pewnie że w bólu trudno o tym pamiętać. Bo wspomnienie radości też boli - jeszcze bardziej.
Ale jesteś pewny, że - gdy ochłoną - woleliby nie mieć tych kilku lat? Woleliby by nigdy się nie narodziło? Ono jakoś zostaje - jak wszyscy umarli - w sercu, w pamięci, we wspomnieniach...
Myślę że warto. Że każda chwila która była była warta tego by ją przeżyć. Ta dobra i ta zła, szczęśliwa i trudna.
Wiesz, czasem nie sposób - wiedzieć. Nawet - między ludźmi. Ktoś co innego chciał, co innego ktoś inny z tego odczytał, zabolało choć nie miało... Czasem trzeba zaufać - że ten ktoś drugi chce dobrze. Człowiekowi czasem nie wychodzi. Ale Bóg jest Tym który wie. Zna początek i koniec. Bez którego miłości nic istnieć nie może. Więc chyba warto Mu - zaufać.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Cz sty 01, 2004 10:33 |
|
|
pol_kownik
Dołączył(a): Wt sie 19, 2003 15:20 Posty: 151
|
zauwazcie jedno
gdy czlowiek ma 30,40,.. lat
mowicie, co bog zrobil dla niego, co on zrobil dla boga, ze zycie, cierpienie, itd...
gdy czlowiek ma 2lata, to przestajecie sie martwic, ze on ma jakiekolwiek uczucia
zaczynacie mowic o rodzicach
CO KOGO OBCHODZA RODZICE???
co czuje czlowiek, ktory od boga dostaje WYLACZNIE CIERPIENIE, a potem smierc ?
za co ma byc wdzieczny?
_________________ no to pa
|
Cz sty 01, 2004 11:45 |
|
|
Anonim (konto usunięte)
|
pol_kownik napisał(a): elka
odpowiadam prosto
boga (zadnego) nie ma
albo
bog/bogowie/boginie (jakikowliek) jest/sa wredny/i
cos takiego nie ma zadnego zwiazku z miloscia
zycie ludzkie stworzone tylko po to, zeby wkrotce umrzec w meczarniach...
co z tego, ze rodzice przez pare chwil byli radosni? jaka radosc wynagrodzi bol, gdy dziecko ma oczach rodzicow umiera w agonii??
A skónd ty to wszystko wiysz? Lucypher ci pedzioł, kej żeś jeszcze we piekle bół?
|
Cz sty 01, 2004 12:12 |
|
|
pol_kownik
Dołączył(a): Wt sie 19, 2003 15:20 Posty: 151
|
to tylko wniosek
moze bledny?
_________________ no to pa
|
Cz sty 01, 2004 13:13 |
|
|
jo_tka
Dołączył(a): Cz sie 21, 2008 19:19 Posty: 12722
|
Pol - nie. Sam zacząłeś chyba o bólu rodziców...
Trudno mi mówić o emocjach dziecka... Nie mam dzieci, swoich siłą rzeczy nie pamiętam...
Ale mam nadzieję że doświadczyło miłości, a to jest możliwe - mimo bólu.
I wierzę, że - jest szczęśliwe...
Nie wiem czy dla tego dziecka "było warto" żyć...
Wątpię czy to dziecko jest w stanie ocenić "warto" lub "nie warto"...
I jeszcze jedno - karlus, nie obrażaj.
_________________ Aby we wszystkim był Bóg uwielbiony
|
Cz sty 01, 2004 17:42 |
|
|
Gość
|
Jo_tka, czyżbyś miała także - tak jak ja - ograniczone pole widzenia? U mnie jest to efektem przebytego udaru mózgu. Ale o tym wiem, dlatego abym mógł cały tekst odczytać mocno się muszę gałkami ocznymi napracować, bo całej powierzchni ekranu nie widzę. Zauważyłem jednak, że pol_kownik się chwali, iż tak jak Ty z Warszawy a ja z Katowic, on jest z piekła. I nie dlatego, żeby tam mieszkał ale jest "z piekła rodem", czyli ma w swoim rodowowodzie któregoś z diabłów. Czy zatem stwierdzenie, że się nauczył od Lucyphera może być poczytane jako obraza?
|
Pt sty 02, 2004 10:57 |
|
|
|
Nie możesz rozpoczynać nowych wątków Nie możesz odpowiadać w wątkach Nie możesz edytować swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz dodawać załączników
|
|