Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Cz maja 16, 2024 17:52



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 369 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 ... 25  Następna strona
 Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy? 
Autor Wiadomość
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 23, 2010 23:17
Posty: 8670
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Żeby wyprzeć się Boga, trzeba w Niego wierzyć. Chyba nie można wyprzeć czego według ciebie nie ma, nie sądzisz?

Bóg jest sprawiedliwy i miłosierny. I nie bierze pod uwagę parafialnej listy obecności!

_________________
Don't tell me there's no hope at all
Together we stand, divided we fall

~ Pink Floyd, "Hey you"


Pn sty 31, 2011 23:11
Zobacz profil

Dołączył(a): N sty 23, 2011 11:09
Posty: 916
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Twój mąż jako niewierzący nigdy nie należał do Kościoła Chrystusa, więc apostazja nie zmienia kompletnie nic. Wyjdzie jedynie z instytucji.


Pn sty 31, 2011 23:18
Zobacz profil

Dołączył(a): N sty 30, 2011 14:38
Posty: 17
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Mam nadzieję, że nie odbierasz mojej wypowiedzi jako atak. Wierz mi, że nim nie jest i zależy mi na tym aby Tobie pomóc i to w miarę bezinteresownie (nie do końca, bo jednak wiedząc, że pomagam czuję się lepiej:P)

Cytuj:
Przepraszam, a czego on się mógł spodziewać idąc na Święta d takiej rodziny jak moja?

Nie wiem i Ty też tego nie wiesz :) Twój mąż jest osobnym człowiekiem, który odbiera sprawy inaczej niż Ty, myśli inaczej i może z tej samej sytuacji wyciągnąć inne wnioski (ponieważ jest kimś innym niż Ty, ponieważ jest ateistą, ponieważ jest mężczyzną, ponieważ miał inne doświadczenia i sto tysięcy innych ponieważ). Wiem to z własnego doświadczenia, mimo że z moim mężem oboje jesteśmy wierzący to zajęło nam dobre dwa lata wyjaśnienie sobie w jaki sposób mamy się ze sobą komunikować (np. że jeżeli czegoś chce to mam to mówić wprost a nie sugerować na okrętkę, bo mój mąż nie rozumie aluzji i nie zachowa się tak jak tego chcę nie dlatego, że robi mi na złość ale dlatego, że zwyczajnie nie wie czego oczekuję).

Cytuj:
Po prostu nie wpadło mi do głowy, że on może takie cyrki odstawiać i te jego miny... ech


No to już wiesz. W tym momencie możesz zapobiec wielu problemom w przyszłości.

Cytuj:
Pewnie masz rację, ale już mi tutaj wszyscy napisali, że nie mam prawa od niego wymagać uczestnictwa w Pasterce i to będzie oszustwo itd.


Czy ja pisałam o uczestnictwie? Obecność w kościele nie oznacza uczestnictwa. Zależy czego od niego chcesz: jeśli chcesz aby był PRZY TOBIE podczas Pasterki i zachowywał się z szacunkiem dla miejsca i Twojej wiary (co oznacza był cicho, wstawał gdy wszyscy stoją, miał wyłączoną komórkę a NIE KLĘCZAŁ I MODLIŁ SIĘ) to nie jest to oszustwo, mam nadzieję, że rozumiesz różnicę. I NIE MOŻESZ od niego WYMAGAĆ uczestnictwa. MOŻESZ POPROSIĆ aby Tobie towarzyszył ponieważ jego OBECNOŚĆ (podkreślam obecność nie uczestnictwo) przy Tobie w tym dniu jest dla Ciebie ważna. Oczywiście jeżeli jest, ponieważ jeżeli jest dla Ciebie ważne aby Twój mąż klęczał razem z Tobą i powtarzał słowa modlitwy, która dla niego absolutnie nic nie znaczy to przykro mi ale nikt nie może wam pomóc bo Twoje oczekiwania są świętokradcze.

Cytuj:
Ale przecież: nie ma zbawienia poza Kościołem, tak?
To jak w końcu jest?
Czy gdyby mój mąż umarł ateistą takim jak dzisiaj, odrzucającym Wiarę, ma jakiekolwiek szanse na zbawienie?


Oficjalne stanowisko Kościoła brzmi: Kościół ma absolutną pewność, że Katolicy żyjący zgodnie z prawami Bożymi i Kościelnymi dostąpią zbawienia oraz wierzy, że ludzie innych wyznań chrześcijańskich (np. protestanci) mogą to zbawienie osiągnąć. Dalej są o ile się nie mylę żydzi wierzący w Boga prawdziwego (Biblijnego). Co do innowierców i ateistów Kościół również MA NADZIEJĘ, że jeżeli w chwili śmierci człowiek szczerze będzie żałował swojego życia i ofiaruje się Bogu może zostać zbawiony. Wystarczy do tego jedna chwila, podobnie jak w przypadku dobrego łotra. A to co się dzieje w duszy człowieka zna tylko Bóg, więc Twój mąż ma jak najbardziej szanse na zbawienie (o ile będzie to JEGO decyzja a nie wymuszona przez kogoś lub podjęta dla świętego spokoju).

Doskonale wiem, że trudno jest bez uprzedzeń postawić się w sytuacji innej osoby i zaakceptować, że ktoś może myśleć i odbierać dane sprawy inaczej i zwyczajnie nie rozumieć o co Ci chodzi. Mój mąż naprawdę dał mi pod tym względem niezłą szkołę zmuszając do tego abym zastanowiła się CO i DLACZEGO jest dla mnie ważne i postarała się to wyartykułować w prosty sposób. Podobnie ja wymagałam od niego aby chociaż półsłówkami wyjaśnił mi jak on widzi dane sytuacje (faceci zazwyczaj nienawidzą rozmawiać o swoich uczuciach i przemyśleniach) tak abym była w stanie zrozumieć go i przewidzieć jak może się zachować przy danym problemie. Wymaga to przede wszystkim chęci dialogu i znalezienia KOMPROMISU (czyli nie pełnej kapitulacji jednej ze stron). W tym momencie oboje musicie ustalić co tak naprawdę jest dla was istotne np. mam wrażenie, że na początku dla Twojego męża wiara była obojętna ale teraz postrzega zachowanie Twoje i Twojej rodziny jako atak na siebie i próbę nawrócenia go na siłę albo zmuszenia do zachowania pozorów- tak aby nikt nie poznał, że jest ateistą bo to wstyd. Dlatego dla mnie zrozumiałe jest, że rośnie w nim bunt pt."dajcie mi spokój, nie chcę mieć z tym nic wspólnego". Ważne jest więc abyś dała mężowi do zrozumienia (o ile oczywiście jest to prawda) że się go nie wstydzisz, że akceptujesz jego przekonania i że go kochasz bezwarunkowo. Nie oznacza to, że może robić co chce ale, że nie chcesz go stawiać w sytuacjach, które będą dla niego niemiłe i wiesz, że on również nie chce abyś Ty była postawiona w sytuacjach niemiłych np. Ty go nie zmuszaj do modlitwy ale niech on gdy się modlicie nie wstaje z obrażoną miną i nie wychodzi (bo to zwyczajnie niegrzeczne), to tylko chwila, którą może spokojnie przeczekać w ciszy nawet licząc plamy na suficie ;). Podobnie możesz powiedzieć, że zależy Ci na jego towarzystwie podczas Pasterki (bo ważne jest dla Ciebie poczucie, że masz męża obok) ale jeżeli on nie chce to to rozumiesz i akceptujesz ale ta msza jest dla Ciebie ważna i Ty na nią idziesz.

I najważniejsze, cokolwiek mówisz masz to sama czuć a nie mówić coś aby osiągnąć to co chcesz. Związek, gdzie którakolwiek ze stron udaje nie ma sensu. Więc jeśli uznajesz, że nie możesz zaakceptować ateizmu Twojego męża (bo boisz się, że będzie potępiony, bo boisz się o to, że sama stracisz wiarę, bo wstydzisz się go przed ludźmi czy z jakiegokolwiek innego powodu, to Twoje życie i Ty wiesz, czy powód jest dla Ciebie ważny czy nie) to albo uznajecie że występujecie o unieważnienie małżeństwa (na podstawie tego, że nie zdawałaś sobie sprawy z konsekwencji brania ślubu z ateistą, na pewno da się to jakoś podciągnąć pod warunek zrywający) albo pracujesz nad sobą aby to zaakceptować. Dla Ciebie nie ma innego wyjścia, Twój mąż może ewentualnie się nawrócić, ale Ty nie masz prawa tego od niego wymagać.

Pozdrawiam Cie serdecznie i modlę się o siłę i łaskę porozumienia dla Was obojga.
Z Bogiem


Wt lut 01, 2011 11:49
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N gru 26, 2010 18:03
Posty: 177
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a):
Na szczęście K przestał mówić o apostazji, chociaż widziałam w historii, że przeglądał te strony. Mam z nim porozmawiać? A co, jeśli jednak zamierza to zrobić? Czy to może być moja wina? :(

Ten kawałek świadczy o tym, że nadal zupełnie nie rozumiesz podstawowych pojęć oraz problemu. Twój mąż jest ateistą - nie wierzy w Boga. Apostazja to tylko uczciwe stwierdzenie tego faktu wg procedur kościelnych. Słusznie, że przegląda "te" strony - nie jest hipokrytą (natomiast jest niedoinformowany - bo apostazja to nie jest optymalny wybór w takiej sytuacji). Jeśli zamierza to zrobić, to zrobi i już. A ty nie powinnaś śledzić jego historii przeglądania i mu zaufać ;).

Zaś rozmowa nie raczej zaszkodzi, ale, wnioskując z tej dyskusji, wątpię, żebyś potrafiła się z nim dogadać w tej sprawie.

_________________
A rychło nastanie niepozorne wydarzenie. I jedni będą płakać, a inni się radować. Bs-c 21:39


Wt lut 01, 2011 12:29
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 31, 2011 18:48
Posty: 41
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Troszeczkę jednak nie rozumiem... Dlaczego niewierzący ma się dostosowywać do Ciebie - wierzącej, pójść na pasterkę itd.
Równie dobrze on mógłby wejść na jakieś inne forum i żalić się, że żona nie chce zjeść z nim szynki w piątek. Sam mam w domu najlepszy przykład, ojciec ateista bo jego rodzice też nie wierzyli, matka katoliczka 20 lat po ślubie nadal czasem słyszę jakieś przekonywanie... Nie widać żeby była z tego powodu szczęśliwa i chyba nie będzie.
No ludzie, dajcie spokój, mój wniosek po takich przykładach jest jeden, że wiara jest fajna tylko wtedy gdy 2 ludzi jest tej samej wiary. Niestety wierzącym bardzo ciężko zaakceptować inność. Że ktoś może czcić coś innego (albo i nic).
Ciekawe ile złamanych serc było ze względu na to, że wybranka lub wybranek akurat jest nie takiego jak trzeba wyznania :(

_________________
Wszystko jest złudzeniem, na prawdę istnieje jedynie jabłko i robak który w nim mieszka. Aktualnie śpi, a nasze życie jest tylko jego snem!
Fajne naszywki oraz dekoracyjne plakaty.


Wt lut 01, 2011 12:39
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): N sty 30, 2011 14:38
Posty: 17
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Nie jest tak, że niewierzący ma się dostosować. Obie strony mają się dostosować do siebie zachowując to co jest dla nich istotne. Niewierzący nie uznaje Boga i w związku z tym nie chce się modlić i nie widzi sensu w przestrzeganiu postów- ok nie musi. Wierzący chce spędzić święta ze swoim partnerem (mężem/żoną) i jest dla niego jednocześnie ważne aby pomodlić się i pójść na pasterkę- powinien mieć taką możliwość nie wymagając jednocześnie aby wszyscy modlili się i uczestniczyli w pasterce. To ze wierzącym bardzo ciężko zaakceptować inność jest bzdurą na resorach. Z mężem przyjaźnimy się z ateistami, agnostyczką, buddystą, wyznawcą jednej z religii hinduistycznych, muzułmanką, oraz z innej beczki homoseksualistą a co do wielu naszych znajomych nie mamy pojęcia jaką religię wyznają. Mamy prawo się ze sobą nie zgadzać w kwestiach światopoglądowych i wtedy sobie to mówimy ale w duchu dyskusji a nie nawracania się na jedyną słuszną drogę. Nie musimy popierać jakiegoś stylu życia czy zachowania i mamy prawo powiedzieć, że uważamy go za nieodpowiedni (gdy faktycznie jest nieodpowiedni) ale nie mamy prawa wymagać aby wszyscy żyli jak my. Nasza wiara jest naszą świadomą decyzją i dajemy jej świadectwo swoimi czynami jednocześnie szanując świadome decyzje innych. Nie będę np. wymagać od muzułmanki siedzenia ze mną przy obiedzie gdy ona ma ramadan a ona nie wymaga ode mnie abym z nią pościła. Jeżeli mówię, że nie mogę się spotkać z kimś w niedzielę o danej porze bo będę na mszy to też jest to akceptowane. Więc nie wmawiajcie mi, że się nie da. Wystarczy chcieć.


Wt lut 01, 2011 13:23
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 31, 2011 18:48
Posty: 41
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Cytuj:
Nie będę np. wymagać od muzułmanki siedzenia ze mną przy obiedzie gdy ona ma ramadan a ona nie wymaga ode mnie abym z nią pościła.

Ale od męża - ateisty wymagasz by szedł z Tobą na pasterkę, tak?
Ja nie twierdzę, że on ma Tobie czegoś zabraniać - chcesz, idź do kościoła ale pogódź się z tym, że ktoś może nie chcieć tam iść. Tak samo ma prawo zjeść szynkę w piątek czy święta..

_________________
Wszystko jest złudzeniem, na prawdę istnieje jedynie jabłko i robak który w nim mieszka. Aktualnie śpi, a nasze życie jest tylko jego snem!
Fajne naszywki oraz dekoracyjne plakaty.


Wt lut 01, 2011 13:29
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): N sty 30, 2011 14:38
Posty: 17
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Chyba pomyliłeś mnie z autorką wątku, ale nie szkodzi. Mój mąż akurat jest Katolikiem:P Ale gdyby był ateistą też bym od niego wymagała pójścia na Pasterkę. Za to mogłabym wymagać, aby mnie spod Kościoła odebrał bo boję się sama po nocy do domu wracać, szczególnie, że na Pasterce często czuję jak to niektórzy Polacy-Katolicy wioną alkoholem aż się w głowie kręci...


Wt lut 01, 2011 13:33
Zobacz profil

Dołączył(a): N sty 30, 2011 14:38
Posty: 17
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
chodziło mi że bym od niego NIE WYMAGAŁA pójścia na Pasterkę. Gdzieś mi to nie wcięło. Przepraszam


Wt lut 01, 2011 13:38
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn sty 31, 2011 18:48
Posty: 41
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Cytuj:
Chyba pomyliłeś mnie z autorką wątku, ale nie szkodzi.

Faktycznie, sorki.

Co do tego:
Cytuj:
To ze wierzącym bardzo ciężko zaakceptować inność jest bzdurą na resorach. Z mężem przyjaźnimy się z ateistami, agnostyczką, buddystą, wyznawcą jednej z religii hinduistycznych, muzułmanką, oraz z innej beczki homoseksualistą a co do wielu naszych znajomych nie mamy pojęcia jaką religię wyznają.

Przyjaźnić jak najbardziej, jeżeli jednak chodzi o kandydata do związku, lub jeśli się już w związku jest to zauważam, że jednak to przeszkadza dużo bardziej niż w przyjaźni.

_________________
Wszystko jest złudzeniem, na prawdę istnieje jedynie jabłko i robak który w nim mieszka. Aktualnie śpi, a nasze życie jest tylko jego snem!
Fajne naszywki oraz dekoracyjne plakaty.


Wt lut 01, 2011 14:45
Zobacz profil WWW

Dołączył(a): N sty 30, 2011 14:38
Posty: 17
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Co do przeszkadzania to nie wiem ale dalej uważam że jest to możliwe o ile ludzie wysilą się na tyle aby zrozumieć siebie nawzajem (bez udowadniania że przekonania partnera są np. głupie). Od strony Katolickiej wymaga to również dogłębnego zrozumienia wiary, która opiera się przecież na miłości, chęci pomocy i dawaniu świadectwa czynami a nie przymusie. No i od obu stron silnego przekonania, że chcą być razem zachowując swoje priorytety lub uznania, że wiara/niewiara drugiej strony jest tą słuszną drogą, ale wtedy musi być to ich własna decyzja a nie wymóg partnera. W przeciwnym wypadku na zawsze pozostaną wzajemne pretensje i wyrzuty.


Wt lut 01, 2011 15:26
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lis 07, 2010 13:35
Posty: 128
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Aquarella, chcialam Cie o cos zapytac. Jesli uwazasz, ze jest to zbyt osobiste, pomin milczeniem.
Otoz mowisz duzo o modlitwie, tradycji itd. Ale wiadomo, poglady moga sie roznic rowniez w kwestii planowania rodziny- i wtedy rzeczywiscie moze to byc duzy problem. Chodzi mi konkretnie o antykoncepcje, chec posiadania wiecej lub mniej dzieci itd. Nie macie z tym problemow? Bo mysle, ze jesli w tych kwestiach on Twoje poglady szanuje, to tak naprawde nie masz sie tak bardzo o co martwic. Tak naprawde Swieta sa rzadko, a temat wspolzycia moze byc wlasnie tym, w ktorym w praktyce, na co dzien zdarzaja sie starcia.


Wt lut 01, 2011 16:27
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35
Posty: 100
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Soul33 napisał(a):
Bóg jest sprawiedliwy i miłosierny. I nie bierze pod uwagę parafialnej listy obecności!


Nie bierze pod uwagę, że ktoś odrzuca Jego Kościół na ziemi? :shock:
To po co my jako katolicy praktykujemy?

Cytuj:
Twój mąż jako niewierzący nigdy nie należał do Kościoła Chrystusa, więc apostazja nie zmienia kompletnie nic.


Został ochrzczony, więc należał i należy. Jest jeszcze dla niego szansa.

Cytuj:
Ważne jest więc abyś dała mężowi do zrozumienia (o ile oczywiście jest to prawda) że się go nie wstydzisz, że akceptujesz jego przekonania i że go kochasz bezwarunkowo. Nie oznacza to, że może robić co chce ale, że nie chcesz go stawiać w sytuacjach, które będą dla niego niemiłe i wiesz, że on również nie chce abyś Ty była postawiona w sytuacjach niemiłych


Problem w tym, że kiedy on stoi jak ten kołek albo odmawia pójścia na Pasterkę, to jest to dla mnie sytuacja niemiła. Szczególnie tu chodzi o moją rodzinę. Oni są naprawdę bardzo tradycyjni i nie aprobują jego zachowania. Chciałam, żeby on to zrozumiał, ale chyba nic z tego.

Cytuj:
Podobnie możesz powiedzieć, że zależy Ci na jego towarzystwie podczas Pasterki (bo ważne jest dla Ciebie poczucie, że masz męża obok) ale jeżeli on nie chce to to rozumiesz i akceptujesz ale ta msza jest dla Ciebie ważna i Ty na nią idziesz.


To wszystko bardzo ładne, co piszesz. Ale w takim razie na czym polega kompromis, skoro ja mówię zróbmy tak, on mówi nie, a ja to rozumiem i akceptuję?
Na czym polegają ustępstwa z JEGO strony w takim razie? Bo na razie widzę, że to ja mam kiwać głową i zgadzać się na wszystko, co on postanowi.

Cytuj:
Więc jeśli uznajesz, że nie możesz zaakceptować ateizmu Twojego męża (bo boisz się, że będzie potępiony, bo boisz się o to, że sama stracisz wiarę, bo wstydzisz się go przed ludźmi czy z jakiegokolwiek innego powodu, to Twoje życie i Ty wiesz, czy powód jest dla Ciebie ważny czy nie) to albo uznajecie że występujecie o unieważnienie małżeństwa (na podstawie tego, że nie zdawałaś sobie sprawy z konsekwencji brania ślubu z ateistą, na pewno da się to jakoś podciągnąć pod warunek zrywający) albo pracujesz nad sobą aby to zaakceptować.


Ja bardzo chciałabym akceptować ateizm mojego męża. Problem polega na tym, że wychowałam się w rodzinie, gdzie tego nie akceptowano i trudno mi to przełamać. W nażeczeństwie to nie przeszkadzało, bo rzadko się objawiało. On nie naciskał na seks przedmałżeński ani nic takiego, więc może nie mieliśmy okazji skonfrontować wielu poglądów. Z wielu problemów w życiu małżeńskim nie zdawałam sobie sprawy, bo w mojej rodzinie nie było ateistów ( a jeśli byli, to bardzo uważali, żeby się z tym nie zdradzić). Ten temat pomógł mi trochę spojrzeć na to wszystko z jego strony. Staram się to zrozumieć. jednak nigdy nie postawię się w pozycji osoby, dla której to, co dla mnie najważniejsze, jest bzdurą. To jest dla mnie za trudne. Proszę zrozumcie mnie też. Musiałabym się wyrzec Jezus,a, żeby w pełni zrozumieć męża. Albo uznać, że wszystkie religie i postawy są takie same. Myślałam, że on tę moją postawę akceptuje, ale okazało się widocznie, że ja mam problemy z zaakceptowaniem jego poglądów, a on moich. Nie chcę się rozwodzić, to byłoby dla mnie oszustwo, bo małżeństwo zawarliśmy ważnie i nikt mnie nie oszukiwał. Bardzo chcę nauczyć się tej akceptacji i jedności, ale boję się, że to będzie wymagało ode mnie zaparcia się tego, w co wierzę.

Żaba, dziękuję za bardzo mądry i długi wpis!

Cytuj:
Jeśli zamierza to zrobić, to zrobi i już. A ty nie powinnaś śledzić jego historii przeglądania i mu zaufać .


Nie rozumiesz. Ja go kocham i wg mnie on zrobi poważną krzywdę swojej duszy tym postępkiem :( Zaczełam teraz troche czytać o apostazji i wiem, że nazywa się ją przestępstwem :(
A historii nie śledzę, mamy wspólny komputer i czasem jak chcę wrócić do stron przeglądanych wczoraj, to z niej korzystam, bo mam słabą pamięć.

Cytuj:
Troszeczkę jednak nie rozumiem... Dlaczego niewierzący ma się dostosowywać do Ciebie - wierzącej, pójść na pasterkę itd.


Bo jemu to krzywdy nie zrobi, a może wręcz przeciwnie, coś mu drgnie w duszy?

Cytuj:
Co do przeszkadzania to nie wiem ale dalej uważam że jest to możliwe o ile ludzie wysilą się na tyle aby zrozumieć siebie nawzajem (bez udowadniania że przekonania partnera są np. głupie). Od strony Katolickiej wymaga to również dogłębnego zrozumienia wiary, która opiera się przecież na miłości, chęci pomocy i dawaniu świadectwa czynami a nie przymusie. No i od obu stron silnego przekonania, że chcą być razem zachowując swoje priorytety


Niestety, jeśli mam zachować swoje priorytety, które wyznacza moja wiara, to nie mogę uznać, że ateizm jest dokładnie tak samo słuszny jak wiara katolicka. Jakbym uznała, że wszystko jedno, czy ktoś wierzy czy nie, to bym odeszła od tej wiary dosyć daleko, prawda.

Cytuj:
Ale wiadomo, poglady moga sie roznic rowniez w kwestii planowania rodziny- i wtedy rzeczywiscie moze to byc duzy problem. Chodzi mi konkretnie o antykoncepcje, chec posiadania wiecej lub mniej dzieci itd. Nie macie z tym problemow? Bo mysle, ze jesli w tych kwestiach on Twoje poglady szanuje, to tak naprawde nie masz sie tak bardzo o co martwic. Tak naprawde Swieta sa rzadko, a temat wspolzycia moze byc wlasnie tym, w ktorym w praktyce, na co dzien zdarzaja sie starcia.


Szczerze mówiąc to nie chciałam pisać o naszym pożyciu, bo nie o tym jest wątek i nie z tym problem, ale skoro nalegasz... nie, zasadniczo nie mamy problemów. Jak pisałam, nie naciskał na jak najszybszy ślub czy na seks przedmałżeński. Nie jestem jego pierwszą dziewczyną, ale zawsze mówi, że to jest lepiej, bo dzięki temu jemu się nie spieszy, może zaczekać, bo już tego próbował itd. No nie wiem, coś w tym może jest. Jest ode mnie kilka lat starszy, więc może poważniejszy niż moi rówieśnicy, to mnie zresztą w nim ujęło, że jest taki normalny, nie buzujący hormonami itd. Jeszcze przed ślubem zaczęłam obserwować swoje cykle i kiedy mu przedstawiłam propozycję NPR, on się zgodził, tylko najpierw wypytał dokładnie, czy wiem, co robię i czy może zaufać moim wyliczeniom. On ze wvcześniejszymi dziewczynami (z jedną mieszkał parę lat) stosował inne środki i pewnie jakby od niego zależało, to byśmy też używali prezerwatywy albo czegoś, ale nie naciskał na to (chociaż zaproponował - odmówiłam). Tak więc w tych sprawach jest w porządku, żyjemy w harmonii, on nie jest entuzjastą NPR, ale mówi, że skoro mnie to pasuje, to nie będzie zmuszał do innych metod. Na czułość i bliskość nie narzekamy. On jak twierdzi się wyszalał i teraz w związku szuka czego innego niż jak najwięcej seksu. Dzieci planujemy, ale ja muszę skończyć studia.
Prosiłabym jednak o nie dyskutowanie nad tym wątkiem, bo to nie ma dużo wspólnego z kwestią Pasterki/Świąt/praktykowania/apostazji/wiary/postu itd.


Wt lut 01, 2011 18:35
Zobacz profil

Dołączył(a): N sty 30, 2011 14:38
Posty: 17
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Cytuj:
To wszystko bardzo ładne, co piszesz. Ale w takim razie na czym polega kompromis, skoro ja mówię zróbmy tak, on mówi nie, a ja to rozumiem i akceptuję?
Na czym polegają ustępstwa z JEGO strony w takim razie? Bo na razie widzę, że to ja mam kiwać głową i zgadzać się na wszystko, co on postanowi


Szukanie kompromisu nie polega na tym, że jedna osoba mówi zróbmy tak a druga mówi nie:P Jedna osoba mówi zróbmy tak ponieważ (tu wstaw argumenty) a druga mówi nie ponieważ (tu wstaw inne). Obie porównują co jest ważne i obie zastanawiają się dlaczego. Głupi przykład z mojego życia: planujemy z moim, jeszcze wtedy przyszłym mężem ślub. Ja chce jedynie obiad z rodziną i ewentualnie później zaprosić znajomych na wieczór do knajpy a mąż chce tradycyjne wesele. Zamiast robić sobie awantury ja powiedziałam na czym mi zależy: impreza powinna być w moim mieście rodzinnym tak aby moi dziadkowie mogli wrócić do domu kiedy poczują się zmęczeni, na całonocnym tradycyjnym weselu będę się zwyczajnie męczyła, chciałabym mieć możliwość aby usiąść spokojnie ze znajomymi i porozmawiać, bo widzę się z nimi raz na rok, chciałabym wykorzystać okazję i zaprosić parę osób, które raczej nie miałyby ochoty na oficjalne weselicho. Mąż z kolei powiedział czego on chce: chce aby jego wesele wyglądało jak wesele a nie jak proszony obiad i dyskoteka. Pogłówkowaliśmy i udało nam się zrobić obiad dla rodziny trwający w sumie z 6 godzin z pierwszym tańcem, przemowami, podziękowaniami, pieczonym prosiakiem i tortem i zakończony wieczorem specjalnym pokazem a na noc wynajęliśmy klub, wystroiliśmy go odświętnie i weselnie, oboje zostawaliśmy w strojach ślubnych więc dalej było widać, że nie jest to zwykła impreza ale świętowanie ślubu a jednocześnie można było czuć się swobodnie. Tak więc oboje mieliśmy może nie do końca to co chcieliśmy ale to na czym nam zależało najbardziej.

Cytuj:
Problem w tym, że kiedy on stoi jak ten kołek albo odmawia pójścia na Pasterkę, to jest to dla mnie sytuacja niemiła. Szczególnie tu chodzi o moją rodzinę. Oni są naprawdę bardzo tradycyjni i nie aprobują jego zachowania. Chciałam, żeby on to zrozumiał, ale chyba nic z tego.


A pytałaś się go dlaczego odmawia? Próbowaliście porozmawiać o tym na spokojnie? Nie rozumiem. Twoja rodzina nie aprobuje nie pójścia na Pasterkę czy tego, że Twój mąż będzie stał jak się modlicie?

Cytuj:
Musiałabym się wyrzec Jezusa, żeby w pełni zrozumieć męża. Albo uznać, że wszystkie religie i postawy są takie same.


Absolutnie nie. Musisz jedynie uznać, że Twój mąż ma prawo do własnej świadomej decyzji dotyczącej swojej wiary co jest zgodne z nauką Chrystusa. Czy gdy syn marnotrawny powiedział ojcu aby dał mu jego część majątku bo on idzie swoją drogą to ojciec mu tego zabronił? Nie, zaakceptował to nawet wiedząc, że syn pewnie wszystko roztrwoni. Decyzja Twojego męża dotycząca religii jest jego decyzją a Ty ślubowałaś właśnie Chrystusowi, że bierzesz sobie właśnie tego mężczyznę takiego jakim jest i będziesz go kochać do śmierci.

Pozdrawiam Cie serdecznie
Z Bogiem


Wt lut 01, 2011 19:06
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N lis 07, 2010 13:35
Posty: 128
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Wiem, ze to inna kwestia i nie bede ciagnac. Chcialam tylko potwierdzic watpliwosc, ktora sie narodzila. Bo z tego, co piszesz, to wlasciwie najwazniejsze kwestie w malzenstwie macie poukladane (no oczywiscie musicie sobie obgadac porzadnie kwestie wychowania dzieci, koniecznie!). Widzialam w innym watku dziewczyne, ktora skarzyla sie, ze maz jej nie ufa i sie zabezpiecza- Twoj w tym przypadku polega na Tobie, akceptuje Twoje poglady, mysle, ze to duzo wiecej niz moznaby od niego oczekiwac, zwlaszcza, ze ten aspekt zycia w praktyce dotyczy nie tylko Ciebie.
Moze powinnas (chociaz na teraz) odpuscic temat wiary, bo niepotrzebnie sama zatruwasz sobie pierwsze miesiace malzenstwa, ktore powinny byc raczej tym najpiekniejszym czasem i wasza milosc powinna tryskac swiezoscia i odkrywaniem siebie z radoscia. Nie mam na mysli nie rozmawiania o rzeczach waznych z mezem, ale chodzi mi o to, ze sama niepotrzebnie sie zamartwiasz, myslisz i analizujesz zamiast cieszyc sie swoim malzenstwem.

Jeszcze taki maly trik- mezczyzni bardzo lubia pochwaly (przepraszam panowie, wiem, ze to troche manipulacja) wiec moze powinnas mu kilka razy powiedziec, ze czujesz sie przy nim bezpieczna, ze jest wspanialym czlowiekiem, ze kochasz go takim jakim jest... lagodnoscia i czuloscia mozna nawet skale roztopic, a co dopiero (powolutku, w przyszlosci) dojsc do porozumienia takiego, ze Twoj maz na zyczenia Twojej mamy odpowie 'dziekuje, ja rowniez Mamie zycze jak najlepiej' i ze moze kiedys nawet odprowadzi Cie na Pasterke, wiedzac, ze robi to z wlasnej nieprzymuszonej woli po to, zeby sprawic Ci przyjemnosc.


Wt lut 01, 2011 19:18
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 369 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10 ... 25  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL