Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn kwi 29, 2024 18:06



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 369 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 ... 25  Następna strona
 Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy? 
Autor Wiadomość

Dołączył(a): N gru 17, 2006 14:05
Posty: 295
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a):
Może się boję o swoją wiarę? Łatwo jest wierzyć, kiedy rodzina wokół daje dobry przykład, mobilizuje.


brawo. to znaczy tylko, że Twoja wiara jest bardzo słaba. a to z kolei znaczy, że problem jest w Tobie, nie w mężu ateiście, którego sama sobie wybrałaś. może Bóg właśnie w ten sposób wystawia Cię na próbę? może kierując Cię ku temu człowiekowei ma wobec Ciebie plan który nie tyle dotyczy nawrócenia męża, co utwierdzeniu Cię w Twojej wierze?


Pt sty 21, 2011 23:23
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 20, 2005 14:22
Posty: 158
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Aquarella, chyba troche za duzo glowkujesz. Najpierw kombinujesz jak nawrocic meza, teraz zamartwiasz sie jak nie stracic przy nim wiary. Ja znam sporo malzenstw gdzie jedno jest niewierzace albo letnie. Oczywiscie ciezko jest tej wierzacej stronie trwac w takim zwiazku nie majac wsparcia duchowego ze strony wspolmalzonka ale przyjmuje to jako krzyz i stara sie budowac swoja wspolnote na plaszczyznie ludzkiej, czerpiac z tego co ich laczy. Ufa przy tym Bogu ze skoro laczy ich sakrament, zwiazek ten jest prawdziwa droga do zbawienia i swietosci obydwojga.
To ze Twoi znajomi prezentuja zwiazek w ktorym ten wierzacy sie ugial, nie oznacza ze to musi sie stac norma. Powtarzam po raz kolejny- nie jestesmy w stanie o wlasnych silach zbudowac nic trwalego. Gwarantem jest Bóg. Zarowno nawrocenia Twojego meza, jak i jakosci Twojej wiary w zwiazku z niewierzacym mezczyzna. Jezeli odpuscicsz sobie misje nawrocenia meza, jezeli przestaniesz zamartwiac sie ewetnualnymi problemami tej niewiary dla Was ogolnie, w Twoj problem wkroczy Bóg i pouklada wszystko po swojemu. Wtedy bedziesz pewna ze On pokiruje tym najlepiej, lepiej niz Ty przy calym ogromie swojej dobrej woli

_________________
born to be wife


Pt sty 21, 2011 23:24
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35
Posty: 100
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Może macie rację... czyli jednak wymyślam sobie problemy :(
Dziękuję za wszystkie odpowiedzi. Trochę mi rozjaśniły w głowie.


Pt sty 21, 2011 23:33
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N gru 26, 2010 18:03
Posty: 177
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Tak, jesteś uprzedzona i histeryzujesz. I za późno na niepopadanie w dewocję i paranoję - to już się stało. Ty nadal oceniasz swoją i cudzą wiarę i moralność tylko przez pryzmat gestów i rytuałów - jesteś bardzo zarozumiała i arogancka.

Ale mam genialną propozycję: zamień się na faceta z dziewczyną z wątku: http://forum.wiara.pl/viewtopic.php?f=50&t=27384 - tamten jest nadmiernie "religijny" - wszyscy będą zadowoleni.

_________________
A rychło nastanie niepozorne wydarzenie. I jedni będą płakać, a inni się radować. Bs-c 21:39


So sty 22, 2011 10:45
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 01, 2009 19:33
Posty: 624
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Z innej beczki.

Tak, byłoby najlepiej gdyby Twój mąż się nawrócił - i dla Ciebie, i dla niego (w końcu tu forum chrześcijańskie, nieprawdaż?). Ale tak jak misjonarze w Afryce nie ewangelizują dzikich plemion czytając im encykliki w oryginale, tak na Twojego męża aranżowanie spotkania sam na sam z proboszczem czy życzenie dostąpienia bożej łaski najwyraźniej nie działa, albo raczej - działa jak płachta na byka... także uważaj, bo z biernego ateisty który m.in. szanował Twoją decyzję o czystości przedmałżeńskiej może pod wpływem nacisków stać się wojującym antyklerykałem.

Co więc zrobić? Nie jestem psychologiem, ale wydaje mi się ze przede wszystkim rozmawiać (jak już emocje opadną) - jak sobie wyobraża wychowywanie dzieci, czy śpiewanie kolęd go uraża i tak dalej. A w międzyczasie żyj najlepiej jak umiesz, nie wymagaj od niego, a może faktycznie z czasem np. postanowi sprawić Tobie przyjemność i pójść z Tobą na niedzielną mszę. Zawsze możesz mieć nadzieję że miłosierny Bóg zbawi i tych którzy do kościoła nie chodzą, ale są po prostu dobrymi ludźmi.

Inna uwaga - Kościół naucza że małżonek jest najważniejszą osobą w Twoim życiu. Nie rodzina, nie rodzice, nawet nie dzieci - bo z małżonkiem jesteście jednym ciałem. Także wybij sobie z głowy myśli o unieważnieniu małżenstwa i wspieraj go.

Co do złego wpływu niewierzącego współmałżonka... to raczej wydaje mi się że jest to kwestia wieku. Kogo jest zwykle najwięcej w kościele na mszy ? Małych dzieci i staruszek; te pierwsze wierzą naiwną wiarą, te drugie boją się zbliżającej śmierci albo po prostu poza wiarą nie mają niczego. Trzydziestolatkowie są zajęci pracą, karierą, kredytami, dziećmi, i na Boga zwyczajnie nie mają już czasu, lub ten ma im niewiele do zaoferowania. To normalne zjawisko i nie przypisywałbym tego wpływowi niewierzącego współmałżonka.


Pn sty 24, 2011 12:54
Zobacz profil
Post 
Tak sobie poczytałem ten wątek i muszę powiedzieć, że podoba mi się to, co przeczytałem. Zgadzam się właściwie z każdym odpowiadającym.

A na pytanie jak praktykować wiarę bez narzucania jej mężowi odpowiedziałbym: żyć nią na co dzień. Nie w sensie uczestniczenia w nabożeństwach, ale własnej postawy. Na przykład przejawiającej się w szacunku do męża. A nie skarżeniu się na niego na forum internetowym...


Pn sty 24, 2011 18:00

Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35
Posty: 100
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Cytuj:
akże uważaj, bo z biernego ateisty który m.in. szanował Twoją decyzję o czystości przedmałżeńskiej może pod wpływem nacisków stać się wojującym antyklerykałem.


Hmmm, może masz tutaj trochę racji :(
Z drugiej strony, jak mówienie o Bogu może szkodzić?
Zawsze myślałam, że trzeba głosić Ewangelię. Sam Jezus zobowiązał nas do tego.

Średnio to ogarniam, ale na razie pogodziliśmy się i "topór wojenny" chyba został zakopany. Nie chcę jednak mieć poczucia winy, że zakopałam razm z nim także swoją wiarę, żeby nie dfrażni męża :(


Wt sty 25, 2011 14:36
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 20, 2005 14:22
Posty: 158
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Aquarella, ale przeciez wcale nie musisz przestac wierzyc. Odmawiaj paciez tak jak zwykle, chodz do Kosciola tak jak zwykle, generalnie rob wszystko to co zwykle w kwestii wiary oprocz naklaniania do niej meza. I tyle. Jezeli przed slubem wiedzial ze jestes wierzaca i zobowiazal sie szanowac Twoja religijnosc to bedzie sie tego trzymal. Zreszta z tego co piszesz wynika, ze naprawde Ci w niej nie przeszkadza wiec dopelnia tego co obiecal.
Abstrahujac od Twojego meza ktory jest niewierzacy i zamkniety na gloszenie Ewangelii- czy w podobny sposob jak jemu, obwieszczalabys Dobra Nowine innym osobom ktore nie maja na to ochoty albo na Twoje przeslanie reaguja slowna niechecia lub nawet agresja? Chyba nie wiec zauwaz ze ten "obowiazek" gloszenia nie zawsze da sie zrealizowac. Probowac trzeba zawsze ale tez trzeba wiedziec kiedy sie dyskretnie wycofac i pozwolic Bogu dokonac tego co dla nas jest niewykonalne. Czasem nachalnoscia mozna wiecej popsuc niz zdzialac. Musisz nauczyc sie wyczuwac nastroje meza i innych ludzi i umiejetnie przekazywac im Jezusa, czy to konkretnym czynem czy delikatnym slowem. Nigdy jednak na sile bo nawet Bóg jest bezsilny wobec ludzkiego sprzeciwu. Nie dziala wbrew ludzkiej woli, nigdy na sile jej nie zmienia. Puka do serca czlowieka czasem wiele lat ale decyzja do pojscia za Nim zalezy wylacznie od czlowieka.
zachowaj spokoj, ciesz sie swoim malzenstwem i modl sie. Zycze Ci wiele podogy ducha

_________________
born to be wife


Śr sty 26, 2011 11:42
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35
Posty: 100
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Dziękuję. Staram się być dobrą żoną. Myślę jednak, że mój mąż nigdy nie zobaczy w moich czynach Jezusa. On uważa, że jeśli czynię dobro, to tylko sama z siebie i nie łączy tego z wiarą.

Cytuj:
Czasem nachalnoscia mozna wiecej popsuc niz zdzialac.


Chyba masz rację. Zauważyłam, że przez te nasze dyskusje jego stosunek do religii się zaostrzył. Zaczął nawet, ku mojemu przerażeniu, przebąkiwać o apostazji, żeby "ty i twoja matka dały mi wreszicie spokój", ale to było chyba tylko tak dla postraszenia, bo potem już o tym nie wspominał.

Wiem, że moja mama się krzywi na jego postawę i pewnie będę musiała kiedyś z nią o tym porozmawiać, ale nie mam jeszcze odwagi.


Cz sty 27, 2011 21:29
Zobacz profil

Dołączył(a): Pn wrz 27, 2010 15:08
Posty: 3
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Nie trać wiary, tak jak Ktoś napisał wyżej Bóg wszystko ułoży w Twoim życiu tak jak trzeba. Ja miałam podobną sytuację, wyszłam za mąż za człowieka który był niewierzący. Tylko ja modliłam się o jego nawrócenie, sama nie naciskałam bo wiedziałam że przyniesie to odwrotny skutek. Po 5 latach, mój mąż poszedł do spowiedzi i zaczał przyjmować komunię św. czyta Pismo Święte i rozmawiamy na tematy wiary. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.


Cz sty 27, 2011 22:20
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr sty 26, 2011 12:48
Posty: 208
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Aquarella, rozumiem twojego meza i choc moze troche powinien dla swietego spokoju robic dobra mine do zlej gry w czasie Wigilii, to jednak twoja reakcja wynika calkowicie z uznania siebie za kogos lepszego. Tylko dlatego, ze wierzysz w istnienie Boga, a on nie? Piszesz, ze on nie ma wiary. Dobrze, nie wierzy w Boga, ale wierzy, wierzy w wiele innych rzeczy. Z pewnoscia wierzy,ze wasze malzenstwo przetrwa, mimo twojego, ze tak powiem "nawiedzenia".
Zastanawiasz sie po co ateistom wigilia, co maja do swietowania. Malo znasz historie swojego Kosciola. Swietowanie w ten dzien nie jest wymyslem chrzescijanstwa, to chrzescijanstwo ukradlo to swieto poganom. Tradycja swietowania przesilenia zimowego siega niepamietnych czasow. Ale po co ci ta wiedza, prawda? Ty nawet nie wiedzialas, ze post w wigilie nie jest obowiazkowy...
Ty sprobuj pojsc na kompromis. Zastanow sie kogo kochasz bardziej, Jezusa czy meza? Jesli Jezusa (czlowieka, zyjacego 2000 lat temu, ktorego historia zostala przeklamana przez pierwszych chrzecijan - tak zapewne uwaza twoj maz), to smutne to jest dla twojego meza. Jesli jednak kochasz bardziej meza, to moze popusc troche z Jezusem. Na pewno sie bardzo nie obrazi. Na pewno chce byscie byli szczesliwi, a nie sie zarli. To kogo kochasz bardziej? Czy tak bardzo kochasz Boga, ze wzorem Abrahama (chyba sie nie myle?) jestes w stanie zabic czlonka rodziny, jesli Bog o to poprosi?

Peace...


Pt sty 28, 2011 12:36
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 01, 2009 19:33
Posty: 624
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Australijczyk napisał(a):
Zastanow sie kogo kochasz bardziej, Jezusa czy meza?

W Twoim poście jest wiele racji, ale nie mieszaj tej biednej i naiwnej kobiecie w głowie. To wcale nie jest wybór między mężem i Jezusem - w swojej własnej wierze nie ma przecież nic zmieniać. Istnieje tylko problem: jaka będzie najlepsza metoda nawracenia męża, głoszenia mu Ewangelii ? Dzieciom opowiada się bajeczki o sędziwym panu z brodą siedzącym na chmurce, na dorosłych to już nie działa... osobę inteligentną można zjednać - jak pisała lady_a - swoją postawą, cierpliwością, konsekwentnym czynieniem dobra, a nie nachalnym zachęcaniem do pustego brania udziału w rytuałach.


Pt sty 28, 2011 21:34
Zobacz profil

Dołączył(a): N sty 23, 2011 11:09
Posty: 916
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Nie chciało mi się czytać tych 5 stron ale odniosę się do postu nr.1. Wygląda na to, że twój mąż ma poukładane w głowie i jest konsekwentny w tym co robi. Bardzo dobrze ci napisał, że nie będzie niczego udawał, bo robienie dla robienia nie ma jakiegokolwiek sensu. Nie zachęcisz go do nawrócenia swoimi prośbami. Jedyną możliwością, żeby go nawrócić, to przedstawić mu namacalne i racjonalne dowody na istnienie Boga. Jeśli ty jako Chrześcijanka nie potrafisz racjonalnie uzasadnić własnemu mężowi dlaczego wierzysz, to jak on ma uwierzyć? Nie masz co namawiać do przestrzegania rytuałów i świąt bo i tak nie będzie tego robił. Twoim zadaniem powinno być raczej zachęcenie go do konfrontacji z tobą na argumenty. To chyba mógłby zrobić. Jeśli mu udowodnisz, że Bóg istnieje reszta przyjdzie sama.

Zgaduję, że sama nie bardzo dysponujesz argumentami. Jeśli chcesz, to mogę ci podesłać namacalne dowody na to, że Bóg(ten z Biblii) istnieje. Na tyle przejrzyste, że tylko ktoś zaślepiony mógłby je zanegować.


Pt sty 28, 2011 22:33
Zobacz profil
Moderator
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So paź 23, 2010 23:17
Posty: 8670
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Login2 napisał(a):
przedstawić mu namacalne i racjonalne dowody na istnienie Boga.

Ooo stary, z nieba mi spadłeś! Byłem już całkowicie pewien, że takich dowodów nie ma i nigdy nie będzie. Natchnąłeś mnie nadzieją. Przedstaw je. Nie zawiedź mnie w tej przełomowej chwili!

aquarella, mówiąc zupełnie poważnie, nie przedstawiaj mężowi żadnych dowodów na istnienie Boga. Nie ma czegoś takiego. Wszystkie można podważyć bez najmniejszego problemu. Gdyby istniały, wszyscy już by je znali i nikt by tego nie podważał, podobnie jak nikt (normalny) nie podważa faktu, że Ziemia jest okrągła.

Twój mąż zaakceptował Ciebie jako osobę wierzącą. Teraz Ty zaakceptuj jego i kochaj go jako dobrego człowieka (zakładam, że taki jest). Małżeństwo jest m.in. sztuką kompromisu.

_________________
Don't tell me there's no hope at all
Together we stand, divided we fall

~ Pink Floyd, "Hey you"


Pt sty 28, 2011 23:56
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35
Posty: 100
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Oraju, już zupełnie nie wiem, co mam myśleć.
Moim zdaniem nie udowodnię mu niczego "racjonalnymi dowodami". Słusznie pisze Soul33, że jakby takie były, to już by wszyscy na świecie byli przekonani. Przypuszczam, że taka lista dowodów by sprowokowała tylko kolejiną kłótnię. Pewnie by się wściekł, że go znowu nawracam. Może teraz mi napiszcecie, że tchórzę, ale naprawdę boję się kolejnej awantury. Ostatnio już było kiepsko...

Nie chcę wybierać między mężem a Jezusem. To są dwie zupełnie różne sprawy. Dla mnie wiara jest sprawą uczuć, miłości do Jezusa. Nie będę wchodzić w Jego życiorys albo pochodzenie Wigilii. Dyskutowaliśmy wiele razy na temat wiary, ale nigdy go do niczego nie przekonałam. Tak jak ktoś napisał, lepiej dawać Świadectwo niż z kimś się kłócić. Zresztą, pisałam wam o tych moich znajomych. Mój znajomy powiedział, że nie dyskutuje ze swoją żoną ateistką, bo ona ma czasem cytuję "za dobre argumenty" :( Czyli nawet można wiarę stracić, jak się za głęboko zabrnie w takie dyskusje.

Cytuj:
Jeśli ty jako Chrześcijanka nie potrafisz racjonalnie uzasadnić własnemu mężowi dlaczego wierzysz, to jak on ma uwierzyć?


Bo ja nie wierzę szkiełkiem i okiem, tylko sercem. Nie znam się na teologii i filozofii, ale nie jest mi to potrzebme do wiary. Nie uważam, że im kto mądrzejszy, tym bardziej wierzący, bo nawet profesorowie teologii tracą czasem wiarę. Poza tym nie będę racjonalnie uzasadniać, bo nie muszę się nikomu tłumaczyć, dlaczego wierzę, nawet mężowi.
Jest mi smutno, że mój mąż nie ma Jezusa w sercu, bo tu nie chodzi o przekonanie kogoś w dyskusji, o zwycięstwo, tylko o miłość w sercu. A ja wiem, że on tej miłości do Jezusa nie ma. I o to jego życie jest uboższe. Mogłoby się wzbogacić wiarą, ale on jest zatwardziały. Pocieszam się jednak, że skoro mnie kocha, a ja kocham Boga, to w końcu miłość zwycięży. W końcu ktoś mówił, chyba św. Paweł, że będziemy sądzeni z miłości?

PS. A dowody możesz wysłać, Login2. Poczytam sobie dla własnej edukacji.

Jeszcze raz wszystkim dziękuję!

Cytuj:
. Tylko ja modliłam się o jego nawrócenie, sama nie naciskałam bo wiedziałam że przyniesie to odwrotny skutek. Po 5 latach, mój mąż poszedł do spowiedzi i zaczał przyjmować komunię św. czyta Pismo Święte i rozmawiamy na tematy wiary. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.


Lady_a, czy tylko się modliłaś, czy coś jeszcze? Dawałaś na mszę w tej intencji? Jest jakiś patron od takich spraw? Twój mąż nie miał nic przeciwko czy po prostu nic nie wiedział?
Wiem, że moja babcia się modli za nawrócenie mojego K., ale jak się raz o tym dowiedział, to nie był zadowolony... i od tej pory, jak mu babcia mówi, że się za niego modli, to patrzy tak podejrzliwie i nic nie mówi. Powiedział mi, że nie może jej tego zakazać, ale nie jest mu przyjemnie, że ona mu życzy czegoś, czego on nie chce i że według naszej wiary chyba należy uszanować czyjąś wolę (tzn, jego, żeby był ateistą)? Ot i tak wyglonda nasza racjonalna rozmowa z argumentami... on kompletnie nie rozumie...więc i tak go nie przekonam. Wierzę tylko, że jak ktoś już tu pisał, obcowanie z moim świadectwem ptrzemówi do niego głośniej niż słowa. A nawet jak nie przemówi, to chociaż ziarnko wątpliwości zasieje...


So sty 29, 2011 15:59
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 369 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8 ... 25  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL