Quantcast
Wątki bez odpowiedzi | Aktywne wątki Teraz jest Pn kwi 29, 2024 18:06



Odpowiedz w wątku  [ Posty: 369 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 25  Następna strona
 Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy? 
Autor Wiadomość
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 26, 2007 17:46
Posty: 2030
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a):
On w nic nie wierzy. Dlaczego zatem nie może ustąpić. Przecież to nie znaczy dla niego tyle, co dla mnie.

Ależ znaczy. Ma zasady i jest im wierny.
Wiesz jak się czuje uczciwy człowiek, który łamie swoje zasady moralne dla świętego spokoju? Czuje się jak szmaciarz...

_________________
Jestem panteistką.
"Nasze ciała są zbudowane z pyłu pochodzącego z gwiazd (...) Jesteśmy dziećmi gwiazd, a gwiazdy są naszym domem. Może właśnie dlatego zachwycamy się gwiazdami i Drogą Mleczną."
(Carl Sagan)


Śr sty 19, 2011 23:12
Zobacz profil

Dołączył(a): N gru 17, 2006 14:05
Posty: 295
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a):

Myślałam, że on rozumie i akceptuje to, co dla mnie znaczy rodzina :(

skoro powiedział, że nie będzie udawał, to o czym tu rozmawiać? widocznie nie zwróciłaś na te słowa należytej uwagi.

Cytuj:
A on - jaki jest jego argument? On w nic nie wierzy. Dlaczego zatem nie może ustąpić. Przecież to nie znaczy dla niego tyle, co dla mnie.


może dlatego, że nie chce się "szmacić"? bo jak inaczej można nazwać całe życie w kłamstwie? chcesz, żeby twój mąż sobą gardził? żeby grzeszył? czy może uważasz, że ateistoim jest ganz egal? mogą łgać, udawać i im to nie przeszkadza?

Cytuj:
Co mam teraz robić? Nie minął jeszcze rok od ślubu (pobraliśmy się w sierpniu 2010).

a co my możemy? nawarzyliście sobie piwa, to teraz będziecie musieli je pić. póki śmierć was nie rozłączy :)


Śr sty 19, 2011 23:15
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr kwi 01, 2009 19:33
Posty: 624
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
"Mężuś może sobie być tym ateistą, byleby chodził do kościoła, przyjmował kolędę, asystował przy sakramentach i przestrzegał katolickich postów. Wtedy i Bozia, i Mamusia będą zadowoleni" ;)

Z innej beczki - piszesz że Twój mąż nie ma wzorców a w jego rodzinie brakowało miłości. Napiszesz coś więcej ?


Śr sty 19, 2011 23:23
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35
Posty: 100
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Ninurta, uczestnictwo w mszy czy uroczystej Wigilii jest szmaceniem się??? Wybacz, ale ja nie mogę tak na to spojrzeć.
Wy piszecie, jakby go do czegoś złego namawiała, a przecież ja chcę tylko dobra - chcę stworzyć prawdziwy dom, gdzie będą prawdziwe wartości. Ja przecież nie chcę, żeby on grzeszył ani się szmacił - wręcz przeciwnie, chcę go przekonać, że dobre i uczciwe życie w Bogu jest właśnie zdrowe i daje szczęście rodzinne. Ktoś pisał, że mam dawać przykład - jak mam to robić, kiedy on wszystko zlewa? Chyba każdy wierzący małżonek bierze ślub z nadzieją, że łaska obejmie także niewierzącego. Czytałam nawet taki mądry artykuł o uświęceniu w wierze dzięki małżeństwu, o tym, jak łaska promieniuje na męża "poganina" i na dzieci.

Przecież on by nie zgrzeszył, gdyby się przeżegnał lub wpuścił księdza, żeby poświęcił dom, prawda? To by chyba nie oznaczało dla niego zmiany poglądów?

Cytuj:
Ależ znaczy. Ma zasady i jest im wierny.


Jakie znowu zasady? Przecież niewiara w Boga to nie jest zasada. To jest po prostu brak wiary w Boga.


Śr sty 19, 2011 23:27
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07
Posty: 8227
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a):
Do tej pory mi się wydawało, że on nie miał takiego prawdziwego ciepła rodzinnego i że ja mu to stworzę, bo moja rodzina jest bardzo kochająca się.
Ale teraz okazuje się, że jemu tak pasuje...
Chcesz go więc uszczęśliwiać na siłę?
aquarella napisał(a):
Elbrus napisał(a):
Ty jesteś u siebie, a on jest gdzie? W gościnie u ciebie??


Nie, jesteśmy razem u siebie w domu.

Cytuj:
A oczywiście wzorce z twojego domu są lepsze, bo są z twojego domu...


Tak, uważam, że moje wzorce są lepsze, bo w moim domu wszyscy się kochają i sobie to okazują i troszczą się o siebie.
Uważam, że moje wzorce są lepsze, bo w moim domu był Bóg,
a gdzie jest Bóg na pierwszym miejscu, tam wszystko jest na swoim miejscu.
Taki dom chciałam stworzyć swojej rodzinie. Swoim - przyszłym - dzieciom.
Okazało się, że mój mąż takiego domu nie chce. Co mam robić?
Możecie tworzyć rodzinę opartą na partnerstwie albo z wyraźną rolą głowy rodziny.
Czy on zgadza się na to, żebyś to ty była tą głową?
aquarella napisał(a):
To co, ja mam niby zrezygnować ze swojej wiary? A może z rodziny?
Każde z nas ma żyć osobno?ja sobie tego nie wyobrażam :(
A ja sobie wyobrażam to tak:
on nie zmusza cię (ani ewentualnych przyszłych dzieci) do niemodlenia się,
ty go nie zmuszasz do modlenia się, i jesteście szczęsliwi.
Może być?
aquarella napisał(a):
Cytuj:
Ty również nie umrzesz, jeśli podczas twojego poszczenia on nie będzie pościł.


No, może nie. Tu masz rację.
Ale co jak kiedyś dzieci zapytają, co to za post mamo, jak tata je schabowego???
Wyjaśnisz to tak samo, jak tata będzie pił piwo, którego dzieciom pić nie wolno.
Na pewno coś wymyślisz.
aquarella napisał(a):
Jedyne, czego mógłby się domagać, to żebym zrezygnowała z wiary, a obiecał, że tego nie zrobi.
To doceń to i nie wystawiaj jego cierpliwości na próbę.
aquarella napisał(a):
Cytuj:
Niech Allah obdarzy cię pokojem i doprowadzi do opamiętania, wstapienia na drogę islamu
(posłuszeństwa Bogu i przesłaniu Jego Proroka - Muhammada).


Wiesz, ja potrafię zrozumieć, że ktoś takie życzenia składa ze szczerego serca i z dobrymi chęciami... nie musisz być złośliwy.
Czy gdyby ktoś ze szczerego serca powiedział ci,
że praktykujesz fałszywą, bałwochwalczą i szkodliwą religię,
powiedział że codziennie modli się o twoje nawrócenie z tej ślepej uliczki prowadzącej w przepaść,
a nawet poprosił cię o wspólną modlitwę do jego Boga
o opamiętanie się dla ciebie, o oświecenie dla umysły omamionego czczą filozofią i ludzkimi baśniami,
to czy potraktowałabyś to jako pomocną dłoń?
Co by ci szkodziło pomodlić się do Allaha i wyrzec się Boga w Trójcy Jedynego - fałszywego bożka?
Przecież to tylko kilka słów...
aquarella napisał(a):
Cytuj:
Nawet modlitwy od ateisty oczekujesz? Gdzie ty widzisz pole do dyskusji?
To nie jest żadna ugoda tylko żądania.


Dlaczego zaraz żądania? Po prostu jakoś nie widzę tej przyszłości,
jak on będzie zawsze demonstrował to, że nie wierzy jedząc ostentacyjnie szynkę czy olewając modlitwę przy stole.
Poza tym chyba rozumie, że to drażni moich rodziców? Moim zdaniem robi to zwyczajnie mnie na złość.
Masz bardzo złą wolę, że pomawiasz go o takie rzeczy, nawet się tego nie dowiadując.
Podpada mi to pod przykazanie 8. - składanie fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu.
aquarella napisał(a):
Cytuj:
Masz trochę skrzywiony pogląd na udział rodzica w wychowaniu.
Pewnie jak będzie wysyłał dziecko na codzienne roraty a sam nie będzie na nie chodził,
to będziesz to odbierała jako przeszkadzanie dziecku w praktykowaniu katolicyzmu, co?


Najlepsi pedagogowie mówią, że jednym z fundamętów wychowania jest przykład osobisty.
Jaki przykład osobisty ma dawać ojciec, który demonstruje swoją niewiarę w taki sposób?
Tak, dla mnie to by było stawanie na przeszkodzie wychowaniu, bo taka postawa rodzi pytania.
dziecko nie może mieć tak, że mamusia się modli, a tatuś nie, bo w końcu nie wie, co jest dobre, a co złe.
Tutaj jest przykład osoby niewierzącej, która wychowuje dzieci w wierze katolickiej.
Porozmawiaj może z nią na PW i dowiedz się jak to się robi.
aquarella napisał(a):
Cytuj:
Nie widzę tu żadnego zagrożenia dla zbawienia twoich dzieci.


A ja widzę... taka pół-rodzina, niby-rodzina, gdzie każdy wyznaje sobie,
co chce to ma być środowisko do prawidłowego wychowania?
Mama robi X, a tata robi Y i co,
mam twierdzić, że jedno i drugie jest tak samo dobre?
Inaczej przecież musiałabym budować w dziecku niechęć do ojca... to mnie trochę przeraża.
Mam dwa wyjścia:
albo powiedzieć dziecku, że tata jest grzesznikiem, odrzucił Boga, jest potępiony
(co jest okropne, jak tak można mówić dziecku o jego ojcu)
albo że tata nie wierzy, ale to w sumie nic strasznego, przecież tak jest też OK?
Bo nie ma różnicy czy wierzy się czy nie? I wtedy musiałabym zadać kłam samej sobie!!!
A tego problemu nie rozważałaś przed ślubem, bo były tylko fiołki i aniołki?
Czy wy mieliście jakieś przedślubne katechezy/kursy? Co mówił o tym ksiądz prowadzący?
Nie widział żadnych przeciwwskazań? Nie pytał się o to, jak widzicie waszą przyszłość i wychowywanie dzieci?
aquarella napisał(a):
Jest tylko jedna opcja uniknięcia tego dylematu...
tata dla dobra dziecka uczestniczy w życiu religijnym rodziny,
żeby jej nie rozbijać, nie prowokować zbędnych konfliktów, nie robić dziecku wody z mózgu. Przecież kocha mnie i będzie (pewnie_) kochał to przyszłe dziecko,
więc chyba może się poświęcić dla uniknięcia tego konfliktu?
A co się stanie, jeśli dziecko dowie się, że tata tak naprawdę nie wierzy w Boga, ale zachowuje się jak osoba wierząca,
ale ci o tym nie powie, i pomimo praktykowania kultu religijnego straci wiarę,
bo nie będzie uznawał jej za coś ważnego, bo przecież tata nie wierzył i było dobrze,
praktykował, kierował się tradycją i to wystarczało...
Pomyślałaś o tej ewentualności?
To jest właśnie według mnie duże zagrożenie dla zbawienia - wiara obłudna.

aquarella napisał(a):
A jeśli nie? Jaka przyszłość czeka moją rodzinę?
Czuję się trochę załamana. Nasze wyobrażenia o wspólnym życiu się rozminęły.
Nasze wyobrażenia o wychownaiu też pewnie się rozminą... nie dopuszczam opcji rozwodu,
ale czy to jest w ogóle szansa na rodzinę? :(
Pewnie że jest szansa, ale to zależy w dużej mierze od ciebie.
aquarella napisał(a):
Cytuj:
W mojej ocenie namawiasz męża do grzechu:


Jakiego grzechu? Może jak będzie się modlił, choćby tak mechanicznie, to dostąpi łaski uświęcającej?
Wiele razy się zdarza, że chociaż przystępujemy do modlitwy "z obowiązku", to jej moc jest prawdziwa.
Głęboko wierzę w to, że tak może być w przypadku każdego, że modlitwa nigdy nie może zaszkodzić.
A na pewno nie przybliży do grzechu!
Proponuję zapoznać się z tymi artykułami:
viewtopic.php?p=577916#p577916 (KIDUSZ HASZEM)
//niewybaczalny grzech i brak szacunku dla imienia bożego
aquarella napisał(a):
Cytuj:
(...)Mówi głupi w swoim sercu: Nie ma Boga.
Oni są zepsuci, ohydne rzeczy popełniają, nikt nie czyni dobrze.

(Psalm 14:1)


Ale przecież ja o nim tak nie myślę :(
Dlaczego tak nie myślisz? Oto Słowo Boże.
aquarella napisał(a):
Przecież nie będę mówiła dziecku, że tauś się nie modli, bo jest zły i odrzucił Pana Jezusa? :(
A jeśli dziecko zapyta się taty, czy Bóg jest,
to ma odpowiedzieć że jest, że w Niego wierzy i że wasze dziecko ma brać z niego przykład?
Czy takich kłamstw wymagasz od swojego męża?
aquarella napisał(a):
Jakie znowu zasady? Przecież niewiara w Boga to nie jest zasada. To jest po prostu brak wiary w Boga.
Dlatego też ateiści swoje zady opierają na jakichś systemach etyczny nie odwołujących się do Boga,
co nie znaczy że nie mają żadnych.
A może twój mąż nie ma żadnych zasad, jest nihilistą (hedonistą szynkowym?)?

Widać, że jego światopogląd masz w pogardzie, jego osobiste przekonania masz za nic.
Jeśli nie masz do niego szacunku, to jakimi partnerami jesteście?

_________________
The first to plead is adjudged to be upright,
until the next comes and cross-examines him.

(Proverbs 18:17)

Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna.
(Weatherby Swann)

Ciemny lut to skupi.
(Bardzo Wielki Elektronik)


Ostatnio edytowano Śr sty 19, 2011 23:35 przez Elbrus, łącznie edytowano 1 raz



Śr sty 19, 2011 23:28
Zobacz profil

Dołączył(a): N gru 17, 2006 14:05
Posty: 295
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a):
Ninurta, uczestnictwo w mszy czy uroczystej Wigilii jest szmaceniem się???

szmaceniem się jest życie w kłamstwie.

Cytuj:
Ktoś pisał, że mam dawać przykład - jak mam to robić, kiedy on wszystko zlewa?

TY masz dawać przykład i możesz to robić także wtedy, a nawet przede wszystkim, gdy on to zlewa.

Cytuj:
Chyba każdy wierzący małżonek bierze ślub z nadzieją, że łaska obejmie także niewierzącego.

i chyba każdy zdaje sobie sprawę, że może się nieźle przejechać.

Cytuj:
Czytałam nawet taki mądry artykuł o uświęceniu w wierze dzięki małżeństwu, o tym, jak łaska promieniuje na męża "poganina" i na dzieci.

facepalm... życie to nie "taki mądry artykuł"

Cytuj:
Przecież on by nie zgrzeszył, gdyby się przeżegnał lub wpuścił księdza, żeby poświęcił dom, prawda? To by chyba nie oznaczało dla niego zmiany poglądów?

no ale do kościoła ma chodzić prawda? a jak dziecko zapyta czemu tatuś się nie spowiada i nie przyjmuje komunii to co wtedy? brniemy w kłamstwa dla "dobra" dziecka?

Cytuj:
I wtedy musiałabym zadać kłam samej sobie!!!

w kontekście tego, co piszesz o udawaniu wiary, jest to popis egoizmu najwyższej próby :(


Ostatnio edytowano Śr sty 19, 2011 23:38 przez Ninurta, łącznie edytowano 1 raz



Śr sty 19, 2011 23:34
Zobacz profil
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 27, 2009 14:07
Posty: 8227
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a):
Chyba każdy wierzący małżonek bierze ślub z nadzieją, że łaska obejmie także niewierzącego.
Lecz jeśliby strona niewierząca chciała odejść, niech odejdzie.
Nie jest skrępowany ani brat, ani siostra w tym wypadku.
Albowiem do życia w pokoju powołał nas Bóg.
A skądże zresztą możesz wiedzieć, żono, że zbawisz twego męża?
Albo czy jesteś pewien, mężu, że zbawisz twoją żonę?
Zresztą niech każdy postępuje tak, jak mu Pan wyznaczył, zgodnie z tym, do czego Bóg go powołał.
Ja tak właśnie nauczam we wszystkich Kościołach.
Jeśli ktoś został powołany jako obrzezany, niech nie pozbywa się znaku obrzezania;
jeśli zaś ktoś został powołany jako nieobrzezany, niech się nie poddaje obrzezaniu.

(1 Kor 7:15-17)

Czy dążysz do tego, żeby w waszym domu zapanował pokój?
Dlaczego zmuszasz męża do tego, co nie było jego powołaniem przy zawieraniu ślubu?
Skąd wiesz, że jest powołany łaską do życia w Kościele?

_________________
The first to plead is adjudged to be upright,
until the next comes and cross-examines him.

(Proverbs 18:17)

Słuszna decyzja podjęta z niesłusznych powodów może nie być słuszna.
(Weatherby Swann)

Ciemny lut to skupi.
(Bardzo Wielki Elektronik)


Śr sty 19, 2011 23:38
Zobacz profil
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Nie wymyślasz, obawiam się, że będziesz się męczyć coraz bardziej albo zrezygnujesz z jakichkolwiek oczekiwań względem partnera. Tylko co do przyjmowania księdza po kolędzie w pojedynkę miałbym także zastrzeżenia, to raczej niezbyt rodzinne, może niezręczne - można przełożyć wizytę. Radziłbym, o ile w ogóle jestem w stanie coś doradzić, zaangażować się we wspólnocie religijnej, może pójść na pielgrzymkę. Pozdrawiam.


Śr sty 19, 2011 23:46

Dołączył(a): So sty 23, 2010 14:42
Posty: 695
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
oj dziewczyna z ta kolenda to juz przesadzasz.zreszta ja tez nie chcialabym ksiedza przyjmowac sama, a jak chcesz miec poswiecone mieszkanie to po powrocie idziesz do ksiedza i mowisz ze nie moglas go przyjac i czy da rade przyjsc w innym terminie. u nas w parafii jest dodatkowy tdzien kolend dla tych ktorzy z roznych przyczyn nie mogli przyjac ksiedza i wtedy ksiadz normalnie przychodzi-tak, tutaj szukasz i robisz sobie problemy...

co do wigilli o ile dobrze pamietam to juz wolno jesc mieso, chociaz ja wole zachowac tradycje.
co do meza to do niczego nie zmusisz i nawet nie probuj bo i tak z tego co widze Ci sie nie uda, po co chcesz faceta na sile do czegos przekonywac.
to tak jak moja mama i chodzenie do kosciola, tlumacze jej ze karzac mi isc do kosciola przymusowo niczego nie zdziala bo to zupelnie bezwartosciowe i mija sie z celem.bardziej chcesz uszczesliwic sama siebie, a w efekcie sie zadreczasz i po co?

_________________
Lwy pożrą Chrześcijan... a Pogan zadepczą słonie...


Cz sty 20, 2011 0:05
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35
Posty: 100
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
MeneMeneTekelUpharsin napisał(a):
"Mężuś może sobie być tym ateistą, byleby chodził do kościoła, przyjmował kolędę, asystował przy sakramentach i przestrzegał katolickich postów. Wtedy i Bozia, i Mamusia będą zadowoleni" ;)


Nie musisz być złośliwy.

Cytuj:
Z innej beczki - piszesz że Twój mąż nie ma wzorców a w jego rodzinie brakowało miłości. Napiszesz coś więcej ?


Nie chciałam powiedzieć, że oni się nie kochali wzajemnie. Pewnie w jakimś stopniu tak. Ale to była rodzina rozbita, jego mama rozwiodła się z ojcem i żyła "na kocią łapę" z... jak to nazwać, konkubenem? Chłopakiem? Trochę dziwnie brzmi jak na ludzi w tym wieku :) Mój mąż był z tym facetem na ty, nie mówił mu tato. Jego prawdziwy ojciec zachował tzw. poprawne relacje z rodziną, widywał się z synem, ale raczej nie robili wspólnych spotkań z matką i tym jej facetem. On też miał jakąś nową rodzinę, tamta kobieta miała swoje dziecko, z którym on też utrzymuje koleżeńskie kontakty. Chodzi mi o to, że w tej rodzinie nie było takiego prawdziwego ciepła, oni się zachowywali jakby wszyscy byli kolegami albo sąsiadami. Nie było szacunku wobec matki i ojca, on zawsze robił co chciał, mnie się w głowie nie mieściło, że on się odnosi do matki jak do koleżanki, nie pyta, czy może, tylko coś robi. Rodzice tolerowali to, że pije alkohol i umawia się z dziewczynami, facet matki to w ogóle go nie wychowywał, tylko co najwyżej przywoził z imprez. No i te Święta, które zawsze były u nich zwyczajną imprezką, nie było tam nigdy skupienia, zadumy, modlitwy. W sumie jak zlot przypadkowych osób. Nikt w tej rodzinie nie miał za grosz refleksji duchowych, to ich nie interesowało. Rodzice wizęli ślub cywilny, po rozwodzie nawet i tego nie. Ta córka kobiety jego ojca też żyje z facetem bez ślubu, chociaż mają dziecko. Mam nadzieję, że chociaż ochrzcić zamierzają, chociaż w sumie to nie pytam, a on też tematu nie porusza. O Kościele, wierze czy polskim papieżu wypowiadają się zawsze z przekąsem, kpiąco, pobłażliwie. Najgorszy w tym jego ojciec, on to jak czasem coś powie o "czarnej mafii", to mi prawie łzy stają w oczach.
Wydawało mi się, że on w związku ze mną szuka czegoś innego, czego nie miał w domu. Czasem mówił, że fajnie, że ja mam pełną rodzinę, że u mnie tyle osób (mam rodzeństwo, on jest jedynakiem), że zawsze wesoło i gwarno, że rozmawiamy o wszystkim, że mamy ze sobą taką więź. Nigdy mi nie dał do zrozumienia, że jemu się mój wzorzec rodziny nie podoba, że coś jest w moim domu nie tak. Chciałam mu stworzyć taką właśnie, pełną i spójną rodzinę, dać mu coś, czego mu nie dała jego własna. A teraz po prawie trzech latach on mi mówi, że jemu się taki wzorzec w 100% podoba, takie każdy sobie, róbta co chceta bez zakazów i nakazów, każdy żyje jak chce bez zasad???

PS. Przepraszam, że tak wolno odpisuję, nie nadążam z czytaniem wszystkiego.


Cz sty 20, 2011 0:06
Zobacz profil

Dołączył(a): Śr sty 19, 2011 15:35
Posty: 100
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Przed ślubem to, muszę się przyznać, nie było za dużo nauk przedmałżeńskich. Ja miałam karteczkę z liceum, a on jako niewierzący nie musiał. Może to był błąd?

Eeeeech, macie chyba rację z tym, żeby go nie zmuszać do tego uczestnictwa we mszach. Z drugiej strony, ja znam pary, gdzie strona niewierząca chodzi i jakoś jej to nie przeszkadza. Dlatego wydawało mi się, że to nie jest jakieś straszne poświęcenie. Mój mąż ma stosunek mocno obojętny do Kościoła, chodzi ze mną na śluby i pogrzeby jak jest msza, tylko po prostu się nie modli. Ale nawet klęka. No to jak może z uwagi na kogoś (np. na zmarłego) uczestniczyć w pogrzebie, to w Wigilii z uwagi na mnie nie może?

Cytuj:
A jeśli dziecko zapyta się taty, czy Bóg jest,
to ma odpowiedzieć że jest, że w Niego wierzy i że wasze dziecko ma brać z niego przykład?
Czy takich kłamstw wymagasz od swojego męża?


No właśnie już sama nie wiem!
Z jednej strony macie rację, a z drugiej??? Jedno z rodziców mówi, że Bóg jest, a drugie, że Boga nie ma? Czyli mój mąż musiałby albo kłamać (Bóg jest) albo tak naprawdę przeciwstawiać się wychowaniu w katolickości mówiąc, że Boga nie ma? Przecież to jest problem nie do rozwiązania! :( Tak czy owak robi źle!
Przecież tak naprawdę wychodzi na to, że przysięga małżeńska zmusza niewierzącego małżonka do zakłamania, bo nie pozwala mu mówić o swoich poglądach, by nie zakłócać wychowania w wierze dzieci?
A może ja znowu źle rozumiem?
Bo wychodzi dla mnie, że jak ja go nie będę zmuszać, nic mu nakazywać, on będzie od A do Z zlewał całe życie w wierze moje i naszych dzieci i mówił otwarcie o swoich przekonaniach, czyli tak jak sugerujecie, to będzie dla tych dzieci antyprzykładem i będzie to źródłem rozbicia w rodzinie... bo co ja A a on B, i wychowuj tu dzieci... bądź rodzin. Jak ludzie to godzą? To jest nie do pogodzenia. Przecież ja nie mogę zrezygnować z mojej wiary ani przekazania jej dzieciom.


Cz sty 20, 2011 0:17
Zobacz profil

Dołączył(a): N gru 17, 2006 14:05
Posty: 295
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
aquarella napisał(a):
jego mama rozwiodła się z ojcem i żyła "na kocią łapę" z... jak to nazwać, konkubenem? Chłopakiem? Trochę dziwnie brzmi jak na ludzi w tym wieku :)


po prostu partnerem.
Cytuj:
Mój mąż był z tym facetem na ty, nie mówił mu tato.

Przecież ma prawdziwego ojca.
Cytuj:
Nie było szacunku wobec matki i ojca, on zawsze robił co chciał, mnie się w głowie nie mieściło, że on się odnosi do matki jak do koleżanki, nie pyta, czy może, tylko coś robi.

to, że się nie pyta, nie jest równoznaczne z brakiem szacunku. choć zależy oczywiście co robi.

Cytuj:
Rodzice tolerowali to, że pije alkohol i umawia się z dziewczynami, facet matki to w ogóle go nie wychowywał, tylko co najwyżej przywoził z imprez.

ile wtedy miał lat?

Cytuj:
Ta córka kobiety jego ojca też żyje z facetem bez ślubu, chociaż mają dziecko. Mam nadzieję, że chociaż ochrzcić zamierzają.

Ależ z ciebie hipokrytka... :( co cię zresztą obchodzi tak obca ci kobieta?
Cytuj:
O Kościele, wierze czy polskim papieżu wypowiadają się zawsze z przekąsem, kpiąco, pobłażliwie. Najgorszy w tym jego ojciec, on to jak czasem coś powie o "czarnej mafii", to mi prawie łzy stają w oczach.

noooo to bardzo dobrze wiedziałaś, do jakiej rzeki wchodzisz :)

Cytuj:
Czasem mówił, że fajnie, że ja mam pełną rodzinę, że u mnie tyle osób (mam rodzeństwo, on jest jedynakiem), że zawsze wesoło i gwarno, że rozmawiamy o wszystkim, że mamy ze sobą taką więź.

ale to, że rodzina jest pełna, że jest wesoło i gwarno, i że jest więź nie wynika z wiary.
Cytuj:
teraz po prawie trzech latach on mi mówi, że jemu się taki wzorzec w 100% podoba, takie każdy sobie, róbta co chceta bez zakazów i nakazów, każdy żyje jak chce bez zasad???

wy w ogóle się widzieliście przed ślubem?


Cz sty 20, 2011 0:25
Zobacz profil

Dołączył(a): N gru 17, 2006 14:05
Posty: 295
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Cytuj:
Przecież tak naprawdę wychodzi na to, że przysięga małżeńska zmusza niewierzącego małżonka do zakłamania, bo nie pozwala mu mówić o swoich poglądach, by nie zakłócać wychowania w wierze dzieci?


nie, małzonek ma NIE PRZESZKADZAĆ. to znaczy nie ma zabraniać modliwy, chodzenia do kościoła, nie ma szeptać do uszka że Boga nie ma itd.


Cz sty 20, 2011 0:29
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt gru 25, 2009 1:21
Posty: 108
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Dla mnie te obrzadki to czysta farsa. Jestem chrzescijaninem ale rozumiem bunt i sprzeciw. Naprawde zwyczaje i tradycje wigilijne nie maja nic wspulnego z religia. Koleda tez. Jezeli jestes katoliczka to umow merza z ksiedzem. Jak ksiadz bedzie nudny i go nie przekona to lepiej byc ateista z zasadami niz olewajacym katolikem. Wielu robi wszystko zgodnie z rytualem a ma to gdzies. Ty masz poprostu wierzacego ateiste. On nie nawidzi kleru a nie Boga.


Cz sty 20, 2011 1:26
Zobacz profil

Dołączył(a): Pt gru 25, 2009 1:21
Posty: 108
Post Re: Życie z niewierzącym - czy ja wymyślam problemy?
Jeszcze jedno ja dla mojego tescia bylem z zydowskiej rodziny. Zona jego jest trzy razy w tygodniu w kosciele.Z moja pania mialem wiele zwarc na ten temat ona chciala a ja nie. Wytlumaczylem na czym ten katolicyzm rytualny polega. Dzisiaj ja bywam w kosciele ona nie. Dostalem ultimatum albo PS. albo ona i teraz to ja jestem w opozycji. Naprawde wielu jest katolikow co z nauka Jezusa ma tyle wspulnego co nic. Msza w niedziele i z bani.


Cz sty 20, 2011 1:35
Zobacz profil
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Odpowiedz w wątku   [ Posty: 369 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 25  Następna strona

Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group.
Designed by Vjacheslav Trushkin for Free Forums/DivisionCore.
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL